W Stanach na bessę za wcześnie, a w Polsce powinna się kończyć

Po takich zniżkach, jakie w tym roku mieliśmy na GPW, warto się już poważnie zastanowić nad wejściem na rynek – uważają zarządzający z TFI. Idealny moment wskazać trudno, ale lepiej uzupełniać portfel podczas spadków.

Publikacja: 30.10.2018 13:30

W Stanach na bessę za wcześnie, a w Polsce powinna się kończyć

Foto: AFP

Poprzedni tydzień zatrząsł giełdami, ale nie zrobił większego wrażenia na polskich zarządzających.

Wszystko w rękach USA

Jesień miała wyglądać inaczej na warszawskiej giełdzie. Przeważały opinie, że dla małych i średnich spółek, które są w bessie od miesięcy, impulsem do zmiany trendu będą lepsze wyniki kwartalne, a także wezwania inwestorów na akcje. Zamiast rosnącego popytu na akcje „misiów", znacznie wzrosła podaż ich akcji z TFI, co jeszcze mocniej nakręciło spadki mWIG40 i sWIG80. Z kolei dla dużych spółek impulsem miało być przesunięcie Polski z grona rynków wschodzących do rozwiniętych według klasyfikacji FTSE Russell. Co prawda w poniedziałek WIG20 odrabiał znaczną część strat z bardzo trudnej piątkowej sesji, jednak pod koniec zeszłego tygodnia zaliczył nowy w tym roku dołek i pierwszy raz od lutego 2017 r. znalazł się poniżej 2100 pkt.

Podobną sytuację mamy na WIG, indeksie szerokiego rynku. W cenach zamknięcia od styczniowego szczytu stracił do piątku już blisko 20 proc. Nie jest to jednak pierwszy przypadek tak silnej zniżki podczas tej hossy, która rozpoczęła się w 2009 r. Od szczytu w kwietniu 2011 r. przez dwa miesiące WIG runął o blisko 27 proc., natomiast z najwyższego poziomu w 2015 r. spadł w około pół roku o niecałe 27 proc.

Foto: GG Parkiet

Gdyby historia miała się powtórzyć, oznaczałoby to, że niebawem na GPW doszłoby do całkowitej zmiany nastrojów. Zbliżamy się również do końca roku – okresu zazwyczaj udanego dla rynków akcji. Są więc argumenty za zmianą kierunku indeksów. – Zniżki wynikają z przewagi podaży nad popytem, a to w głównej mierze jest efektem odpływów z funduszy inwestycyjnych, wynikających z zamieszania wokół GetBacku, oraz załamania idei funduszy absolutnej stopy zwrotu, które w Polsce nie do końca były zarządzane jako absolute return, tylko jak fundusze „misiów" – zauważa Piotr Zagała, zarządzający TFI BGŻ BNP.

Indeks dużych spółek ostatnio zachowuje się podobnie jak inne rynki wschodzące. Całej grupie nie sprzyja rosnący dolar oraz konflikt handlowy między USA a Chinami, który rozwija się nie do końca zgodnie z przewidywaniami ekspertów. Zamiast słabnąć – nasila się.

Dla nastrojów na globalnych rynkach kluczowe jest jednak to, co dzieje się na parkiecie w USA. Obecnie trwa tam sezon wyników, sporo spółek znów prezentuje rezultaty lepsze od założeń analityków, którzy liczą, że niebawem firmy znów ruszą do skupów swoich akcji, co będzie napędzać dalsze zwyżki. O możliwej bessie w USA raczej nikt nie wspomina.

