Opinia: W co gra Donald Trump? To pytanie pojawia się dzisiaj ponownie po tym, jak wczoraj nieoczekiwanie szef Białego Domu zagroził intensyfikacją wojny na cła z Chinami. Co ciekawe, jeszcze w piątek Mnuchin, Trump, oraz ludzie z jego otoczenia komentując ostatnie rozmowy, jakie odbywały się w ubiegłym tygodniu w Pekinie, twierdzili, że wszystko jest w porządku i „szykując" rynki pod możliwy szczyt prezydentów w czerwcu – choć oficjalnej daty jeszcze nie podawano. Co takiego wydarzyło się w ciągu dwóch dni, że Trump zareagował tak emocjonalnie? Tego nie wiemy, ale ze słów szefa USTR, który jednocześnie wspólnie z Sekretarzem Mnuchinem przewodzi grupie negocjatorów, wynika, że podobno strona chińska próbowała zmienić wcześniejsze ustalenia – o próbach renegocjacji wspomniał w tweecie też sam Trump. Czyżby Chińczycy sprytnie wykorzystali chęć Amerykanów do ogłoszenia sukcesu w rozmowach? Niewykluczone, bo to Biały Dom, a nie Pekin „chwalił" się w ostatnich tygodniach, że deal jest blisko. Czy tak prowadzi się negocjacje z trudnym przeciwnikiem?
Co dalej? Czekamy na ostateczne decyzje, jakie podejmą teraz Chińczycy. Jest duże ryzyko, że negocjacje zostaną zerwane, a wzajemne relacje mocno się ochłodzą. Dlaczego? Teoretycznie Pekinowi zależy na osiągnięciu porozumienia tak samo jak Waszyngtonowi – decydenci partyjni dobrze wiedzą, że Chiny nie są jeszcze gotowe na wojnę handlową i polityczną z USA, która i tak prędzej, czy później będzie nieunikniona. W komentarzach w ostatnich miesiącach wspominałem, że obecny deal będzie „porozumieniem na przeczekanie", a nie trwałą umową na lata. I o tym dobrze wiedzą obie strony, ale politycy muszą zrobić tak, aby wizerunkowo wyglądało to zupełnie inaczej. Dla Pekinu kluczowe jest to, aby móc przedstawić porozumienie z Waszyngtonem jako korzystne, ale przede wszystkim trwałe – ta ostatnia kwestia może być szczególnie ważna dla samego Xi Jinpinga i jego najbliższego otoczenia, które może być krytykowane przez „twardogłowych" w partii za nadmierne ustępstwa wobec Amerykanów. Dlatego też obecne groźby Trumpa mogą nie przynieść tego, co miałby na myśli prezydent USA – dla strony chińskiej ten, kto zmienia nagle zdanie nie może być wiarygodnym partnerem. Oczywiście, nie brak w tym winy po stronie samych Chińczyków, którzy najpewniej sprowokowali Amerykanów próbami anulowania wcześniejszych ustaleń, wobec których nie byli sami do końca przekonani – spróbujmy się domyśleć: pełne otwarcie rynku na zagraniczny kapitał, rezygnacja z dotacji dla państwowych firm itd.?
Poniższy wykres mówi wiele – USDCNH od pewnego czasu nie potwierdzał optymizmu płynącego z otoczenia Trumpa, co do szybkiego zakończenia rozmów handlowych. Tymczasem nowy tydzień zaczęliśmy z mocną luką w górę....
Wykres dzienny USDCNH
Na koszyku dolara FUSD widać jednak, że rynek nie może się zdecydować. W piątek USD był słabszy, bo bilans danych Departamentu Pracy miał negatywny wydźwięk dla perspektyw inflacji (wyhamowanie tempa wzrostu płac), chociaż ogólnie był niezły (niskie bezrobocie, wyraźny wzrost NFP). Nie pomógł też słabszy odczyt kwietniowego ISM dla usług, oraz wypowiedzi członków FED (Clarida, Bullard, Evans. Mester), którzy dawali do zrozumienia, że inflacja (w kontekście jej spadku) budzi w nich pewien niepokój. Dzisiaj rano podbicie ryzyka przez tweety Trumpa o Chinach, prowadzi do umocnienia dolara w ślad za „bezpiecznymi" JPY i CHF. Czysto technicznie wykres tygodniowy FUSD przemawia za kontynuacją trendu wzrostowego dolara, niż jego zmianą.