Cła mogły zabić, a tylko uderzą w unijny handel. Polsce też się oberwie

Cła na unijne towary pośrednio uderzą w krajową gospodarkę, aczkolwiek jak dotąd inwestorzy nie spanikowali. Analitycy czekają na szczegóły porozumienia handlowego między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Co dalej z akcjami na GPW?

Publikacja: 01.08.2025 06:00

Prezydent Donald Trump

Prezydent Donald Trump

Foto: Allison Robbert/Bloomberg

Zbliżamy się do końca tygodnia, który obfitował w wyjątkowo dużo ważnych z inwestycyjnego punktu widzenia wiadomości. W nieco dłuższej perspektywie, lipiec dla krajowego rynku był następnym, już ósmym miesiącem zwyżek, które przyniosły kolejne rekordy WIG-u i wzbicie się WIG20 na najwyższy poziom od 17 lat. Tej sielanki jak dotąd nie zburzyła negatywna z europejskiego punktu widzenia umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi.

Nerwówka, ale silne ręce trzymają akcje

W czwartkowe południe WIG20 tracił co prawda 0,6 proc., ale oznaczało to jedynie powrót dokładnie do zamknięcia z ubiegłego piątku. Ciut gorzej prezentował się WIG, który przy 0,7-proc. osunięciu lekko tracił w skali całego tygodnia. Z czasem nastroje stawały się coraz słabsze, ale przypomnijmy, że główne krajowe indeksy pozostają w pobliżu tegorocznych szczytów i jak na razie nawet trudno mówić o korekcie. Europejskie rynki prezentują się jednak ostatnio coraz bladziej od amerykańskiego, który ma za sobą serię rekordów, choć jeśli liczyć stopy zwrotu od początku roku, to Wall Street jest nadal da­leko w tyle za niemieckim DAX-em i ponad połową pozostałych europejskich indeksów akcji. Inwestorzy za oceanem żyją teraz sezonem wyników za II kwartał i rewelacyjnymi raportami największych firm technologicznych. Najświeższe przykłady to oczywiście raporty Mety i Microsoftu. Z tej perspektywy wydawać by się mogło, że na globalnych i krajowym rynku jest spokojnie, ale nic bardziej mylnego. Zmienność na GPW w tym tygodniu istotnie wzrosła przy obrotach – poza czwartkiem –wciąż niższych niż w poprzednich miesiącach. Rynek może więc być bardzo czuły na negatywne informacje. Warto też odnotować, że mimo dość wysokich otwarć, które przynoszą rekordy, w ostatnim czasie WIG i WIG20 nie raz wyrysowały czarne świece.

Czytaj więcej

Lipiec jednak z rekordami, teraz nadchodzi trudniejszy sezon

Inwestorzy próbują się odnaleźć w zalewie informacji z ostatnich dni. Główna to oczywiście ramowa umowa handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Pierwsze wrażenie jest oczywiście mocno negatywne z perspektywy Europy. Eksperci nie kryją rozczarowania. Krytycznie o stanowisku UE mówi m.in. Piotr Kuczyński z DI Xelion. – Niestety już przed negocjacjami zrezygnowano z użycia broni podatkowej, czyli podatku cyfrowego – przypomina. Jak tłumaczy, Unia Europejska ma kilkaset miliardów euro nadwyżki w handlu towarami z USA, ale ma podobny deficyt w handlu usługami (cyfrowymi). – Była więc możliwość wywarcia nacisku na amerykańską administrację. Niestety z tego nie skorzystano, co z góry wstawiało Unię Europejską na obsadzenie w roli „przegrywa” – komentuje Kuczyński.

Co ze stopami?

Na ten moment rynek zdaje się cieszyć, a przynajmniej nie załamywać porozumieniem i tym, że najgorszy scenariusz się nie zrealizował, ale też warto pamiętać, że wciąż czekamy na więcej konkretów. – Na ten moment znamy tylko kilka wątków i trudno wyjść poza banalne szacunki o negatywnym wpływie 0,1 proc. na unijne PKB – mówi główny ekonomista jednego z największych banków.

