Dramatycznie rośnie zadłużenie branży transportowej. Według monitorującej rynek należności firmy D&B Poland Bisnode Group, w lipcu wartość niespłaconych w terminie długów firm transportowych urosła do 72,7 mln zł. Jeszcze w czerwcu było o 24 mln zł niższe. A już fatalnie wygląda porównanie do sytuacji sprzed roku: w lipcu 2010 r. przeterminowane długi transportowców wynosiły bowiem 27,3 mln zł, czyli były prawie trzykrotnie mniejsze.
Kondycja finansowa firm transportowych wyraźnie słabnie od końca pierwszego kwartału obecnego roku: od marca (poza czerwcem) w każdym miesiącu przekracza poziom 55 mln zł. Tymczasem w całym roku ubiegłym tylko dwa razy było wyższe niż 30 mln zł. – Średnia miesięczna wartość opóźnionych płatności w pierwszych siedmiu miesiącach roku wynosi już 52 mln zł. Rok temu było o połowę niższe – podkreśla Tomasz Starzyk z D&B.
Rośnie także liczba przedsiębiorców, które nie płacą w terminie. W lipcu D&B monitorowała 3159 takich firm, dwa razy tyle, co przed rokiem i przeszło trzy razy tyle w porównaniu do lipca sprzed dwóch lat.
Złe długi branży powiększają się, choć liczba zleceń, jakie otrzymują firmy transportowe, jest większa. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) powołującego się na dane GUS, w okresie od stycznia do końca lipca transportowcy przewieźli 82 mln ton, co oznacza wzrost do ubiegłego roku o 21,3 proc. Ale część firm zainwestowała w nowe samochody, które spełniają wprowadzone z początkiem roku ostrzejsze wymogi czystości spalin. Ponadto wzrosły koszty. Z jednej strony to wyższe opłaty drogowe, z drugiej – drożejące paliwa.
Problemem transportowców, zwłaszcza międzynarodowych, staje się także kryzys gospodarczy w Unii Europejskiej. – Nasz transport opiera się głównie na przewozach z oraz do innych krajów, gdzie spadek liczby zleceń staje się dostrzegalny – mówi dyrektor departamentu transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Tadeusz Wilk.