Poprzedni tydzień przyniósł zwrot nastrojów rynkowych o 180 stopni. Po dwóch mocno spadkowych tygodniach Wall Street odnotowała najlepszy tydzień w całym roku, a dolar wyraźnie tracił. Złożyły się na to dwa czynniki – spadek rentowności amerykańskich obligacji i patowa sytuacja na Bliskim Wschodzie. Jeszcze niedawno rentowność amerykańskich 10-latek ocierała się o 5%, a rynki postrzegały to jako potencjalne zagrożenie dla stabilności. W krótkim czasie odnotowaliśmy spadek w okolice 4,5% i poza medialnymi zapowiedziami dużych graczy (jak Bill Ackman zamykający krótką pozycję na obligacjach) mieliśmy zapowiedź nieco mniejszych od oczekiwanych emisji długu oraz przede wszystkim chyba słabsze dane z USA – zarówno te z rynku pracy (raporty ADP i NFP), jak i przedstawiające aktywność gospodarczą (indeksy ISM). Sama decyzja Fed (brak podwyżki stóp), jak i konferencja prezesa nie były specjalnie zaskakujące, ale też nie przeszkodziły wzrostom cen obligacji i akcji. Rynki akcji z ulgą zareagowały na słabsze dane i choć zrozumiałe jest to, że inwestorom podoba się spadek rentowności długu, historycznie był to często sygnał ostrzegawczy, jeśli jednocześnie dochodziło do większego spowolnienia. Wall Street ma obecnie jednak nadzieję na to, że uda się ograniczyć inflację i obniżyć stopy przy jedynie niewielkim i krótkotrwałym spowolnieniu.
Taka sinusoida na globalnych rynkach zwykle miałaby wpływ na notowania złotego, ponieważ polska waluta jest na sentyment bardzo podatna. Jednak po reakcji na wybory 15 października kurs EURPLN praktycznie zamarł na poziomie 4,45. Nie wpływają na niego ani wahania na indeksach, ani zmiany na EURUSD, ani publikowane dane. To sugeruje, że nasz rynek czeka na impuls. Wydaje się, że najczytelniejszym impulsem będzie rozdanie w ramach nowej koalicji rządowej i zarys polityki gospodarczej nowego rządu. Istotne będą także posunięcia RPP, ale na ten moment należy pamiętać, iż pomimo zmian w składzie parlamentu skład Rady nie zmieni się szybko – większość członków została powołana na swoje 6-letnie kadencje zaledwie w ubiegłym roku. Pozostaje zatem jedynie pytanie, na ile zmieni się samo podejście Rady, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca.
Poniedziałkowy poranek upływa na rynkach w dość spokojnej atmosferze. Poznaliśmy finalne dane o aktywności w sektorze usługowym strefy euro, które wypadły raczej słabo (rozczarowały dane z Francji i Włoch, pozytywnie wypadła Hiszpania), ale nie miało to wpływu na szeroki rynek i euro kontynuuje umocnienie względem dolara. O 10:35 euro kosztuje 4,47 złotego, dolar 4,16 złotego, frank 4,64 złotego, zaś funt 5,16 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB