Dekadę temu, także w maju i także po wyborach prezydenckich w Polsce, trend się zmienił na spadkowy. Wówczas EURPLN zaliczył dołek niepokonany do chwili obecnej.

Minęło dziesięć lat, a polska waluta nie zdołała odrobić zaległości. Wszelkie starania byków, zarówno tych zagranicznych, jak i krajowych, do ponownego przełamania psychologicznego progu 4,000 nie powiodły się. EURPLN jest w trójkącie i wystarczy jeden trigger, aby furtka w kierunku 4,37–4,40 została otwarta. W przypadku USDPLN sytuacja jest zupełnie inna, ze względu na fakt, że słabnący na świecie dolar generuje siłę złotego. Jednakże i ta para walut ma coś do pokazania. Mowa o podwójnym denku, gdzie osadzony jest tygodniowy młotek. Aby jednak pojawił się niekorzystny zarówno dla PLN, jak i GPW sygnał, dolar musiałby zamknąć tydzień powyżej 3,847. Do tej wysokości to, co widać na kreskach, to nic innego jak lokalne przepychanki.

Obecna sytuacja na ww. crossie różni się od tego, co widać było dekadę temu podczas zmiany trendu na rynku akcji. Zanim pojawił się szczyt w maju’15 USDPLN był już w zaawansowanym trendzie wzrostowym. Tego teraz nie widać, zatem są różnice pomiędzy obecną słabością warszawskiego parkietu po wyborach a wydarzeniami sprzed dekady. Dodatkowo WIG20USD pozostaje w układzie hossy. Nie można wykluczyć rozwinięcia lokalnej korekty. WIG20 od tygodni konsoliduje się po wybiciu marcowego sufitu. Tzw. boczniak postępuje, a Big Picture dla GPW wciąż pozostaje optymistyczny.