Północny kraniec strefy euro grozi zawaleniem

Finlandia nie odnosi szczególnie wysokich korzyści z obecności w strefie euro, jej główni partnerzy handlowi to państwa spoza eurolandu, a cierpliwość Finów do eurobankrutów z Południa jest na wyczerpaniu. Czy to wystarczy, by Helsinki opuściły unię walutową?

Aktualizacja: 12.02.2017 20:59 Publikacja: 09.09.2012 10:26

Hubert Kozieł

Hubert Kozieł

Foto: Archiwum

O wyjściu ze strefy euro Grecji oraz innych krajów południa Europy ekonomiści, politycy i media spekulują od ponad dwóch lat. Grexit, bo tak w skrócie nazwano możliwą secesję Grecji z eurolandu, już wielokrotnie elektryzował inwestorów, a wielkie banki i spółki przygotowują się na niego od wielu miesięcy. Unia walutowa jest jednak zagrożona również z północnej flanki. Do ekonomicznego słownika weszło określenie Fixit, czyli wyjście Finlandii ze strefy euro.

Czemu akurat analitycy uparli się wyrzucać ten peryferyjny, nordycki kraj? Jest to przede wszystkim państwo, które mocno kontestuje wszelkie programy ratunkowe dla eurobankrutów. Jego minister spraw zagranicznych Erkki Tuomioja zaszokował niedawno europejski establishment polityczny, otwarcie mówiąc, że jego kraj przygotowuje plan awaryjny na wypadek rozpadu strefy euro. Niby nic szokującego, ale jego koledzy z rządu zaczęli po tym oświadczeniu deklarować na wyścigi, że Finlandia jest „w 100 proc. oddana euro", tak jakby Bruksela nie była pewna lojalności Helsinek. Trudno się zresztą dziwić podejrzeniom gęstniejącym wokół Finlandii. – Nie będziemy się trzymać euro za wszelką cenę – deklarowała wcześniej Jutta Urpilainen, fińska minister finansów.

Fiskalny prymus

Rzut oka na fińskie statystyki gospodarcze wywołuje wrażenie, że kraj ten funkcjonuje w innej rzeczywistości ekonomicznej niż strefa euro. Deficyt finansów publicznych wynosił tam w 2011 r. jedynie 0,5 proc. PKB, a dług publiczny 48,6 proc. PKB. Od 1996 r. Finlandia nieprzerwanie wypełnia kryteria z Maastricht (warunki przyjęcia do strefy euro) dotyczące długu i deficytu. Nie zdarzyło się to jak dotąd żadnemu innemu krajowi UE. Jest jedynym państwem eurolandu, które ma najwyższy rating AAA z perspektywą stabilną.

Te osiągnięcia są tym bardziej godne podziwu, że na początku lat 90. Finlandia przeżywała ciężki kryzys gospodarczy spowodowany m.in. załamaniem handlu z rozpadającym się ZSRR. W 1991 r. jej PKB spadł o 6 proc., bezrobocie sięgało 18 proc., a rząd musiał ratować banki. Finowie jednak zdołali wyjść własnymi siłami z ekonomicznej opresji. Tym ciężej jest fińskiemu społeczeństwu teraz zaakceptować, że musi pomagać krajom takim jak Hiszpania czy Grecja. – Międzynarodowy Fundusz Walutowy pukał wówczas do naszych drzwi. Powiedzieliśmy sobie „nigdy więcej" i znowu jesteśmy w kryzysie z powodu cudzej winy – twierdzi Alexander Stubb, fiński minister ds. europejskich.

Finlandia nie jest również zbyt mocno powiązana handlowo z resztą eurolandu. Ponad dwie trzecie jej eksportu idzie do krajów spoza strefy euro: państw skandynawskich, Rosji i USA. Jej banki nie są zaangażowane w aktywa państw z południa Europy. Frustrować Finów musi to, że tym, co łączy ich kraj z resztą eurolandu, jest podobnie wolny wzrost gospodarczy. Według prognoz MFW wyniesie on w tym roku 0,6 proc., gdy w sąsiednich, nienależących do eurolandu Szwecji i Norwegii odpowiednio: 0,9 proc. i 1,8 proc.

