Indeks Baltic Dry (BDI) spadł w lipcu poniżej granicy 1000 pkt. To już trzecia taka sytuacja w tym roku. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że granica ta pękła po raz ostatni po załamaniu w 2008 r. związanym z kryzysem na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych.
Co oznacza takie zachowanie wskaźnika? W skrócie to, że zamówienia na podstawowe surowce spadają, czyli światowi producenci wstrzymują się z inwestycjami. Potwierdzają się zatem negatywne sygnały wysyłane w ostatnich miesiącach przez wskaźniki wyprzedzające PMI?dla kluczowych gospodarek naszego globu – amerykańskiej i europejskiej.
Technika vs gospodarka
Eksperci wykorzystujący BDI w swoich analizach studzą pesymizm, który wynika z jego wskazań. Podkreślają, że indeks stracił swoje prognostyczne właściwości po 2008 r., ponieważ wyraźnie wzrosła wówczas liczba statków na szlakach transportowych, które ten wskaźnik uwzględnia. Może to sugerować, że jego znaczenie zostało zniekształcone przez zwiększoną podaż środków transportu, a popyt na surowce nie jest już główną determinantą jego zachowania. Problem w tym, że wykres indeksu nadal całkiem nieźle odzwierciedla niepokojącą sytuację gospodarczą i potwierdza marazm, jaki zagościł na wielu rynkach giełdowych, w tym na warszawskim.
Niepokojący trend spadkowy
Indeks BDI nie „korzystał" zbyt długo z hossy w latach 2009-2010, która napędzana była przez politykę luzowania ilościowego. W?listopadzie 2009 r. zakończył falę wzrostową na poziomie 4600 pkt i zaczął spadać. Pułap obniża nieprzerwanie do dziś – w lutym zanotował nowy dołek 647 pkt, a od początku lipca zmierza w kierunku kolejnych minimów. Jego śladami na początku 2011 r. podążył przemysłowy PMI?strefy euro i do dziś nie odstępuje go na krok.
Mamy więc dwa wskaźniki wyprzedzające, które od dłuższego czasu utrzymują spadkową tendencję. O ile indeks BDI przebił już dołek z 2008 r., to PMI cały czas od granicy 33,5 pkt (minimum z 2008 r.) dzieli spory dystans. Jeśli więc pozytywna korelacja się utrzyma, końca spowolnienia gospodarczego szybko nie zobaczymy.