Czego szukają na GPW?mniej znane biura z zagranicy?

Polskim spółkom giełdowym przyglądają się coraz częściej mało znane biura maklerskie z zagranicy. Część planuje nawet zatrudnić analityków w naszym kraju. Na razie ich raporty nie skłaniają inwestorów do zainwestowania większych pieniędzy na polskim rynku. Niemniej jednak coraz bardziej zróżnicowany „coverage”?to dowód na rosnące znaczenie GPW

Aktualizacja: 23.02.2017 22:41 Publikacja: 30.12.2011 05:59

Czego szukają na GPW?mniej znane biura z zagranicy?

Foto: Archiwum

Ostatnie dwa lata upłynęły pod znakiem ekspansji globalnych banków inwestycyjnych na polskim rynku. Swoje oddziały w Warszawie uruchomiła większość liczących się graczy, duża część z nich (Credit Suisse, Societe Generale, JP Morgan, Goldman Sachs, UBS) zdecydowała się również na zatrudnienie analityków skoncentrowanych tylko na polskim rynku. Dzięki temu zagraniczni inwestorzy częściej niż do tej pory dowiadują się o poczynaniach i wynikach polskich spółek, co – zdaniem wielu maklerów – przekłada się na konkretne zlecenia i wyższą płynność rynku. Świadczy o tym rekordowy udział zagranicy w obrotach na GPW (w pierwszym półroczu sięgnął  50?proc.). Zdalni brokerzy wykrajają dla ciebie coraz istotniejszą część maklerskiego tortu (w listopadzie ich udział w obrotach doszedł do rekordowych 27 proc.).

Giganci to nie wszystko

Raporty analityczne gigantów rynków kapitałowych to jednak niejedyny efekt otwarcia się GPW na świat. Wybranym polskim spółkom zaczęły się przyglądać także mniej znane biura. Przykładem może być amerykańskie Keefe Bruyette & Woods i Jefferies, niemieckie Berenberg Bank czy Dr. Kalliwoda, włoskie Mediobanca i Equita SIM, węgierski Concorde Securities, rosyjski Renaissance Capital oraz czeskie J&T Banka. Ich analitycy skupiają się głównie na największych emitentach, choć pojawiają się biura specjalizujące się w mniejszych spółkach. Duża część z nich zapowiada rozszerzenie listy polskich podmiotów, dla których będą wydawać rekomendacje.

Dla działów relacji inwestorskich naszych firm pojawienie się nowych analityków to nowe zjawisko. – Rzeczywiście, od kilku miesięcy obserwujemy większą aktywność biur z zagranicy, również tych mniejszych, niekoniecznie z pierwszej ligi bankowości inwestycyjnej na świecie. Ich raporty bazują na ogólnie dostępnych sprawozdaniach finansowych i informacjach o banku. Część analityków podłącza się do conference-calls. Nieliczni analitycy z tych biur przyjeżdżają specjalnie do Polski, aby spotkać się z przedstawicielami spółki – mówi Dariusz Choryło, szef Departamentu Relacji Inwestorskich i Strategicznych Analiz Rynkowych Pekao. W przypadku tego banku nowością są analizy Equita SIM, Berenberg Bank, Silkroutefinancial, jak też Cyrrus czy Concorde Securites.

– Raporty analityczne mniejszych lub mniej znanych zagranicznych podmiotów typu M&A house na temat polskich spółek to stosunkowo nowe zjawisko. Tym samym trudno o rzetelną ocenę ich działalności. Myślę, że potrzeba czasu, aby zweryfikować trafność wystawianych przez nie ocen – dodaje Katarzyna Otko-Dąbrowska, dyrektor zespołu relacji inwestorskich Banku Handlowego. Dla niej nowością jest współpraca z Silkroutefinancial czy EVA Dimensions.

– Przyglądanie się polskim spółkom przez tego typu podmioty świadczy o rosnącym znaczeniu warszawskiej giełdy i jej globalnej już pozycji – cieszy się Krzysztof Walenczak, były wiceminister skarbu odpowiedzialny za rynki kapitałowe. To on zachęcał banki inwestycyjne do otwierania polskich oddziałów. – To w żadnym razie nie są egzotyczne podmioty, a raczej gracze wyspecjalizowani w konkretnym regionie czy sektorze, cenieni przez inwestorów – precyzuje.