O tym, jak polityka Donalda Trumpa może jeszcze namieszać, dobrze pokazuje zachowanie miedzi w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, czyli jej przecena na amerykańskim rynku o ponad 20 proc. po informacji, że 50-proc. stawka celna będzie dotyczyć tylko półproduktów. W tym kontekście warto choćby wspomnieć o niewybrednych słowach Trumpa na temat szefa Fedu Jerome'a Powella, choć ten jak na razie prezentuje nieugiętą postawę. W środę Fed utrzymał stopy procentowe mimo ciągłych nacisków politycznych. W czwartek zaś okazało się, że inflacja PCE w USA w czerwcu wzrosła mocniej od prognoz.

Część inwestorów liczy na obniżkę stóp w USA we wrześniu, czego sam Powell nie wykluczył. Podobnego zdania są analitycy BM mBanku. Jak wskazują, w FOMC pojawiła się różnica zdań, kwestia polityki handlowej USA zaczyna się rozjaśniać, a do tego mamy do czynienia z jakimś spowolnieniem amerykańskiej gospodarki.

Czy w najbliższym czasie dojdzie także do obniżki stóp procentowych w Polsce? W czwartek poznaliśmy dane o inflacji PCI w Polsce, która sięgnęła 3,1 proc. rok do roku, czyli więcej od prognoz. Ekonomiści Banku Pekao spodziewają się jednak, że na koniec roku inflacja zejdzie poniżej 3 proc. rok do roku. Niepokojący zdaniem analityków może być jednak wzrost inflacji bazowej, który mógł sięgnąć 3,5 proc. w porównaniu z 3,4 proc. w czerwcu. „To już drugi miesiąc z rzędu, kiedy inflacja bazowa zaskakuje wyższym odczytem. Tym bardziej jest to zaskakujące, że momentum wzrostu cen bazowych z początkiem 2025 r. weszło w wyraźny trend spadkowy. Razem z wyższymi od oczekiwań odczytami dynamiki płac w ostatnich miesiącach tworzy istotne ryzyka inflacyjne dla gołębiej części Rady” – podano. Bank Pekao spodziewa się jednak, że RPP we wrześniu obniży stopy procentowe o 25 pkt baz. – wzrosły natomiast szanse dla scenariusza pozostawienia ich na niezmienionym poziomie. Kolejnym ryzykiem inflacyjnym dla Rady wydaje się sytuacja fiskalna.

Czytaj więcej

Inflacja w lipcu mocno spadła, ale miała jeszcze bardziej. Niespodzianka

109 tys. pkt i jak na razie to wszystko dla WIG-u

Foto: Parkiet

W tym tygodniu znów mogliśmy cieszyć się rekordem WIG-u, aczkolwiek poniedziałkowy wystrzał indeksu szerokiego polskiego rynku został też szybko wykorzystany do dystrybucji. W ciągu kolejnych dwóch dni WIG jednak odrobił straty i to z nawiązką, bijąc w środę rekord zamknięcia. W krótkim terminie indeks ma jednak problem z trwałym wybiciem ponad 109 tys. pkt. Od dołu utworzyła się za to strefa wsparcia wokół 107 tys. pkt i ewentualnie jej przebicie może dopiero przysporzyć problemy w kontynuacji trendu wzrostowego w średnim terminie. W wymiarze tygodniowym jak na razie WIG rysuje czerwoną świecę z dolnym cieniem, który dosięgnął połowy długiej zielonej świecy z połowy miesiąca. Nadal więc to kupujący są stroną dominującą.

Przy około 1-proc. spadku WIG-u w czwartkowe popołudnie tegoroczna stopa zwrotu sięgała 35,4 proc.

WIG20 rekord ma jak w banku

Foto: Parkiet

Przez WIG20 wciąż przede wszystkim przemawiają banki i wygląda na to, że czwartkowy, wyższy od oczekiwań odczyt inflacji w Polsce inwestorzy wzięli za dobrą monetę. WIG-banki wzbił się w czasie przedostatniej w tym tygodniu sesji na najwyższy poziom w historii, aczkolwiek w drugiej jej części wracał nieznacznie poniżej środowego zamknięcia.

Przy pomocy wspomnianej grupy spółek na najwyższy poziom w tym roku i zarazem od 17 lat wspiął się także WIG20. Benchmark krajowych blue chips pod koniec dnia jednak również obniżył loty, choć jeszcze z rana romansował z 3000 pkt. Z drugiej strony podaż jeszcze nie jest w stanie wyrządzić większej szkody. Popyt broni się dość blisko wspomnianego, okrągłego poziomu, czyli 2950 pkt. Blisko 35-proc. zwyżka od początku roku również w tym momencie nie pozostawia złudzeń, która strona rynku dominuje.

mWIG40 z zadyszką przy szczytach

Foto: Parkiet

Banki odgrywają także dużą rolę w drugiej linii spółek, aczkolwiek w mWIG40 w tym roku główne gwiazdy to Tauron, Asseco Poland i Lubawa. Sam mWIG40 w wymiarze tygodniowym zaczyna jednak wysyłać sygnały ostrzegawcze. Wybicia na tegoroczne szczyty są od dłuższego czasu skutecznie kontrowane przez podaż, a czarna świeca z tego tygodnia schodzi na poziomy niższe niż w poprzednim tygodniu.

Jeśli chodzi o interwał dzienny, w czwartek mWIG40 tworzył sesję czarną świecę, obejmującą swym korpusem dwie zielone świecie z poprzednich dni, a to już sygnał do słabszej końcówki tygodnia. Jeśli mWIG40 miałby obronić trend boczny, w którym porusza się w ostatnich miesiącach, będzie musiał wybronić się od spadku poniżej 7400 pkt, gdzie ukształtowały się marcowe szczyty indeksu średnich spółek.

DAX z objęciem bessy w interwale dziennym

Foto: Parkiet

Niemiecki DAX od kilku tygodni porusza się w ramach trójkąta spadkowego. Podobnie jak w przypadku WIG20, w ostatnim czasie po wysokich otwarciach następuje sprzedaż akcji, w efekcie czego benchmark rysuje czarne świece. Podobnie było też w czwartek. Po południu DAX zniżkował o 0,7 proc., a dzienna czarna świeca swym korpusem w całości przykrywała środową zwyżkę. W krótkim terminie to sygnał do spadków, aczkolwiek żeby podaż postawiła kropkę nad "i", DAX musiałby zejść poniżej dolnej linii trójkąta. O rosnącej przewadze sprzedających świadczy też zejście indeksu poniżej poprzedniego szczytu, powstałego na początku czerwca. W razie kontynuacji spadków testem mobilizacji sprzedających będzie reakcja DAX-a na poziom 23070 pkt, gdzie wypada dołek z połowy czerwca. Jego przełamanie może skutkować zejściem niemieckiego indeksu do 22000 pkt, czyli do 38,2-proc. zniesienia fali wzrostowej od kwietnia.

Kolejny rekord S&P 500 na fali wyników gigantów

Foto: Parkiet

Choć amerykański S&P 500 w lipcu nie raz bił rekordy, to i tu sytuacja zaczyna wyglądać coraz gorzej dla byków. Podobnie jak w przypadku WIG20 czy DAX-a, także i na amerykańskim rynku w ostatnich dniach dobra atmosfera z początku sesji potrafi się z czasem pogorszyć. Tak był także w czwartek, kiedy to po wysokim otwarciu w reakcji na wyniki Mety i Microsoftu S&P 500 i Nasdaq wystrzeliły, ale część inwestorów wy­korzystała ten moment do sprzedaży. Mimo to oba indeksy wciąż świeciły na zielono. Sezon wyników cały czas jeszcze trwa i wygląda na to, że inwestorzy żyją teraz głównie ra­portami spółek, odkładając na bok wpływ wprowadzonych przez Donalda Trump ceł na światową gospodarkę. Niemniej kolejne rekordy to dobitny sygnał trendu wzrostowego.

Nasdaq odbija się od górnego ograniczenia kanału

Foto: Parkiet

Amerykański Nasdaq przy 1-proc. umocnieniu, w czwartek w czasie zamykania się europejskich rynków, notował 10,5-proc. zwyżkę od początku roku. Nasdaq ostatnio zyskuje na fali mocnych wyników największych spółek technologicznych z USA. Od kwietniowego dołka indeks urósł już 44 proc. Trend wzrostowy pozostaje więc silny, a w krótkim terminie Nasdaq porusza się wzdłuż kanału wzrostowego, a ściślej, tuż przy linii jego górnego ograniczenia. Czwartkowa sesja rozpoczęła się od wyraźnej przewagi popytu, ale z czasem kupujących zaczynało brakować. Odwrót od górnego ograniczenia kanału wzrostowego oczywiście nie oznaczałby jeszcze zmiany trendu, a raczej ruch w stronę dolnego ograniczenia. Oznaczałoby to około 7-proc. korektę od szczytu. Dopiero tu wyjaśniłaby się przyszłość Nasdaq w średnim terminie.

Opinie

Unia Europejska w roli „przegrywa”, a to zaszkodzi polskiej gospodarce

Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych, Dom Inwestycyjny Xelion

umowie handlowej USA – Unia Europejska dużo mówiono kilka tygodni przed jej sfinalizowaniem. Niestety już przed negocjacjami zrezygnowano z użycia broni podatkowej, czyli podatku cyfrowego. Unia Europejska ma kilkaset miliardów euro nadwyżki w handlu towarami z USA, ale ma podobny deficyt w handlu usługami (cyfrowymi). Nierównowaga oceniana jest na około 3 proc. całkowitej wymiany handlowej USA – UE. Była więc możliwość wywarcia nacisku na amerykańską administrację. Niestety z tego nie skorzystano, co z góry ustawiało Unię Europejską na obsadzenie jej w roli „przegrywa”. Nie skorzystano też z instrumentu przeciwdziałania szantażowi. Umożliwia on odpowiedź na szantaż handlowy innych krajów przez stosowanie podatków, ograniczeń inwestycji i innych instrumentów. Podpisane zostało „ramowe” porozumienie UE- USA. Nakłada ono 15-proc. cła na produkty z UE. Cła na układy scalone będą dużo wyższe (według mnie na leki też będą z czasem podniesione), a na stal i aluminium tak jak Donald Trump narzucił wcześniej, czyli 25 proc. Poza tym UE zobowiązała się do dużych zakupów surowców energetycznych w USA - pięć razy więcej niż kupuje obecnie (sic!) - oraz do wielomiliardowych inwestycji w Stanach Zjednoczonych. USA do niczego się nie zobowiązały, a towary stamtąd będą obciążone zerową stawką celną.

Dla Polski ta umowa oznacza straty w okolicach 8 mld zł (tak szacuje to premier Donald Tusk). Nasza wymiana z USA to jedynie około 5 proc. całej naszej wymiany międzynarodowej, ale zmniejszenie wzrostu gospodarczego UE, a szczególnie Niemiec zaszkodzi również naszemu wzrostowi gospodarczemu.

Cios w unijny eksport może odbić się na Polsce, ale wciąż jeszcze za mało wiemy

Łukasz Kwiecień, dyrektor ds. komunikacji inwestycyjnej, Pekao TFI

Pośpiech w „dogadywaniu” umowy UE – USA musiał być okrutny, bo gdy – po szumnym obwieszczeniu – szukałem jakichkolwiek konkretów na stronie internetowej Komisji Europejskiej, to nie było nawet tych podstawowych ustaleń. Mówię o tym dlatego, że to od wielu bardzo ważnych tzw. detali może zależeć wpływ umowy na polskie firmy i naszą gospodarkę. Wojny handlowej i wojennych, zabijających handel, stawek nie będzie. Jednak cła będą znacząco wyższe niż te z niedalekiej przeszłości. Jest lepiej niż mogło być, ale gorzej niż było. Tę rozgrywkę siłowo wygrał Donald Trump, a reszta to opowieści dla rozmydlenia sprawy. Co to oznacza dla nas? Dla USA jesteśmy i będziemy rynkiem zbytu czołgów, samolotów, śmigłowców, rakiet itp. – produktów arcydrogich i o niezwykle wysokiej marży dla ich amerykańskich producentów. Jednak raczej nie jesteśmy żadnym istotnym „cywilnym” partnerem handlowym dla USA. Bezpośrednie znaczenie zmian ceł dla naszej gospodarki jest więc dość ograniczone. Choć inaczej wygląda to, gdy spojrzymy na nasz eksport do Unii Europejskiej. Unia, a zwłaszcza Niemcy, to dla nas życiodajny kierunek eksportu. Jakiekolwiek ich problemy z eksportem do USA mogą stać się naszymi problemami. Zależy nam na tym, by np. firmy samochodowe – przy cle obniżonym wobec wcześniejszych zapowiedzi – mogły dalej sprzedawać do nich swoje auta i części, bo w łańcuchu poddostawców jesteśmy właśnie my. Z oceną skutków trzeba wstrzymać się do czasu finalizacji umów i podania konkretów. Ważne, by np. zobowiązania Unii Europejskiej do inwestycji w przemysł USA nie oznaczały rezygnacji z fabryk firm europejskich w Polsce.

Wyzwanie dla eksporterów, ale też dla polskich i unijnych producentów sprzedających w UE

Kamil Sobolewski, ekonomista Pracodawców RP

Podstawową korzyścią dla Polski z zawarcia porozumienia handlowego między UE a USA jest odsunięcie ryzyka eskalacji konfliktu. Dla UE bardziej bolesne niż cła amerykańskie byłyby unijne cła odwetowe i eskalacja związana  z odcięciem Europy od amerykańskiej technologii, surowców energetycznych, uzbrojenia, informacji czy wsparcia wojskowego. Deeskalacja wspiera bezpieczeństwo narodowe i zaangażowanie USA w konflikt w Ukrainie oraz stabilizuje perspektywę popytu, która według szybkiego monitoringu NBP czy badań koniunktury GUS awansowała na szczyt barier dla biznesu w Polsce.

Główną wadą porozumienia jest wyższy efektywny poziom ceł na europejski eksport do USA. Efektywne cła wzrosną z niecałych 5 proc do niecałych 15 proc. Nakłada się na znaczną deprecjacją dolara, która według monitoringu NBP sama skasowała opłacalność dolarowego eksportu. Będzie to wyzwanie dla eksporterów, których dotyka i kurs, i cła, ale także dla polskich i unijnych producentów sprzedających w UE, którzy odczuwają nasiloną konkurencję nie tylko z USA, ale też z Chin czy Japonii, gdzie cła także ograniczyły zbyt na rynek USA i przekierowały podaż m.in. do UE.

UE przegrała bitwę, ale uniknie wojny z USA. Nie przekonują mnie ani lamenty Francuzów, ani niemieckie mówienie Trumpowi tego, co chce usłyszeć. To teatr dobrego i złego policjanta. Racjonalna UE zareagowała na małpę z brzytwą jak trzeba: małpa odłożyła brzytwę, teraz będzie łatwiej zmiękczać szczegóły. Środowa zapowiedź dotycząca miedzi to dobry prognostyk. Zakup surowców energetycznych czy inwestycje europejskich firm w USA odbieram jako marketing, zapowiedź tego, co i tak by nastąpiło.

Analizy rynkowe
Trzynaście spółek z udziałem Skarbu Państwa na giełdzie. Jak sobie radzą?
Analizy rynkowe
Lipiec jednak z rekordami, teraz nadchodzi trudniejszy sezon
Analizy rynkowe
WIG20 wciąż daleko od historycznych rekordów
Analizy rynkowe
Splity akcji przyciągają uwagę rynku
Analizy rynkowe
Drogich akcji przybywa, a splitów jak na lekarstwo
Analizy rynkowe
Dino podzieliło akcje. Jak teraz będą sobie radzić notowania?