W analizie przed tygodniem naszkicowałem – na podstawie historycznych prawidłowości – obraz, który sugeruje z jednej strony, że rozpoczęta w lutym zwyżka cen akcji na GPW jest w pełni uzasadniona poprawą czynników fundamentalnych. Z drugiej strony, wskazywałem, że poprawa ta jest w zbyt szybkim tempie konsumowana przez inwestorów.
Na razie korekta owego nadmiernego wzrostu jest „płaska”, a polska giełda wciąż jest bardzo mocna. Dwudniowe spadki (z 17 i 20 kwietnia), zanim zdążyły się na dobre rozpędzić, podzieliły losy podobnej korekty zniżkowej z końca marca i zostały rychło, w większości, zniwelowane.
W międzyczasie pojawiły się kolejne dane makroekonomiczne, potwierdzające tezę, że odbicie na giełdach na świecie i w Polsce ma uzasadnienie fundamentalne. Roczny spadek produkcji w naszym kraju okazał się zaskakująco niewielki. Poprawiły się również perspektywy na Zachodzie. Wzrosły wskaźniki PMI w strefie euro, a indeks Ifo obrazujący oczekiwania niemieckich przedsiębiorstw dotyczące przyszłej koniunktury, przekroczył poziom z października 2008 r., czyli z okresu kulminacji obaw o stan światowej gospodarki.
[srodtytul]Czynniki fundamentalne sprzyjają[/srodtytul]
Tego pozytywnego obrazu nie zakłócają nawet najnowsze, stosunkowo zaskakujące, prognozy MFW, które zakładają, że polska gospodarka wpadnie w tym roku w recesję. Te publikowane co pół roku szacunki mają tradycyjnie niewielką użyteczność dla inwestorów giełdowych, ze względu na to, że z dużym opóźnieniem podążają za wydarzeniami w gospodarce, zamiast je wyprzedzać.