Średnia prognoz wskazuje, że o ile w końcu III kwartału za euro będziemy płacić 4,5 złotego (w piątek kurs był o dwa grosze niższy), to w końcu grudnia może to być już 4,3 złotego, a w I kwartale 2010 r. euro może stracić na wartości kolejne 15 groszy.

Zdaniem niektórych banków, aprecjacja złotego może zacząć się wcześniej. Ekonomiści HSBC są zdania, że nawet do końca czerwca nasza waluta może się umocnić do 4,2 zł za euro, a poziom 4 zł za euro możemy osiągnąć do końca września. Ich zdaniem – to jedna z najbardziej optymistycznych prognoz – w końcu marca przyszłego roku euro będzie kosztować 3,7 złotego.

Nie brakuje jednak i pesymistów. Goldman Sachs, jeden z największych banków inwestycyjnych, prognozuje, że w końcu czerwca euro będzie kosztować 4,7 złotego, a do końca roku nie uda się zejść poniżej poziomu 4,5 złotego.

Jedną z barier niepozwalających złotemu zyskiwać na wartości jest problem opcji walutowych. Zapadanie kontraktów opcyjnych wywołuje popyt na waluty obce i prowadzi do osłabienia złotego.Ekonomiści ING Banku Śląskiego są zdania, że złoty jest niedowartościowany.

Z ich porównania bieżącego kursu (pod uwagę wzięli notowania z marca) z kursem, jaki wskazywałby parytet siły nabywczej (gdyby za taką samą kwotę w różnych krajach można było kupić dokładnie taką samą ilość towarów) wynika, że złoty jest niedowartościowany wobec euro o jedną czwartą. Taką skalę potencjalnej aprecjacji sugeruje porównanie sytuacji u nas i w innych krajach regionu. Wynika z niego, że euro powinno kosztować 3,7 złotego.