Wezwania mogą być okazją do niezłego zarobku

W maju ogłoszono już wezwania do sprzedaży akcji czterech spółek. Niskie wyceny kuszą głównych udziałowców do zwiększenia zaangażowania. Są też szansą na zysk dla drobnych graczy.

Publikacja: 28.05.2013 14:00

Wezwania mogą być okazją do niezłego zarobku

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

O prawie 32 proc., do 9,32 zł, poszybował wczoraj kurs Permedii na wieść o podniesieniu ceny w wezwaniu do 9,45 zł z 7 zł przez największego akcjonariusza – LU Chemie. To skutek interwencji Komisji Nadzoru Finansowanego, która potwierdziła wątpliwości, jakie zgłaszali drobni inwestorzy. – Analiza wykazała, że pierwotnie zaproponowana cena nie była zgodna z ustawowym minimum, bo w okresie ostatnich 12 miesięcy wzywający nabywał akcje po cenie wyższej, niż pierwotnie zaproponował w wezwaniu – wyjaśnia Łukasz Dajnowicz z urzędu KNF.

Średnio 24 proc. zysku

Powyżej ceny z wezwania jest już kurs Yawalu, na akcje którego w piątek ogłoszono wezwanie (więcej w ramce poniżej). Historia pokazuje, że na wezwaniach często można ugrać znacząco wyższą cenę, a ryzyko utraty pieniędzy jest niewielkie. W najgorszym wypadku można bowiem sprzedać akcje po początkowej cenie – z reguły wyższej od rynkowej. Wyrazistym przykładem ekstrazysku było przejęcie Eko Holdingu, gdzie inwestorzy ostatecznie za jedną akcję dostali aż 7 zł wobec pierwotnie proponowanych 4,1 zł.

Biorąc pod uwagę tylko  majowe transakcje – jeśli ktoś kupił papiery firm w dniu ogłoszenia wezwania, do tej pory zarobił średnio 24 proc. Najwięcej na Permediach (38 proc.) i Mispolu (47 proc.). W przypadku tej ostatniej firmy stopa zwrotu wzrasta aż do 216 proc., jeśli jako bazę przyjmiemy cenę z pierwszego wezwania, ogłoszonego w grudniu ubiegłego roku.

Kuszą niskie wyceny

Wzrost aktywności dominujących akcjonariuszy to pokłosie m.in. relatywnie niskich wycen na giełdzie. Uwzględniając wczorajsze mocne zwyżki, od początku stycznia WIG stracił 1 proc., a WIG20 obniżył się 6 proc. – Rzeczywiście ostatnio ogłoszone wezwania są wykorzystaniem obecnych i historycznych (6-miesięcznych) niskich wycen niektórych firm na GPW – mówi Łukasz Rosiński, dyrektor zarządzający Infinity8.

Z kolei Krzysztof Pado, analityk DM BDM, zwraca uwagę, że  przybywa wezwań  dotychczasowych akcjonariuszy, jednak są to z reguły małe transakcje, a spółki, których dotyczą, nie znajdują się w centrum zainteresowania analityków. – Właściciele, którzy widzą niski poziom notowań w stosunku do historycznych danych, mogą uważać, że korzystniejsze jest wycofanie się z giełdy. Wielu właścicieli małych spółek narzeka też na koszty czy obowiązki informacyjne związane z obecnością na GPW – mówi Pado. Zwraca też uwagę, że jeśli porównamy liczbę ogłaszanych wezwań w tym roku i 2012 r., to wzrostu aktywności raczej nie widać. – W I półroczu ubiegłego roku mieliśmy m.in. takie spółki jak TU Europa, Mondi, Empik, Centrum Klima, BGŻ, Sygnity, czy Tarnów  – przypomina.

Kto na celowniku

Analitycy nie chcą typować spółek, które mogą zmienić właściciela w najbliższych miesiącach. Nie mają jednak wątpliwości, że sezon fuzji i przejęć dopiero się rozkręca. – Spodziewałbym się kolejnych wezwań zwłaszcza wśród mniejszych spółek przemysłowych. Niewykluczone są także oferty dla firm handlowych. Wezwań na duże firmy raczej nie będzie. Mają stabilny akcjonariat, a zagraniczni właściciele nie spieszą się z wykupem pozostałych akcjonariuszy, zwłaszcza że musieliby zapłacić premię ponad obecne notowania – mówi Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM. Dodaje, że w przypadku mniejszych spółek premia może być niższa. Powód? Akcje tych firm przeważnie cechuje niska płynność i część akcjonariuszy może skorzystać z oferty i?sprzedać papiery w wez­waniu.

Przykłady transakcji z 2012 i 2013 r. pokazują, że inwestorzy mają na oku głównie spółki produkcyjne. – Ale popularnością cieszy się także handel (Empik, Eko Holding) czy finanse (TU Europa, BGŻ). Potencjalnych kandydatów do przejęcia można też szukać w branży medycznej, aczkolwiek tu inwestorzy chyba bardziej cenią sobie podmioty, które nie są na rynku publicznym  – mówi Pado.

Z kolei Rosiński podkreśla, że typując firmy, na których akcje może zostać ogłoszone wezwanie, należy wziąć pod uwagę strukturę akcjonariatu. Prawdopodobieństwo wezwania rośnie, jeśli w spółce jest większościowy inwestor (najlepiej branżowy) lub fundusz typu private equity.

[email protected]

Yawal zniknie z notowań niezależnie od wyników wezwania

W najbliższych dniach ukaże się porządek obrad zwyczajnego walnego zgromadzenia Yawalu, które nie tylko podsumuje 2012 r., ale i zadecyduje o przyszłości spółki na giełdzie.

