Dobiegająca pomału końca pierwsza połowa roku okazała się dla posiadaczy akcji spółek budowlanych wyjątkowo dramatyczna. Tak drastycznego oderwania się kursów firm w tej branży od ogólnej giełdowej koniunktury nie było już dawno. Niestety, nie było to odchylenie na plus od rynkowej normy. Wręcz przeciwnie, po przebiciu serii poziomów wsparcia indeks WIG-Budownictwo pogrążył się w trendzie spadkowym, który mocno kontrastuje z powolną co prawda, ale jednak, hossą obrazowaną przez główne giełdowe indeksy. Rozbieżności widać najbardziej w porównaniu z typowo cyklicznymi sektorami, choćby omówionymi przed tygodniem wytwórcami paliw i chemikaliów, wśród których trendy zwyżkowe są ciągle na porządku dziennym.
[srodtytul]Siła relatywna w dół[/srodtytul]
W najgorszym momencie fali spadkowej WIG-Budownictwo znalazł się najniżej od kwietnia 2009 r., a zarazem niebezpiecznie blisko dna bessy z lutego 2009 r. Fatalnie wygląda wykres siły relatywnej względem WIG, która znalazła się najniżej od 5,5 roku, a ostatnia fala zniżkowa jest już kolejnym etapem popadania „budowlanki” w niełaskę – proces ten rozpoczął się jeszcze w połowie 2007 r. Na marginesie warto zwrócić uwagę na symboliczne znaczenie momentu, w którym do tego doszło – tuż po euforii wywołanej przez przyznanie Polsce prawa do organizacji wraz z Ukrainą mistrzostw Euro 2012. Zapewne nie takiego scenariusza spodziewali się gracze kupujący horrendalnie drogie wówczas walory spółek budowlanych. Giełdowi weterani znają jednak zasadę, zgodnie z którą to właśnie największa euforia bywa punktem zwrotnym na rynku.
[srodtytul]Niełatwo o zmianę trendu[/srodtytul]
Wróćmy jednak do obecnej sytuacji. Negatywne wydarzenia z ostatnich miesięcy były na tyle wymowne, że do ich przekreślenia i trwałego powrotu koniunktury potrzeba sygnałów o odpowiednio dużym „ciężarze gatunkowym”. Czy takim sygnałem może być energiczne odbicie notowań rozpoczęte w połowie maja? Od ówczesnego dołka WIG-Budownictwo podniósł się do tej pory o 7 proc. Niestety, samo zestawienie tej niewielkiej zwyżki ze skalą poprzedzającej ją niemal nieprzerwanej przeceny (od połowy września ub.r. indeks runął o 30?proc.) wskazuje, że na razie nie można mówić o czymś więcej niż tylko zwykłej korekcie, po której może w naturalny sposób dojść do kontynuacji trendu spadkowego.