O ponad 20 proc. poszybował w górę indeks giełdy w dynamicznie rozwijającej się Sri Lance (w II kwartale roczny wzrost PKB wyniósł tam 8,5 proc.).
Zwyżka wskaźnika obejmującego spółki raczej niewielkie (prawie 10 proc. udziału w indeksie ma konglomerat John Keells o kapitalizacji niespełna 2 mld USD) jest imponująca – od początku roku wzrósł o 100 proc. O ile główny indeks w Sri Lance bije rekordy wszech czasów, o tyle większość pozostałych najlepszych rynków zdołała na razie pokonać rekordy obecnej hossy. Wyjątkiem jest giełda w Dubaju, gdzie kursy nie odrobiły jeszcze strat z przełomu roku spowodowanych obawami przed niewypłacalnością kraju.
Na liście outsiderów ponownie znalazły się giełdy grecka i irlandzka. Najwyraźniej kryzys budżetowy, który na głównych rynkach przestał być tematem numer jeden (pytanie czy na stałe), w borykających się z nim krajach ciągle zbiera żniwo. Grecki Athex zniwelował już niemal całe dobrze zapowiadające się odbicie z lipca i osunął się w pobliże dna bessy.
Indeks irlandzki jest zaś blisko poziomu najniższego od lipca 2009 r. Greckie akcje są już względnie tanie, ale brak perspektywy szybkiego wyjścia z recesji uniemożliwia trwałe wygaszenie potencjału spadkowego.