Główni akcjonariusze – rodzina Mzyków – ogłosili niedawno wezwanie do sprzedaży wszystkich akcji producenta wyrobów z aluminium z intencją zniesienia dematerializacji akcji. Oznacza to, że Mzykowie zamierzają skorzystać z art. 91 ustawy o ofercie. Decyzję o przywróceniu akcjom formy dokumentu może podjąć walne zgromadzenie, jeśli stawią się udziałowcy reprezentujący co najmniej 50 proc. kapitału. Do podjęcia uchwały potrzeba większości 80 proc. głosów.

Zanim zainteresowani zdjęciem spółki z giełdy akcjonariusze zażądają zwołania zgromadzenia z takim porządkiem obrad, muszą ogłosić wezwanie do sprzedaży wszystkich papierów pozostających poza ich kontrolą. Przy czym wynik wezwania nie ma żadnego znaczenia.

Rodzina Mzyków chce kupić w ramach wezwania 2,57?mln akcji, czyli wszystkie pozostające poza jej kontrolą. Teraz ma 2,62 mln papierów, co stanowi nieco ponad 50 proc. w kapitale – jednak dzięki uprzywilejowaniu daje aż 70,7 proc. głosów na WZA.

Zakładając, że na zgromadzenie stawią się tylko Mzykowie oraz główni udziałowcy mniejszościowi – fundusze Pioneer Pekao i małżeństwo Buchajskich – podjęcie uchwały o zniesieniu dematerializacji akcji będzie przesądzone.

Edmund Mzyk, główny akcjonariusz i prezes Yawalu, potwierdza, że zgromadzeniu zostanie przedstawiona propozycja uchwały o zniesieniu dematerializacji akcji.

– Powoli wybieram się na emeryturę, a mój syn Daniel zarządza już jedną spółką giełdową – jest prezesem Pagedu. Jego pomysł na dalszy rozwój Yawalu nie wymaga jego obecności na parkiecie – wyjaśnia Mzyk.

Cena oferowana w wezwa­niuto 5,99 zł za walor?–?minimalna, na jaką pozwalają przepisy.

Kapitalizacja spółki sięga 30,5 mln zł wobec 129 mln zł wartości księgowej.

Zdaniem Roberta Buchajskiego, cena zaproponowana przez rodzinę Mzyków nie jest atrakcyjna. – Yawal to spółka uzależniona od cykli z powodu dużej ekspozycji na branżę budowlaną. Wydaje mi się, że jesteśmy w okolicach dna, jeśli chodzi o koniunkturę giełdową i gospodarczą – mówi inwestor. Jak szacuje, średnia cena zakupu akcji przez jego rodzinę wynosiła około 4 zł.

Pioneer nie udzielił komentarza.

Skup akcji Polnej techniczną koniecznością

Zakłady Automatyki Polna to jedna z mniejszych inwestycji w portfelu jednego z najbogatszych Polaków – Zbigniewa Jakubasa.

W wyniku niedawnego umorzenia akcji własnych przez spółkę udział inwestora – z podmiotami zależnymi – wzrósł z 29,6 do 44,68 proc. Przekroczenie progu 33 proc. poskutkowało koniecznością ogłoszenia wezwania, w wyniku którego zaangażowanie Jakubasa może teoretycznie wzrosnąć do 66 proc. Jednak inwestor zadeklarował, że docelowo interesuje go udział w akcjonariacie na poziomie 33 proc. Czyli takiego, jaki miał zazwyczaj w czasie swojego długoletniego związku z przemyską firmą.

Jakubas zaoferował w wezwaniu najniższą cenę, na jaką pozwalają przepisy, czyli 12,33 zł. Bieżący kurs jest niewiele niższy.

Kapitalizacja Polnej wynosi 17?mln zł, podczas gdy wartość księgowa to blisko 30?mln zł.

Tymczasem zarząd we wczorajszym komunikacie ocenił, że biorąc pod uwagę wycenę akcji na parkiecie oraz sytuację spółki, zaproponowana cena jest adekwatna do notowań giełdowych w ostatnim okresie i odpowiada aktualnej wartości przedsiębiorstwa przy uwzględnieniu obecnej koniunktury na rynku.

Wezwanie to kolejne – i?wygląda na to, że nie ostatnie – ogniwo łańcucha wydarzeń, które rozpoczęły się jeszcze jesienią 2008 r. Polna przeprowadziła wówczas emisję akcji z zachowaniem prawa poboru – jednak przez kolejne lata nie potrafiła wpływów z niej  zagospodarować. Z różnych przyczyn nie wypaliło kilka projektów przejęć.

Zniecierpliwieni akcjonariusze zadecydowali więc, że niewykorzystana gotówka powinna do nich wrócić – stąd uchwała o skupie akcji własnych. Ostatecznie firma wydała na wieloetapowy buy back nawet więcej, niż zebrała uprzednio z emisji – ponad 9 mln zł.

Jakubas zadeklarował przy tym pomoc, jeśli spółka w przyszłości będzie pracować nad obiecującym projektem i?będzie potrzebować wsparcia kapitałowego.

Taka sytuacja może się wydarzyć już niedługo. Zarząd Polnej złożył bowiem ofertę w procedurze prywatyzacyjnej Warszawskich Zakładów Mechanicznych PZL-WZM. Skarb Państwa wystawiał już tę spółkę na sprzedaż w 2011 r. – jednak odstąpił od prywatyzacji bez podania przyczyn.?Spółka ma jednak w wyścigu o PZL-WZM kilku konkurentów – m.in. giełdowy Hydrotor.

Generalnie strategia Polnej zakłada rozwój organiczny.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty