Niebezpiecznie szybko rośnie zadłużenie firm budowlanych. W sierpniu przeterminowane zobowiązania wyniosły 780 mln zł. Według zajmującej się ubezpieczaniem należności międzynarodowej firmy Euler Hermes, prognozy dla branży na najbliższe miesiące są złe: rośnie nie tylko wielkość zaległości, ale jednocześnie maleje liczba rozpoczynanych inwestycji, a zwiększa się ilość spraw kierowanych do windykacji i upadłości.

Na przełomie lipca i sierpnia, a więc w szczycie sezonu budowlanego, przedsiębiorcy branży budowlanej nie spłacali w terminie aż 27 proc. należności. To więcej niż w tym samym czasie przed rokiem, gdy stanowiły 22 proc. wartości całej sprzedaży (monitorowano 28,5 tys. firm z fakturami na 2.9 mld zł). Według analityków Eulera, jest to rezultat m.in. problemów z dokończeniem realizowanych budów i karami za opóźnienia, a także mniejszych wpływów z nowych inwestycji. - Zmniejszona płynność finansowa branży to niepokojący prognostyk zwłaszcza na czas po zakończeniu sezonu - podkreśla dyrektor Biura Oceny Ryzyka w Euler hermes Tomasz Starus. Jego zdaniem, nie można oczekiwać poprawy jesienią, bo wskutek małej liczby zleceń firmy budowlane odcięte będą od dopływu gotówki. Wątpliwe również, by w tym czasie branżę chciały kredytować banki. - Sytuacja ulegnie  zdecydowanemu pogorszeniu wcześniej, niż się spodziewano - dodaje Starus. Zazwyczaj jako granicę hossy w budownictwie uważano rozgrywki Euro 2012.

Problemy z płatnościami uderzają zwłaszcza w firmy podwykonawcze. Główni wykonawcy próbują przerzucać na nie część kosztów, opóźniając lub zmniejszając płatności. Tracą na tym firmy specjalistyczne, np. elektroinstalacyjne, transportowe lub dostarczające sprzęt budowlany czy rusztowania. W efekcie rośnie - choć stopniowo - liczba upadłości w branży. Od stycznia do sierpnia było ich już 80, gdy w tym samym czasie ub. roku o 7 mniej.

Euler podkreśla, że płynność finansowa budownictwa jest różna w poszczególnych województwach. Gdy w jednych nawet 30-40 proc. kwot nie jest spłacanych w terminie, w innych zaległości są o połowę mniejsze. najlepiej sytuacja wygląda na Dolnym Śląsku - tylko 18 proc. faktur jest przeterminowanych. Za to w województwie opolskim aż 37 proc.