Sektor bankowy najważniejszy

Największe zainteresowanie zachodnich biur przykuwa polski sektor finansowy. – Budujemy w Londynie zespół analizujący banki z Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Polskie spółki są ważnym elementem benchmarków – a przez to muszą się znaleźć w naszym analitycznym portfolio – tłumaczy Ronny Rehn, analityk w londyńskim oddziale Keefe Bruyette & Woods. Na początku grudnia wywodzący się z Nowego Jorku broker zalecił unikanie polskich banków z uwagi na ryzyko, że rządowy program oszczędnościowy przełoży się negatywnie na konsumpcję Polaków – a tym samym popyt na kredyt. KBW wyróżnił jedynie Pekao jako instytucję o dużych rezerwach płynnościowych i kapitałowych. – Specjalizujemy się w branży finansowej, nie wykluczamy, że w przyszłości przyjrzymy się także PZU – dodaje Rehn.

W lipcu na taki krok zdecydowali się analitycy innego biura z nowojorskimi korzeniami – Jefferies. Zalecili kupowanie akcji naszego największego ubezpieczyciela, wyznaczając cenę docelową o 18 proc. wyższą niż ówczesny kurs akcji. Jak dotąd ich przewidywania się nie sprawdziły.

Polski sektor bankowy stał się także celem włoskich analityków. Rekomendacje dla PKO BP wydaje biuro maklerskie banku Mediobanca. – Wybraliśmy tę spółkę dlatego, że jest największą instytucją finansową w Polsce, zresztą analizowanie Pekao, kiedy przyglądamy się już od dawna UniCredit, nie jest racjonalne. PKO BP dołączył do grupy największych banków regionu, które „pokrywamy". Bazujemy na analizie trendów makro, nie skupiając się zanadto na specyfice pojedynczych spółek. Oczywiście, przyglądamy się także innym dużym graczom w Polsce, ale ich nie wyceniamy – wyjaśnia Ricardo Rovere, analityk Mediobanca.

Nieco inną strategię ma niebankowe biuro maklerskie Equita SIM, należące do amerykańskiego funduszu private equity J.C. Flowers. Dla jego analityków celem stało się właśnie Pekao. W grudniu pojawiła się rekomendacja „trzymaj" dla akcji tego banku, z ceną docelową 162 zł.

– Przyglądamy się tym krajom, w których włoskie banki mają udział w lokalnym sektorze bankowym, wybieramy interesujące aktywa i bazujemy na analizie fundamentalnej. Widzimy, że inwestorzy interesują się polskim rynkiem i próbują porównać trendy i zagrożenia na nim występujące z tym, co się dzieje w  „peryferyjnych" krajach strefy euro, jak Włochy czy Hiszpania – relacjonuje Giovanni Razzoli, analityk Equita SIM.

Zupełnie inną motywację mają biura z krajów Europy Środkowej. – Rozszerzyliśmy nasze analizy na kraje regionu już w 2007 r. W tamtym czasie węgierskie fundusze emerytalne mogły inwestować za granicą swobodniej niż polskie OFE. Pojawił się więc popyt na informacje. Oczywiście, na rynku dostępne były różne analizy spoza Węgier, ale zarządzający woleli krajowy research. W tym samym czasie obserwowaliśmy, że węgierski rynek kapitałowy powoli wysycha, spółek wycofujących papiery z obrotu było więcej niż nowych emitentów – tłumaczy Attila Gyurcsik, szef działu analiz węgierskiego Concorde Securities. Biuro wycenia m.in. Pekao, PKO?BP, ale też KGHM czy Telekomunikację Polską.

Siła Warszawy

– Wystartowaliśmy z rekomendacjami dla niektórych spółek z regionu, aby rozszerzyć ofertę dla naszych klientów. Nie zapominajmy, że Warszawa stała się największym rynkiem, który daje dużo większe możliwości inwestycyjne niż praska giełda, ma odpowiednią kapitalizację i płynność – podkreśla Milan Lavicka, analityk domu maklerskiego J&T Banka (analizuje PKO?BP).

Nie wszystkim jednak się udało. – Przed kilkoma laty planowaliśmy raporty o wielu polskich spółkach, ponieważ w naszej opinii wasz rynek jest bardzo interesujący. Niestety, kryzys finansowy przeszkodził nam w tych zamiarach. Klienci wciąż jednak pytają o materiały analityczne. Sądzę więc, że wrócimy do tematu, jak będzie to możliwe – wyjaśnia Marek Hatlapatka, szef działu analiz czeskiego Cyrrus.

Zaskakującym portfolio analizowanych spółek (Kino Polska, Polmed, K2 Internet)?może się pochwalić niemieckie biuro Dr. Kalliwoda Research. – Małe spółki potrzebują analityków. My zaś poszukujemy ciekawych, niedowartościowanych firm, z czytelnym modelem biznesowym i otwartych na komunikowanie się z rynkiem. Przygotowujemy także analizy sektorowe, w których jest miejsce dla polskich podmiotów – wyjaśnia Norbert Kalliwoda, twórca biura. Informuje jednocześnie, że tworzy spółkę zależną w Warszawie i szuka analityków na Polskę. Zakres raportów biura (obecnie m.in. IT, media, ochrona zdrowia, obróbka metali) będzie rozszerzony o branże: motoryzacyjną i wysokich technologii.

Raporty nie przekładają się na zlecenia

Polskie spółki nie dostrzegają jednak, aby nowe raporty przełożyły się na wzrost obrotów ich akcjami. – Na razie nie widzę, aby ci nowi brokerzy przyprowadzali na nasz rynek nowych inwestorów. Moim zdaniem wiarygodną ocenę pracy tych nowych zagranicznych analityków i stojących za nimi biur maklerskich będzie można wystawić za kilkanaście miesięcy, kiedy będziemy dysponować większą liczbą raportów. Wtedy powiedzą one coś więcej o jakości pracy analityków i zobaczymy, że ich aktywność na polskim rynku jest kontynuowana – mówi Dariusz Choryło z Pekao.

Według Giovanniego Razzoli z Equita SIM nie należy się spodziewać, że nowe raporty przełożą się szybko na większą liczbę zleceń. – Już teraz zagraniczni inwestorzy zajmują bardzo eksponowaną pozycję w krajach emerging markets i nie chcą brać na siebie dodatkowego ryzyka – argumentuje.

Polscy analitycy nie wróżą zagranicznym kolegom wielu sukcesów. – Analizowanie zagranicznych spółek jest pokusą także dla polskich biur. Nie zdecydowaliśmy się jednak na takie rozwiązanie. Największym spółkom notowanym na innych parkietach przygląda się bowiem sporo analityków. Trudno w tym gronie wnieść jakąś wartość dodaną. Najlepsi czerpią informacje nie tylko z raportów, ale ze spotkań i codziennej lektury prasy lokalnej. Tu pojawiają się ograniczenia językowe. Z tego powodu zagranicznym biurom, które zaczęły analizować polskie spółki, nie mając zespołu w Warszawie, też nie będzie łatwo. Szczególnie że konkurencja jest bardzo duża – uważa Michał Marczak, szef analityków Domu Inwestycyjnego BRE Banku. – Zdaję sobie sprawę, że większość z nich chce zaoferować klientom szersze spojrzenie na rynek Europy Środkowej, ale zagraniczne fundusze mają też do wyboru ofertę globalnych banków inwestycyjnych, które mają już zespoły analityczne w Warszawie. Jedyne, czym mogą się wyróżnić mniejsze biura zagraniczne, to jakaś szokująca teza czy strategia inwestycyjna, znacznie odbiegająca od konsensusu. Inaczej pozostaną w dużej mierze niezauważone. Pytanie tylko, ile razy można trafić, stawiając na konia, który nie jest faworytem? – dodaje.

Reprezentanci zachodnich biur nie podzielają takiej opinii. – Owszem, mamy do czynienia z asymetrią, jeżeli chodzi o dostęp do informacji, z uwagi m.in. na trudności językowe. Jednak rolą emitentów i ich działów relacji inwestorskich jest zapewnianie równych szans dla analityków różnych biur – uważa Giovanni Razzoli z Equita SIM. – Za naszymi raportami może przemawiać fakt, że od lat działamy na rozwiniętych rynkach i nasze doświadczenie pozwala nam spojrzeć na Polskę z innej, bardziej długoterminowej perspektywy. Np. w przypadku sektora bankowego widzimy, że polscy analitycy nie doceniają ryzyka płynnościowego związanego z lokowaniem depozytów klientów na krótkie okresy – przypomina włoski analityk.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?