O prawie 32 proc., do 9,32 zł, poszybował wczoraj kurs Permedii na wieść o podniesieniu ceny w wezwaniu do 9,45 zł z 7 zł przez największego akcjonariusza – LU Chemie. To skutek interwencji Komisji Nadzoru Finansowanego, która potwierdziła wątpliwości, jakie zgłaszali drobni inwestorzy. – Analiza wykazała, że pierwotnie zaproponowana cena nie była zgodna z ustawowym minimum, bo w okresie ostatnich 12 miesięcy wzywający nabywał akcje po cenie wyższej, niż pierwotnie zaproponował w wezwaniu – wyjaśnia Łukasz Dajnowicz z urzędu KNF.
Średnio 24 proc. zysku
Powyżej ceny z wezwania jest już kurs Yawalu, na akcje którego w piątek ogłoszono wezwanie (więcej w ramce poniżej). Historia pokazuje, że na wezwaniach często można ugrać znacząco wyższą cenę, a ryzyko utraty pieniędzy jest niewielkie. W najgorszym wypadku można bowiem sprzedać akcje po początkowej cenie – z reguły wyższej od rynkowej. Wyrazistym przykładem ekstrazysku było przejęcie Eko Holdingu, gdzie inwestorzy ostatecznie za jedną akcję dostali aż 7 zł wobec pierwotnie proponowanych 4,1 zł.
Biorąc pod uwagę tylko majowe transakcje – jeśli ktoś kupił papiery firm w dniu ogłoszenia wezwania, do tej pory zarobił średnio 24 proc. Najwięcej na Permediach (38 proc.) i Mispolu (47 proc.). W przypadku tej ostatniej firmy stopa zwrotu wzrasta aż do 216 proc., jeśli jako bazę przyjmiemy cenę z pierwszego wezwania, ogłoszonego w grudniu ubiegłego roku.
Kuszą niskie wyceny
Wzrost aktywności dominujących akcjonariuszy to pokłosie m.in. relatywnie niskich wycen na giełdzie. Uwzględniając wczorajsze mocne zwyżki, od początku stycznia WIG stracił 1 proc., a WIG20 obniżył się 6 proc. – Rzeczywiście ostatnio ogłoszone wezwania są wykorzystaniem obecnych i historycznych (6-miesięcznych) niskich wycen niektórych firm na GPW – mówi Łukasz Rosiński, dyrektor zarządzający Infinity8.
Z kolei Krzysztof Pado, analityk DM BDM, zwraca uwagę, że przybywa wezwań dotychczasowych akcjonariuszy, jednak są to z reguły małe transakcje, a spółki, których dotyczą, nie znajdują się w centrum zainteresowania analityków. – Właściciele, którzy widzą niski poziom notowań w stosunku do historycznych danych, mogą uważać, że korzystniejsze jest wycofanie się z giełdy. Wielu właścicieli małych spółek narzeka też na koszty czy obowiązki informacyjne związane z obecnością na GPW – mówi Pado. Zwraca też uwagę, że jeśli porównamy liczbę ogłaszanych wezwań w tym roku i 2012 r., to wzrostu aktywności raczej nie widać. – W I półroczu ubiegłego roku mieliśmy m.in. takie spółki jak TU Europa, Mondi, Empik, Centrum Klima, BGŻ, Sygnity, czy Tarnów – przypomina.