W naszych analizach wielokrotnie pokazywaliśmy, że kierunek polityki monetarnej głównych banków centralnych z amerykańską Rezerwą Federalną na czele ma zasadnicze znaczenie dla rynków finansowych. Kolejny raz warto podkreślić, że dołek w ramach marcowej „koronawirusowej" paniki ukształtował się dokładnie w momencie, gdy Fed ogłosił „QE bez limitu", zabierając się za skup aktywów w niewidzianym nigdy tempie. Sumy bilansowe Fedu, ale też innych głównych banków centralnych rosną jak na drożdżach.
Nowy wskaźnik Buffetta
Tym razem odniesiemy się jednak nie tyle do poziomu sum bilansowych, ile bezpośrednio do szerszego pojęcia, jakim jest podaż pieniądza. Zainspirowały nas podpatrzone w zachodnich analizach rozważania na temat relacji między właśnie podażą pieniądza a poziomem indeksu S&P 500. Jeden z analityków nazwał współczynnik wielkości kapitalizacji giełdowej akcji na Wall Street i podaży pieniądza (a konkretnie M2 = gotówka w obiegu + depozyty na żądanie + depozyty o stosunkowo krótkiej zapadalności) „nowym wskaźnikiem Buffetta".
To proste stwierdzenie zawiera w sobie o wiele więcej, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Otóż tradycyjny „wskaźnik Buffetta" (wypromowany przez słynnego inwestora w artykule z początku tego wieku) to stosunek kapitalizacji do wielkości PKB. Ów miernik obecnie jest na bardzo wysokich poziomach, co miałoby oznaczać silne przewartościowanie akcji i implikować bardzo rozczarowujące stopy zwrotu w horyzoncie wieloletnim. Podstawowe zastrzeżenie wobec tej miary jest jednak takie, że na przestrzeni lat notowane na Wall Street koncerny stały się globalnymi gigantami, więc porównywanie ich kapitalizacji z amerykańskim PKB niekoniecznie ma sens. Zresztą sam Buffett od lat nie odwoływał się do tego wskaźnika nazwanego szumnie jego własnym wynalazkiem...
Koncepcja „nowego wskaźnika Buffetta", choć tym razem nie ma już nic wspólnego ze słynnym inwestorem, ma niejako stanowić alternatywę dla tradycyjnej wersji. I zarazem podkreśla znaczenie czynników czysto monetarnych w inwestowaniu.
Podchwyciliśmy ten temat i postanowiliśmy go na własną rękę pogłębić. Zacznijmy od tego, jak na przestrzeni lat zmieniała się zarówno kapitalizacja Wall Street, jak i podaż pieniądza w USA. Trzeba tu zastrzec, że dane Bloomberga o kapitalizacji sięgają roku 2000, a wcześniejsze dane to nasz własny szacunek (wykorzystujący obserwację, że zmiany kapitalizacji i zmiany S&P 500 są niemal perfekcyjnie skorelowane).