Czynniki zwiększające skłonność do zapłacenia premii: skala, technologia, synergie.

Publikacja: 12.11.2019 12:00

Czynniki zwiększające skłonność do zapłacenia premii: skala, technologia, synergie.

Foto: Adobestock

PKO BP

Gdyby to lider polskiego rynku przejął mBank bez hipotek walutowych, zwiększyłby swoje aktywa do 465 mld zł z 330 mld zł (dane z końca czerwca), czyli byłby ponaddwukrotnie większy niż wicelider Santander. Za tą transakcją przemawiają, oprócz zwiększenia skali do poziomu wynoszącego PKO BP w okolice Erste i RBI, także względy polityczne (repolonizacja). PKO BP jako największy bank ma też największą nadwyżkę kapitałową, choć i on mógłby się nie obejść bez emisji akcji (ale byłaby ona mniejsza). Prezes Zbigniew Jagiełło przyznał, że przeprowadzona zostanie analiza mBanku pod kątem ewentualnego przejęcia, ale nie wiadomo jeszcze, jakie przyniesie wnioski (doradcą PKO BP został Rotschild). Za PKO BP może przemawiać ambicjonalno-polityczny cel zachowania pozycji lidera przez polski bank (przejęcie przez Santandera zrównałoby tę dwójkę).

Zmniejszać szansę akwizycji mBanku przez PKO BP mogą czynniki polityczne. Jeśli okaże się, że repolonizacja nie jest tak ważna dla polityków albo jeśli zielone światło na przejęcie dostałaby frakcja związana ze Zbigniewem Ziobrą (Pekao lub PZU/Alior), a nie Mateuszem Morawieckim (PKO BP). Lider rynku może zostać także przelicytowany przez zagranicznych graczy. Przeciw temu rozwiązaniu może przemawiać spory stopień komplikacji fuzji, jej koszty, nie tak wielkie w relacji do ceny efekty synergii, pochłonięcie łączeniem spowalniające wzrost organiczny. Restrukturyzacja oznaczałaby niepopularne zwolnienia. PKO BP jest jednym z topowych banków w Polsce pod względem technologii, więc przejęcie mBanku nie poprawiłoby jego sytuacji w tym zakresie, toteż nie byłby skłonny do płacenia większej premii.

Pekao

W razie repolonizacji to Pekao może być przejmującym mBank, dzięki któremu zyskałoby nie tylko skalę i znowu stałoby się wiceliderem rynku (aktywa urosłyby z prawie 200 mld z do 332 mld zł), tym razem tuż za PKO BP, ale przede wszystkim zyskałoby nowoczesne systemy IT i rozwiązania technologiczne mBanku oraz atrakcyjnych klientów. W ten sposób rozwiązałby swoje spore bolączki i mogłoby to być trampoliną do przyśpieszenia rozwoju. Prezes Michał Krupiński poinformował, że rozpoczęły się analizy potencjalnej transakcji. – To nasz obowiązek wobec akcjonariuszy – dodał. Pekao dodatkowo mogłoby przejąć markę, co byłoby nietypowe, ale nie można tego wykluczyć, biorąc pod uwagę silny brand mBanku.

Pekao ma sporą nadwyżkę kapitału (blisko 5 mld zł), ale to za mało na wzięcie mBanku bez emisji akcji. Akwizycja oznaczałaby też zmianę na jakiś czas polityki dywidendowej, a to ważne, bo hojne wypłaty osładzały inwestorom słabe zachowanie kursu. Nie wiadomo, jak nadzorca zareagowałby na trzeci bank w grupie PZU (oprócz Pekao jest też Alior).

PZU/Alior

Inny scenariusz repolonizacji mBanku to przejęcie go przez Aliora dzięki wsparciu PZU (sprzedałby akcje Pekao na rzecz PKO BP) i być może także PFR, który również sprzedałby akcje Pekao (otworzyłoby to drogę do fuzji PKO BP i Pekao tworzącej regionalnego czempiona). Pierwotnie scenariusz ten wydawał się bardzo mało prawdopodobny, ale według naszych nieoficjalnych informacji jest on na stole. PZU ani Alior nie komentują sprawy. Taka transakcja uporządkowałaby bankowy biznes ubezpieczyciela i „rozmyła" narastające ostatnio problemy Aliora. Dzięki fuzji z mBankiem aktywa Aliora podskoczyłyby do ponad 210 mld zł z prawie 80 mld zł, katapultując go na trzecie, czwarte miejsce w sektorze. Alior mógłby zmniejszyć koszty finansowania, korzystając z nadpłynności mBanku, który ma sporo aktywnych, relacyjnych klientów.

