– Prędzej czy później w gospodarce pojawi się problem niespłaconych zobowiązań. W takich warunkach lepiej zachowają się przedstawiciele branż, w których popyt się kumuluje, dzięki czemu wraz z pełnym odmrożeniem gospodarki uda się im, przynajmniej częściowo, „odzyskać" utracone przychody z pierwszego półrocza 2020. Spodziewam się przedłużającego się powrotu do „normalnej" aktywności gospodarczej, co z listy preferowanych branż eliminowałoby te typowo związane z cyklem koniunkturalnym. Dlatego dużo lepsze perspektywy mają indeksy mocniej zdywersyfikowane (zwłaszcza sWIG80) niż te obarczone ryzykiem związanym z pojedynczymi sektorami (np. WIG20). W przewidywalnym horyzoncie małe spółki, moim zdaniem, mają szansę utrzymać relatywną siłę zarówno względem spółek dużych, jak i szerokiego rynku – mówi Piotr Kaźmierkiewicz.
Zbigniew Obara, menedżer zespołu analiz i doradztwa w BM Alior Banku, zwraca z kolei uwagę na rosnące zainteresowanie inwestorów spółkami typu value (charakteryzujące się stabilnymi zyskami i dywidendami).
– Od końca maja obserwujemy bardzo istotne zmiany na inwestycyjnej mapie świata. Polegają one na relatywnie lepszym zachowaniu (większy wzrost) spółek zaliczanych do segmentu value w porównaniu z dotychczasowymi liderami hossy na świecie – były to spółki z segmentu growth. Oznacza to, że inwestorzy coraz rzadziej „kupują" dalszy wzrost przychodów i zysków spółek, a częściej zmuszeni są szukać dochodu, kupując akcje spółek dywidendowych czy po prostu nisko wycenianych w relacji do zysku lub wartości księgowej, choć niekoniecznie z szansą na poprawę wyników – wskazuje Zbigniew Obara.
Zdaniem eksperta ten trend może utrzymać się dłużej na warszawskiej giełdzie, która – w przeciwieństwie do amerykańskiego rynku – cechuje się dużym udziałem w indeksach spółek zaliczanych do segmentu value. – Spodziewamy się lepszego zachowania spółek value względem wzrostowych (podobnie jak na świecie), ale nie przesądzamy o kierunku ruchu tych drugich. Warto jednak podkreślić, że odbicie od marcowych dołków było gwałtowne, choć tak naprawdę ilość pozytywnych informacji gospodarczych czy dotyczących dobrych wynik spółek była mała. Dlatego w średnim terminie euforia inwestorów jest raczej mało wskazana, a zbliżający się okres wakacyjny sprzyjać będzie realizacji zysków przez tych inwestorów, którzy na giełdzie pojawili się po raz pierwszy w trakcie lockdownu – uważa Zbigniew Obara.
Konrad Białas, główny ekonomista, Dom Maklerski TMS Brokers
To, jak głęboka może być recesja w USA, rynek akcji wycenił podczas marcowego załamania, zatem wskaźniki obrazujące aktualny stan gospodarki nie robią teraz na Wall Street większego wrażenia. Obecnie liczy się tempo i timing odbicia, a inwestorzy mają coraz bardziej optymistyczne oczekiwania. Ostatni raport NFP bez wątpienia te oczekiwania wzmocnił. Wzrosty indeksów mogą jeszcze trwać, a dla głębszej korekty na razie nie widać miejsca. Po załamaniu rynku z marca wciąż wielu inwestorów i funduszy ma w swoich portfelach mniej akcji, niż by chciała. Wielu z nich sceptycznie podchodziło do obecnego rajdu i dopiero teraz przekonuje się do jego trwałości. Dochodzi do tego krótka sprzedaż akcji spółek, w przypadku których istniało podwyższone ryzyko bankructwa z powodu recesji – zamykanie tych pozycji jest dodatkową siłą dla rajdu. Wreszcie rynek ma do dyspozycji setki miliardów dolarów uwolnionych przez nielimitowane luzowanie ilościowe Fedu. Przy tak mocnym odbiciu zawsze pojawiają się pytania, jak długo może on trwać? Dotychczas spółki cykliczne ostrożnie dyskontowały odbicie gospodarcze, więc tutaj drzemie potencjał. Przestrzeń oferują dobre informacje o postępie prac nad szczepionką, które mogłyby obniżyć premię za ryzyko z tytułu drugiej fali zachorowań. Jednocześnie rynek utraci część paliwa do wzrostów po ostudzeniu wstępnej euforii i pokryciu krótkich pozycji. W rezultacie oczekiwałbym, że tempo zwyżek osłabnie, częściej będzie dochodzić do okresów konsolidacji, które będą podnosić ryzyko realizacji zysków. Ale bez silnego negatywnego impulsu nie zakładałbym silnego cofnięcia rynku. JIM