Początek lipca przyniósł dalsze osłabienie walut europejskich, a w siłę nadal rósł dolar. 14 lipca indeks dolara znalazł się najwyżej od 2002 r., czemu towarzyszył blisko 20-letni dołek kursu euro. Od tamtego czasu rynki utrzymują się w korekcie.
Euro próbuje się odbijać
Inwestorzy próbowali wykorzystywać niski kurs euro do jego zakupów pośród oczekiwań na pierwszą od 11 lat podwyżkę stóp EBC. Jednak choć bank zaskoczył jej skalą, to odbicie kursu wspólnej waluty zaczęło wytracać siły (ramka 3). Kryzys energetyczny obniża dochody rozporządzalne europejskich konsumentów, skłaniając ich do ograniczania wydatków (dobrą wiadomością było wznowienie w czwartek dostaw gazu Nord Streamem I).
Jak szacują ankietowani przez Bloomberg ekonomiści, ryzyko recesji w strefie euro wzrosło do 45 proc. – jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę miało ono wynosić 20 proc. O dominacji niedźwiedzich nastrojów świadczy rekomendacja Toma Fitzpatricka z Citigroup, który zalecił klientom grę pod osłabienie euro „za całą stawkę”. Pole manewru EBC ogranicza sytuacja we Włoszech, gdzie do dymisji podał się premier Mario Draghi (ramka 2).
Złoty wśród najsłabszych
Wyraźniejszą korektę niż na euro widać w notowaniach polskiej waluty. Kurs dolara do złotego, który jeszcze niespełna dwa tygodnie temu sięgał rekordowych 4,85 zł, opadł od szczytu już o prawie 5 proc. W skali tego miesiąca złoty wciąż jednak należy do najsłabszych walut (ramka 4). Krajowej walucie nie pomagały wypowiedzi szefa NBP na sopockim molo, wskazujące na bliski koniec podwyżek stóp procentowych, jednak wpływ globalnej poprawy nastrojów przeważył.
Tymczasem na rynkach światowych nawet bardziej od osłabienia euro niepokoi pogłębiające się załamanie notowań jena – japońska waluta jest już najsłabsza od 24 lat (ramka 6). Mocno traci większość walut z rynków wschodzących, w które biją podwyżki stóp Fedu i obawy przed globalną recesją (ramka 1). Konieczność ochrony rezerw walutowych zmusiła bank Ukrainy do dewaluacji hrywny (ramka 5).