Odbicie teraz. Albo za rok

O ile w Polsce załamanie giełdy można łatwo wytłumaczyć kryzysem zaufania inwestorów, o tyle zniżki na globalnych rynkach są efektem czynników fundamentalnych. Zagała jako główne wymienia: obawy o dynamikę EPS (zysku na akcję) wynikające z wojen handlowych (obciążenia w postaci narzutów importowych wpłyną na wyniki importerów i eksporterów – beneficjentem będzie państwo), zbyt wysokie wyceny spółek wzrostowych (głównie FANG), rosnące stopy procentowe w USA (a w szczególności tempo ich wzrostu – w trakcie hossy lat 2003–2008 mieliśmy kilkanaście podwyżek stóp i nie przeszkadzało to w zwyżkach) oraz możliwy szczyt w cyklu koniunkturalnym. – Cykle na giełdzie i w gospodarce zostały zakłócone przez druk pieniądza. O ile przy tym poziomie wskaźników koniunktury oczekiwałbym początków bessy, o tyle obecne poziomy stóp procentowych w porównaniu z dywidendami z akcji sugerują, że bessa nie jest konieczna. Obecnemu cyklowi gospodarczemu nie towarzyszył też hurraoptymizm drobnych inwestorów. Nie ma kto panikować – zauważa Zagała.

W poniedziałek giełdy odbijały. Według Andrzeja Domańskiego, członka zarządu Eques Investment TFI, wpływ na to miało utrzymanie ratingu dla Włoch przez agencję S&P, zamiar obniżenia podatków od zakupu nowych aut w Chinach oraz wiadomość, że kanclerz Merkel nie będzie ubiegać się ponownie o przywództwo w CDU. Domański uważa, że polski rynek będzie się jeszcze chwilę borykać z umorzeniami, choćby ze względu na bardzo słabe wyniki funduszy akcji. – Natomiast ta fala będzie z każdym miesiącem coraz słabsza. Ostatecznie najważniejsze są wyceny, a w przypadku „misiów" dostrzegamy wiele atrakcyjnie wycenionych firm. Oczywiście na horyzoncie dostrzegamy pewne rafy. W tym roku dla wszystkich spółek problemem były rosnące koszty pracy, a w przyszłym będą to wyższe rachunki za prąd – przewiduje Domański. – Nawet jeśli jednak je uwzględnimy, to i tak na rynku jest wiele firm wycenionych za nisko.

Ekspert Eques TFI zakłada, że umorzenia powinny wygasnąć zaraz przed planowanym uruchomieniem Pracowniczych Planów Kapitałowych. – Wydaje się, że moment na akumulację akcji małych i średnich przedsiębiorstw jest już dosyć blisko – ocenia Domański.

Mniej cierpliwy jest Jakub Menc, zarządzający Skarbiec TFI. Jak zauważa, dziś polscy inwestorzy po prostu boją się akcji, a historia pokazuje, że to właśnie takie momenty należy wykorzystywać. – Sądzę, że największe spadki są już za nami. Jest tanio i widać to po wezwaniach na spółki, a będzie ich jeszcze więcej. W dołek trafić bardzo trudno, dlatego już wcześniej sugerowałem rozłożenie zakupów na wrzesień, październik, listopad i grudzień – podpowiada.

Seweryn Masalski, zarządzający w MM Prime TFI, mówi o dwóch scenariuszach. Pozytywny zakłada, że zeszłotygodniowe spadki, zakończone piątkową lekką paniką to koniec zniżek i teraz nastąpi kolejna faza hossy, która zakończy się dopiero za kilka kwartałów w związku z załamaniem gospodarczym w USA, wywołanym kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. – Negatywny scenariusz bazuje na założeniu, że jesteśmy już w Polsce w fazie bessy, która spowodowana jest przez rosnące koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Bessa ta może sprowadzić WIG grubo poniżej 50 tys. pkt, co oznacza co najmniej 10-proc. spadek z dzisiejszych poziomów – mówi Masalski.

– W Polsce obecne katharsis na małych spółkach daje solidne podstawy do hossy – im silniej spadniemy, tym większa hossa potem nastąpi – twierdzi Zagała. – Zatem spadki zakończą się teraz. Albo za rok – uważa.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?