Euroentuzjastów z całego świata szczególnie niepokoi natomiast niestabilna fińska scena polityczna. W zeszłorocznych wyborach parlamentarnych 19 proc. głosów zdobyła nacjonalistyczna partia Prawdziwi Finowie kontestująca obecność kraju w strefie euro. By nie dopuścić eurosceptyków do rządu, zmontowano kruchą konserwatywno-socjalistyczną koalicję. Jeden z jej filarów – socjaldemokraci – konkuruje z Prawdziwymi Finami o podobny elektorat, więc musi od czasu do czasu ponarzekać na euro. Tymczasem każda pożyczka pomocowa gwarantowana przez Finlandię musi być zaakceptowana przez parlament, co oczywiście stwarza komplikacje przy ratowaniu kolejnych eurobankrutów. By ominąć fińską rafę, Bruksela musiała się zgodzić na to, by Finlandia otrzymała zabezpieczenie dla pożyczek pomocowych udzielanych Grecji.

Cierpliwość Finów do eurobankrutów jest już więc dobrem mocno deficytowym, a kolejne pakiety ratunkowe dla krajów z południa eurolandu mogą ją wyczerpać. – Nieprzerwanie twarde stanowisko Finlandii wobec pomocy dla państw strefy euro zwiększa ryzyko tego, że euroland nie przyjmie rozwiązań koniecznych, by unia walutowa została zachowana w całości. Finlandia, tak jak Grecja, przechodziła w przeszłości ciężki kryzys, z którego wyszła o własnych siłach. Nie jest trudno zrozumieć, dlaczego Helsinkom tak bardzo nie podobają się greckie prośby, by nieco rozłożyć w czasie nakazaną konsolidację fiskalną – wskazuje Ben May, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.

– Podatnicy są wściekli. Nie ma żadnych reguł mówiących, jak wyjść ze strefy euro, ale jej rozpad jest tylko kwestią czasu. Oderwą się kraje Północy albo państwa Południa, gdyż kaftan bezpieczeństwa w postaci euro wpędza miliony ludzi w nędzę. Na razie nikt nie chce jednak wycofać się jako pierwszy i przyjąć na siebie całej winy za rozpad – uważa Timo Soini, przywódca Prawdziwych Finów.

Testowanie determinacji

Kontestowanie przez Finów pomocy dla eurobankrutów cieszy już niemieckich eurosceptycznych ekonomistów przekonanych, że ten kraj może wyręczyć Niemcy w dziele rozmontowania strefy euro. – My nie możemy tego zrobić, ale Finowie już tak – twierdzi Hans-Olaf Henkel, były szef Federacji Niemieckiego Przemysłu, profesor Uniwersytetu w Mannheim.

Co więc jeszcze trzyma Finów w strefie euro (oprócz brukselskiego kursu ich mainstreamowych polityków)? Tak jak inne państwa, strach przed konsekwencjami rozpadu unii walutowej. Wyjście Finlandii mogłoby zdaniem analityków wywołać o wiele gorsze skutki dla europejskiej gospodarki niż secesja spisanej na straty Grecji. – W najlepszym razie wyjście ze strefy euro doprowadziłoby do osłabienia eksportu i wzrostu gospodarczego. W najgorszym ucieczka Finlandii lub innego kraju z ratingiem AAA spowodowałaby ucieczki innych państw. Opuszczając strefę euro, Finlandia opuści również mechanizmy ratunkowe, takie jak ESM czy EFSF, co spowoduje reakcję krajów, które muszą płacić na kraje z peryferii eurolandu. Mogą więc wyjść Holandia lub Belgia, a to spowodowałoby całkowity rozpad strefy euro. Państwa z peryferii zbankrutowałyby, a na to nałożyłby się upadek systemu Target 2 (system rozliczeń międzybankowych w czasie rzeczywistym w UE) oraz innych systemów finansowych, więc koszty byłyby bardzo wysokie. To doprowadziłoby do kryzysu bankowego i depresji w Europie. Choć obecność w eurolandzie prawdopodobnie szkodzi ożywieniu gospodarczemu w Finlandii, opuszczenie unii walutowej teraz niosłoby ze sobą dużo większe koszty niż dalsze członkostwo – piszą analitycy fińskiej firmy badawczej GnS Economics.

