Grecja u bram Hadesu

Finanse publiczne Hellady są w fatalnym stanie. Deficyt budżetowy w tym roku sięgnie prawie 13 proc. PKB, dług publiczny zbliża się do 135 proc. PKB. Cierpliwość unijnych decydentów wobec marudera strefy euro powoli się wyczerpuje. Analitycy nie wykluczają bankructwa tego śródziemnomorskiego kraju

Publikacja: 12.12.2009 10:02

Grecja u bram Hadesu

Foto: GG Parkiet

Nasza gospodarka jest na oddziale intensywnej terapii. To bez wątpienia najgorszy kryzys ekonomiczny od przywrócenia demokracji – przyznał Jeorios Papandreou, od października grecki premier. Istotnie gospodarka Hellady jest w stanie co najmniej nie najlepszym. Bezrobocie zbliża się do 10 proc., PKB może spaść w tym roku o 1,6 proc., jeśli zaś w przyszłym jego wzrost będzie bliski zera, zostanie to odebrane przez ekonomistów jako sukces. Nie są to jednak dane, które porażają tragizmem (zwłaszcza jeśli porównamy je z łotewskimi czy nawet hiszpańskimi). Czemu więc premier, zamiast uspokajać naród propagandą sukcesu, przedstawia tak czarny obraz sytuacji? Z powodu fatalnej sytuacji finansów publicznych kraju, która wzbudza poważny niepokój wśród unijnych decydentów.

Jedną z pierwszych decyzji nowego, socjalistycznego, rządu było zrewidowanie przygotowanej przez poprzedni, konserwatywny, gabinet prognozy tegorocznego deficytu budżetowego. Zweryfikowano ją z 6 proc. PKB do 12,7 proc. PKB. Zmiana ta wywołała wśród unijnych urzędników szok. Oczywiście, z powodu recesji spadły w Grecji wpływy z podatków do budżetu, poprzednia ekipa tradycyjnie zafundowała zaś społeczeństwu kilka fiskalnych „prezentów” przed wyborami, ale nigdy jeszcze się nie zdarzyło, by w kraju należącym do strefy euro prognozowany deficyt budżetowy w krótkim czasie zwiększył się dwukrotnie. Poprzedni rząd musiał więc manipulować danymi.

Od początku obecności w strefie euro Grecji niemal nigdy nie udało się zastosować do kryterium z Maastricht dotyczącego utrzymania deficytu finansów publicznych nieprzekraczającego 3 proc. PKB (podejrzewa się nawet, że Ateny nie spełniły tego warunku przed wejściem do eurolandu, miały się wtedy również dopuścić „statystycznych manipulacji”). Kolejne rządy zaniedbywały finansowe reformy. Bruksela patrzyła na to przez palce. Aż przyszedł kryzys i dramatycznie pogorszył stan greckiej państwowej kasy. Dług publiczny, który wyniósł w 2008 r. 99 proc. PKB, może w 2011 r. sięgnąć aż 135 proc. PKB.

Zadłużenie zagraniczne kraju (wliczając długi spółek i banków) sięgnęło zaś na koniec 2008 r. 149 proc. PKB. Dwie trzecie tego długu jest w posiadaniu zagranicznych inwestorów. Według wyliczeń Deutsche Banku Grecja zamierza wyemitować w przyszłym roku obligacje opiewające na 31 mld euro. 16 mld euro będzie zaś potrzebne, by spłacić długi zapadające w 2010 r.

Ateńskiemu rządowi będzie coraz trudniej finansować swoje wydatki. W tym tygodniu agencja Fitch obcięła Helladzie rating kredytowy z poziomu A- do BBB+, najniższego w strefie euro. Ma on perspektywę negatywną, więc może być jeszcze obniżony. Po zrewidowaniu prognoz deficytu budżetowego i pojawieniu się groźby bankructwa Dubaju gwałtownie wzrosła rentowność greckich obligacji.

Spread pomiędzy greckimi walorami dziesięcioletnimi a analogicznymi niemieckimi papierami wynosił na początku listopada 131 pb. W czwartek sięgnął już 238 pb. Niektórzy ekonomiści zaczęli spekulować, że w przyszłości Grecję może spotkać los Islandii czy Dubaju, czyli krajów, które zbankrutowały lub otarły się o plajtę. Obawy te w małym stopniu są zmniejszane przez działania i wypowiedzi greckich polityków. – Musimy uratować kraj od bankructwa – takim hasłem mobilizował przecież elektorat przed wyborami premier Papandreou.

[srodtytul]Czyszczenie stajni Augiasza[/srodtytul]

– Możliwość bankructwa Grecji rozważaliśmy już na początku roku, gdy spready pomiędzy obligacjami państw ze strefy euro nagle się zwiększyły. W lutym Peer Steinbrueck, ówczesny niemiecki minister finansów, zakończył te spekulacje, mówiąc, że strefa euro przyjdzie z pomocą, gdy któryś z jej członków wpadnie w tarapaty. Nie było jednak żadnego planu działania. Nic nie zrobiono, by zaktualizować europejskie traktaty. To były tylko słowa. Inwestorzy jednak na pewien czas uwierzyli mu, że wszystko jest dobrze – napisał Wolfgang Munchau, szef firmy badawczej Eurointelligence.

Po kilku miesiącach obawy dotyczące stanu greckich finansów publicznych zaczęły narastać. Nowy rząd w Atenach zmniejszył je w minimalnym stopniu. Obiecał wprawdzie, że zredukuje przyszłoroczny deficyt do 9,1 proc., i nawet w ekspresowym tempie przygotował nowelizację budżetu, ale niewielu analityków wierzy, że to mu się uda. Rząd chce bowiem naprawiać finanse publiczne głównie poprzez zwiększanie ściągalności podatków, co w tak skorumpowanym kraju (w rankingu Coruption Perception Index przygotowanym przez Transparency International plasującym się niewiele wyżej od Bułgarii) jest trudne do przeprowadzenia. Cięcia budżetowe będą niewielkie w porównaniu z potrzebami – dotkną głównie wojska i administracji państwowej. Jednocześnie rząd zwiększy wydatki socjalne.

Nawet jednak przeforsowanie tych niedużych cięć spowodowało rewoltę w rządzącej socjalistycznej partii PASOK. Bardziej bolesne obniżenie wydatków budżetowych mogłoby więc wywołać prawdziwy wybuch społecznego niezadowolenia. Od ponad roku dochodzi przecież na ulicach greckich miast do gwałtownych zamieszek, podczas których anarchiści znaczą swój szlak płonącymi samochodami i wybitymi witrynami sklepowymi. Dalsza eskalacja czerwonej anarchii uderzyłaby przede wszystkim w turystykę. Już i tak minionego lata do Grecji przyjechało o 20 proc. mniej turystów niż przed rokiem. W Turcji ich liczba zaś w tym czasie wzrosła...

Obecnie wielu greckich i unijnych polityków zapewnia, że Grecja nie zbankrutuje. Analitycy nie wykluczają jednak takiego scenariusza. – Istnieje ryzyko bankructwa, choć nie jest to nasz główny scenariusz. Być może jednak Grecja będzie musiała się zwrócić o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, tak jak w zeszłym roku Węgry.

Greckie finanse publiczne są dzisiaj w o wiele gorszym stanie, niż kiedykolwiek były węgierskie – twierdzi Lars Christensen, główny ekonomista Danske Banku. Rząd w Atenach ma więc bardzo niewielkie pole manewru. Władze nie mogą dokonać dewaluacji i drukować pieniędzy, bo są w strefie euro. Uratować państwa nie zdoła krajowy sektor finansowy.

W tym roku greckie banki pożyczyły od Europejskiego Banku Centralnego 40 mld euro. Kredyty te oprocentowane były na 1 proc. Banki wykorzystywały te pożyczki do zakupu greckich obligacji rządowych. Często zastawem dla kredytów z EBC były właśnie te papiery. EBC kończy jednak w tym miesiącu program udzielania preferencyjnych kredytów. Jeżeli rating Grecji będzie jeszcze obniżany, EBC może również odmówić od 2011 r. przyjmowania greckich obligacji jako zastawu. To skończyłoby się stratami helleńskich banków.

– Ewentualne bankructwo Grecji miałoby bardzo negatywne konsekwencje nie tylko dla krajów Europy Południowo-Wschodniej, ale również dla strefy euro. Krajom takim jak Włochy i Hiszpania o wiele trudniej byłoby się zapożyczać. Rynek już zresztą nie traktuje strefy euro jako całości, ale zaczyna rozróżniać poszczególne jej kraje – wyjaśnia Christensen.

[srodtytul]Bruksela jak Zeus Gromowładny [/srodtytul]

Analityków dziwi nie tyle stan finansów publicznych Grecji, co tolerowanie przez długie lata tej sytuacji w kręgach decyzyjnych UE. Na ostatnim, grudniowym, spotkaniu unijni ministrowie finansów byli wobec Hellady znowu wyjątkowo tolerancyjni. Ateny zostały co prawda upomniane, ale przynajmniej do lutego nie poniosą żadnych konsekwencji. Do tego czasu rząd Papandreou ma wykazać, że naprawdę stara się obniżyć deficyt. Jeśli tak się nie stanie, Bruksela będzie miała pełne prawo, by stracić cierpliwość.

– Strefa euro nie przyjdzie na ratunek, jeżeli Grecja nie spełni szeregu warunków, które UE może przedstawić Atenom w najbliższych miesiącach. Władze UE bardziej obawiają się moralnego ryzyka towarzyszącego udzieleniu pomocy niż skutków, jakie potencjalne bankructwo Grecji może przynieść innym krajom strefy euro. Gdyby miały wybór pomiędzy obroną zasad z Paktu Stabilności i Wzrostu a uratowaniem Grecji obecnie bardziej by były skłonne do wybrania pierwszej opcji – wskazał Munchau.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?