Na rynki powoli powraca niepokój związany z sytuacją w strefie euro. Powody doń dała m.in. Katalonia, która stanęła na krawędzi bankructwa i musiała we wtorek poprosić madrycki rząd o 5 mld euro pomocy. W środę po wsparcie zgłosiła się Murcja, wcześniej o pomoc poprosiła Walencja.
W kolejce do rządowej kasy mogą stanąć wkrótce inne regiony. Ich zadłużenie sięga łącznie 145 mld euro, z czego 36 mld euro musi być refinansowane do końca tego roku. To ekstremalnie trudne zadanie, gdyż wiele hiszpańskich samorządów jest praktycznie odciętych od rynku. Jedynym wyjściem jest więc dla nich szukanie pieniędzy w – i tak już nieźle „połatanym" – budżecie centralnym.
– Przyznawanie pieniędzy regionom mającym kłopoty nie rozwiąże głównego problemu, jakim jest brak kontroli rządu nad ich wydatkami. Wprowadzenie kontroli będzie bardzo trudne ze względów politycznych, szczególnie w Katalonii i w Kraju Basków. Już teraz Katalonia mówi, że nie zaakceptuje żadnych warunków pomocy finansowej – wskazuje Louise Cooper, analityk z BGC?Partners.
Włochy nie są obecnie tak mocno doświadczane przez rynkową presję. Zdołały wczoraj sprzedać półroczne bony skarbowe warte 9 mld euro ze średnią rentownością 1,59 proc. – najniższą od marca. Rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich lekko spadła w środę po południu do 5,8?proc. Premier Włoch Mario Monti wciąż widzi jednak powody do dużej ostrożności i ostrzega, że kryzys w strefie euro odczują nawet Niemcy.
– Duże różnice między rentownością obligacji w strefie euro przyczyniają się do wzrostu podaży pieniądza w Niemczech, co skutkuje zaniżonymi rynkowymi stopami procentowymi, wzrostem cen obligacji oraz presją na zwyżkę cen domów – to tworzy ryzyko inflacyjne dla Niemiec, które z pewnością nie leży w interesie ani Europejskiego Banku Centralnego, ani Niemiec – stwierdził włoski premier.