Za dalszym pobytem kraju w strefie euro przemawiają również strategiczne względy. Te same, które sprawiły, że Estonia, pomimo kryzysu, weszła do strefy euro, a społeczeństwa państw bałtyckich pokornie przyjęły bardzo bolesne reformy fiskalne. Źródłem eurodeterminacji Litwinów, Łotyszy, Estończyków i Finów są obawy przed Rosją i jej żarłocznym, aroganckim imperializmem. „Rosyjski niedźwiedź powstrzymuje Finlandię przed opuszczeniem strefy euro" – trafnie napisał Ambrose Evans-Pritchard, publicysta „Daily Telegraph". – W uczestnictwie w UE i strefie euro chodzi o to, by trzymać się najdalej jak to możliwe od Moskwy. Naszym strategicznym celem jest jak największe zakotwiczenie Finlandii w systemie zachodnim – wyjaśnia Tapio Raunio, politolog z Uniwersytetu Tampere.

Problem w tym, że system zachodni się zmienia. Finlandia musi więc znowu negocjować swoje w nim miejsce. I stąd nagłe przypływy eurosceptycyzmu wśród opinii publicznej i polityków. – Wszelkie próby zmuszenia Finlandii do osłabienia jej stanowiska mogą okazać się głupotą, jeśli Helsinki podniosą rękawicę i zagrożą wyjściem ze strefy euro – uważa Ben May. Część ekspertów wybiega już jednak myślą w przyszłość i zastanawia się, jak Finlandia będzie funkcjonowała w ewentualnej zmniejszonej strefie euro i wskazuje, że może to nie być sytuacja korzystna dla kraju. – Jeżeli w eurolandzie pozostaną tylko silne kraje, może to być zagrożeniem dla Finlandii. Kraj może się wówczas stać najbardziej wrażliwą i najsłabszą gospodarką strefy. Jeśli zdarzenia doprowadzą do stworzenia takiej pomniejszonej strefy euro, Finlandia powinna zrewidować swoją politykę. W takim przypadku mogłoby być dla niej korzystniejsze stworzenie unii walutowej z państwami nordyckimi albo powrót do własnej waluty – wskazują analitycy GnS Economics. Fixit jest więc prawdopodobny, ale dopiero na długo po Grexicie.

[email protected]

Jutta Urpilainen, fińska minister finansów

Przewodnicząca Socjaldemokratycznej Partii Finlandii już wielokrotnie szokowała Brukselę, mówiąc, że Finlandia nie chce płacić za błędy eurobankrutów i nie uważa członkostwa w strefie euro za świętość. Ta ostra retoryka to w dużej mierze element walki o elektorat prowadzonej przeciw nacjonalistycznym Prawdziwym Finom.

Fińska giełda kiepsko się prezentuje na tle regionu

Fiński rynek akcji nie daje w tym roku zarobić inwestorom. Od początku stycznia indeks OMX Helsinki spadł już o prawie 4 proc., w ciągu ostatnich 12 miesięcy stracił blisko 1 proc. Helsińska giełda jest dosyć małym parkietem, a kiepska koniunktura na tym rynku jest spowodowana m.in. przez to, że inwestorzy nie najlepiej oceniają koncern Nokia, największą spółkę na giełdzie w Helsinkach. Od początku roku akcje Nokii straciły już ponad 40 proc. Jej wyniki rozczarowują, a inwestorzy mają wrażenie, że ta firma przegrywa konkurencję z Apple i Samsungiem.

Kłopoty Nokii sprawiają, że fiński rynek akcji wyróżnia się negatywnie spośród innych skandynawskich rynków. OMX Stockholm, główny indeks szwedzkiej giełdy, zyskał w tym roku już prawie 4 proc., OBX, główny indeks parkietu w Oslo, wzrósł w tym czasie o ponad 12 proc., a duński OMX Copenhagen zyskał ponad 22 proc. Na korzyść giełd Szwecji, Danii oraz Norwegii działa również to, że kraje te mają według wielu analityków dosyć dobre perspektywy gospodarcze i w mniejszym stopniu niż Finlandię dotyczą ich skomplikowane problemy polityczne i ekonomiczne strefy euro.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?