Przeciw takiemu rodzajowi repolonizacji przemawia najwyższy spośród omawianych wariantów stopień skomplikowania. Nie wiadomo też, na ile PZU jest skłonne do współpracy z PKO BP: gdyby sprzedał na rzecz PKO BP akcje Pekao, umożliwiając połączenie tej dwójki, wzmacniałoby to lidera rynku, na którym sam operuje. To w dużej mierze będzie decyzja polityczna.

Santander Bank Polska

To jedna z największych zagadek, bo hiszpańsko-polska grupa jest bardzo sprawnym przejmującym i dzięki fuzjom była najszybciej rosnącą na polskim rynku bankowym od końca 2011 r. Przejęcie mBanku zwiększyłoby jej bilans do 340 mld zł (17,4 proc. udziału w rynku), dzięki czemu dogoniłaby PKO BP. Prezes Michał Gajewski stwierdził, że priorytetem jest teraz rozwój organiczny, ale będzie przyglądał się okazjom na rynku, choć zaznaczył, że teraz mBanku nie analizuje (być może niebawem się to zmieni). Santander, mimo że sam jest nowoczesny, zyskałby nie tylko skalę, ale także nowoczesne systemy informatyczne mBanku, w tym cenioną bankowość internetową i mobilną.

Santander ma około 3,5 mld zł nadwyżki kapitałowej i potencjalne wsparcie od silnej spółki matki. Nie wiadomo jednak, na ile jest gotowy do kolejnej fuzji po przejęciu w listopadzie 2018 r. wydzielonej części detalicznej Deutsche Banku Polska (fuzja operacyjna już się kończy, więc niedawna transakcja nie musi dyskwalifikować kolejnej, tym bardziej że wyłonienie kupującego, a później sama transakcja to kwestia co najmniej odpowiednio 6 i 12–15 miesięcy). Być może jednak Santander jest już nasycony w Polsce i postawi na przejęcia w Ameryce Łacińskiej. Poza tym prezes Gajewski zaznacza, że nie ściga się na skalę, ważna jest zyskowność.

ING Bank Śląski

To kolejna duża zagadka, bo o ile ING BSK przez lata rósł w Polsce tylko organicznie, bezpiecznie, na własnych warunkach, ale jednocześnie szybko, o tyle pojawiają się sygnały, że teraz na poważnie przyjrzy się mBankowi. Taka fuzja katapultowałaby go z obecnie piątego na drugie miejsce pod względem aktywów (wzrosłyby do 290 mld zł z blisko 160 mld zł). Prezes Brunon Bartkiewicz mówił niedawno, że kupowanie banków bywa ryzykowne, klienci mogą się przenosić, a uzyskanie efektów synergii jest niepewne, organizacje mogą do siebie nie pasować. – Jednak wypowiedzi mówiące o tym, że odrzucamy akwizycję jako formę wzrostu są wnioskiem zbyt daleko idącym i niewłaściwym – zaznaczył. Analitycy Bloomberga widzą także duże potencjalne efekty synergii, głównie kosztowe, które mogłyby sięgnąć nawet 20 proc. połączonej bazy kosztowej.

ING BSK sam jest bardzo nowoczesnym bankiem, niektórzy twierdzą, że najbardziej w Polsce, więc dodatkowa korzyść z przejęcia mBanku poza zwykłym zwiększeniem skali nie byłaby tak duża jak np. w przypadku Pekao. Większość analityków powątpiewa też w duże efekty synergii kosztowej (przychodowe w fuzjach mają małe znaczenie), bo zarówno ING BSK, jak i sam mBank są w ścisłej czołówce pod względem efektywności kosztowej. Zatem skłonność holendersko-polskiego banku do płacenia dużej premii za mBank może być nie tak wysoka w porównaniu z innymi graczami, zwłaszcza państwowymi. Ten argument jednak jest kwestionowany przez innych analityków, którzy twierdzą, że nawet w efektywnych kosztowo bankach sporo jest potencjalnych oszczędności, bo praktycznie każdy dział się dubluje.

BNP Paribas Bank Polska

Ten szósty co do wielkości bank w Polsce swoją wysoką pozycję zawdzięcza licznym fuzjom. Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas, zasugerował, że jego instytucja nie musi dążyć do przejęcia mBanku (taka transakcja wysforowałaby ją na drugą lokatę dzięki wzrostowi aktywów do ponad 240 mld zł ze 107 mld zł). – Z pewnością możemy się rozwijać organicznie – powiedział Gdański, dodając, że nie będzie komentował spekulacji. Zna on mBank jak mało kto, bo przez lata był jego wiceprezesem odpowiadającym za bankowość korporacyjną. BNP Paribas nie bryluje pod względem zaawansowania systemów, więc korzyść z przejęcia mBanku płynęłaby nie tylko ze zwiększenia skali. Francuski właściciel, jedna z trzech największych grup bankowych w Europie, ma spore ambicje rozwoju w Polsce i potencjał do ewentualnego zasilenia kapitałem.

BNP Paribas dopiero co przejął Raiffeisen Polbank i dopiero teraz kończy się operacyjna część fuzji, nie wiadomo więc, czy za kilkanaście miesięcy bank byłby gotowy do kolejnej, szczególnie że byłaby znacznie większa i bardziej czasochłonna.

Banki zagraniczne i fundusze private equity

Erste Group zapowiedział, że przyjrzy się mBankowi, bo polski rynek jest „naturalnym" dla tej austriackiej grupy. Erste kilka lat temu wyrażał zainteresowanie polskim rynkiem, ale do tej pory nie był poważnym graczem w wyścigu po sprzedawane u nas banki, a było ich kilka. Austriacka grupa jest liderem rynków czeskiego i słowackiego, w których przyczółki ma mBank. Ma także odpowiednią skalę, choć i ona prawdopodobnie musiałaby się posiłkować emisją akcji.

Nie wiadomo, na ile Erste jest zdolne do podniesienia kapitału i zdeterminowane, aby wygrać wyścig z państwowymi bankami po mBank, do czego będzie prawdopodobnie konieczne zapłacenie sporej premii. Banki zagraniczne wchodzące od początku na polski rynek nie osiągnęłyby dodatkowych efektów skali ani synergii kosztowych, jak banki działające już w Polsce, zyskałyby zaś technologie (jak większość banków w Polsce) i dostęp do naszego rynku, choć ten ostatni czynnik nie musi przeważać braku efektów synergii i zwiększenia skali.

Wymieniano także OTP jako potencjalnego kandydata, ale sama węgierska grupa nie zabrała głosu w tej sprawie. Podczas telekonferencji z analitykami zarząd wskazał, że chce rozwijać się w krajach, w których już działa (Węgry, Bułgaria, Rosja, Chorwacja, Serbia), a nie w nowych. Jednak ta narracja była już wcześniej, a mimo to OTP przeprowadził kilka przejęć w ostatnich latach, chociaż były nie tak duże. To właśnie skala (kapitalizacja OTP wynosi ok. 48 mld zł, czyli jest podobna jak PKO BP) jest jedną z głównych przeszkód, bankowi mimo wysokiej wyceny trudno byłoby zebrać odpowiednio dużo kapitału.

Pojawiają się też głosy, że zainteresowane mBankiem są fundusze private equity. Problem w ich przypadku to brak jakichkolwiek korzyści, które osiągają inwestorzy branżowi, czyli efektów synergii, zwiększenia skali, potencjalnego spadku kosztów finansowania, wymiany know-how czy technologii. To powoduje, że inwestorzy finansowi z czysto biznesowych powodów mogą być mniej skłonni do płacenia wysokiej ceny (sytuacja byłaby inna, gdyby chodziło o pogrążoną w problemach, ryzykowną instytucję, którą kupuje się z dużym dyskontem i można sporo zyskać, choć trochę wyprowadzając ją na prostą). Poza tym dwuznaczne jest stanowisko KNF, która stawia warunki inwestorom finansowym i w przeszłości był im niechętny. Dodatkowo nadzór może wręcz sprzyjać bankom państwowym.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty