Listopad jest siódmym z rzędu spadkowym miesiącem dla indeksu naszych największych spółek. Z dłuższą o jeden miesiąc serią nieprzerwanej przeceny mieliśmy do czynienia jedynie od marca do października 2000 r.
WIG20 idzie na rekord
Pocieszeniem może być stosunkowo niewielka skala obecnej fali spadków sięgająca „zaledwie" 23 proc., licząc od kwietniowego szczytu do czwartkowego zamknięcia. Innych powodów do optymizmu trudno się doszukać. Giełdowy licznik cofnął się o sześć lat i trzy miesiące. Los trwającego od czterech lat trendu bocznego jest mocno niepewny, choć prawdopodobnie nie wszystko jeszcze stracone. Jednak trudno nie tylko o optymizm, ale przede wszystkim o jakiekolwiek przesłanki, które mogłyby do niego skłaniać. Wciąż panuje niepewność w kwestiach podatków bankowego, miedziowego i od handlowego „nadmetrażu". Zanim banki na dobre przymierzyły się do frankowych rozliczeń, muszą się zrzucić na wołomińskiego bankruta. Inwestorzy wciąż wydają się niepogodzeni z perspektywą powstania górniczo-energetycznych koncernów mających produkować tani prąd z drogiego węgla, inwestować i wypłacać sowite dywidendy. Wszyscy czekają na nowy budżet. Zagraniczny kapitał patrzy na to wszystko z daleka i nie ma ochoty angażować się w ciemno. Inwestorzy krajowi coraz śmielej szukają okazji za granicą, resztki nadziei lokując w segmencie małych i średnich spółek, choć sądząc po obrotach, nie obiecują sobie zbyt wiele. Skala obniżki wycen nie wydaje się jeszcze wystarczająco kusząca, czemu trudno się dziwić, patrząc choćby na historię ostatnich czterech lat. Niezależnie od sposobu liczenia wskaźnika ceny do zysku wychodzi na to, że znacznie taniej było w latach 2011–2012, a mimo to ci, którzy poszli za podszeptem, nie wyszli na tym najlepiej. Nie dotyczy to zwolenników małych i średnich firm. Szans można by upatrywać w kondycji i wciąż nie najgorszych perspektywach polskiej gospodarki, jednak koniunktura makroekonomiczna i giełdowa już od dawna nie chodzą tymi samymi ścieżkami. Podobnie jest w przypadku stóp procentowych.
Tak duża dawka pesymizmu musi w końcu zaowocować zwyżką, jednak doświadczeni gracze czekają najwyraźniej na pojawienie się w mediach tytułów obwieszczających bessę.
Węgierska lekcja
Na większości rynków wschodzących niewiele się ostatnio dzieje. Indeks MSCI Emerging Markets po spadku z pierwszej połowy listopada oddalił się od dołka i spokojnie czeka na rozwój wydarzeń.
Z oczywistych powodów mocno w dół idzie indeks w Stambule, którego dotychczasowy listopadowy bilans to strata przekraczająca 5,5 proc., w lwiej części zrealizowana w ostatnich dniach. Spore spadki zanotowały wskaźniki w Grecji, Brazylii i Argentynie. W ostatni piątek na giełdzie w Szanghaju indeks po kilkutygodniowym uspokojeniu spadł o 5,5 proc. Na lekkim minusie od kilka dni są indeksy na większości parkietów naszego regionu.