PPK to ogromne pieniądze. Rząd liczy, że co roku będzie do nich wpływać co najmniej kilkanaście miliardów złotych. Kolejka chętnych, którzy chcą przy okazji zarobić, stale się wydłuża. Ustawiają się w niej, co oczywiste, instytucje, które chcą zarządzać kapitałami gromadzonymi w systemie pracowniczych planów kapitałowych. Na pieniądze z PPK liczy też giełda i ulokowane na niej spółki. Docierają do nas jednak także niepokojące sygnały związane z PPK.
„Prowizja" za zarządzanie
PPK będzie musiała udostępnić swoim pracownikom znakomita większość firm w Polsce. Ich zadaniem będzie wybranie instytucji finansowej, która będzie zarządzała pieniędzmi pracowników gromadzonymi w PPK. Rolę instytucji zarządzającej będzie mogło pełnić towarzystwo funduszy inwestycyjnych, zakład ubezpieczeń na życie czy towarzystwo emerytalne – grupy finansowe zwykle będą to robić za pośrednictwem swoich TFI. W pierwszej kolejności, od połowy tego roku, PPK muszą u siebie uruchomić największe firmy. Takie, które zatrudniają co najmniej 250 osób. To niemal 3600 największych przedsiębiorstw, w których pracuje łącznie 3,1 mln osób. W kolejnych krokach do PPK włączane będą coraz mniejsze firmy i instytucje.
Te największe już przystąpiły do poszukiwań instytucji, które będą zarządzać pieniędzmi gromadzonymi w PPK, inwestując je w akcje czy obligacje. Powinny to robić w porozumieniu ze związkami zawodowymi lub, jeśli związków nie ma, z reprezentacją pracowników. – Część firm zleca poszukiwania instytucji zarządzającej na zewnątrz, głównie brokerom ubezpieczeniowym i kancelariom prawnym – mówi, zastrzegając sobie anonimowość, osoba dobrze znająca problematykę PPK i rynku inwestycyjnego. – Brokerzy urządzają coś na kształt przetargów. Żądają od 10 do 30 zł „prowizji" od każdego pracownika, potencjalnego uczestnika PPK. Wybór na instytucję zarządzającą oferują temu, kto da więcej – mówi nasz informator. – Z usług działających w ten sposób brokerów korzystają nawet wielkie firmy, z pierwszych stron gazet, które zatrudniają dziesiątki tysięcy osób – dodaje.
W takich przypadkach „prowizja" za wybór na instytucję zarządzającą sięga kilkuset tysięcy złotych. Nasz informator twierdzi, że pieniędzmi brokerzy dzielą się z osobami, które zlecają wyszukanie instytucji zarządzającej. Wpłacane są na konta powiązanych z nimi spółek, zwykle jako zapłata za fikcyjne usługi. Broker otrzymuje też oficjalną zapłatę od firmy, która zleciła mu wybór instytucji zarządzającej.
To łamanie prawa
– To wszystko jest sprzeczne z założeniami ustawy o PPK. Zgodnie z nią dobrem nadrzędnym ma być interes pracownika, który wchodzi do tego systemu. Przy wyborze instytucji finansowej, która będzie zarządzać pieniędzmi gromadzonymi w PPK, pracodawca powinien więc brać pod uwagę jej doświadczenie, efektywność, wielkość i bezpieczeństwo, które zapewnia swoim klientom. Tymczasem decyduje wysokość „prowizji", którą potencjalny zarządzający gotów jest zapłacić – tłumaczy nasz informator.