Powołanie przez Polski Fundusz Rozwoju tzw. funduszu funduszy (FoF), który ma zasilać pieniędzmi inwestorów szukających przełomowych technologii, został przez rynek przyjęty z dużym aplauzem. Brakowało bowiem rozwiązań, które wspierałyby najbardziej wymagające projekty – tzw. deep techy potrzebują strumienia pieniędzy i mnóstwo czasu, by ich innowacyjne pomysły przyniosły namacalny sukces. Entuzjazm związany z tą inicjatywą jednak szybko opadł. Utworzenie PFR Deep Tech to bowiem jedynie pierwszy z wielu niezbędnych kroków, by cele – nakreślone przez licznie zgromadzonych na konferencji zapowiadającej start funduszu przedstawicieli rządu – udało się doprowadzić do końca. Poza tym analitycy zauważają, że przeznaczone przez Ministerstwo Finansów na tę inicjatywę 300 mln zł to kropla w morzu potrzeb (co prawda inwestorzy dołożyć mają minimum drugie tyle, ale to wciąż niewiele).
Decyzja resortu z pewnością otwiera na rodzimym rynku start-upów drzwi, które – jak mówi nam jeden z ekspertów – dotąd były nie tylko zamknięte, ale nawet przez wielu decydentów niezauważane. Co zatem zrobić, by te najbardziej perspektywiczne, tzw. głębokie technologie, wreszcie nad Wisłą ożywić?
Czytaj więcej
Polska ma się stać zagłębiem najbardziej zaawansowanych technologii, niezależnym od zagranicznych dostawców. Wehikułem tej idei ma być PFR Deep Tech. Co na to eksperci?
Kluczem jest model finansowania
Dzięki PFR Deep Tech pieniądze popłyną do projektów związanych z technologiami kwantowymi, sztuczną inteligencją, dronami, robotyką czy biotechnologiami. Nic dziwnego więc, że Jędrzej Iwaszkiewicz, wiceprezes w The Heart, przyznaje, że uruchomienie programu to krok w dobrym kierunku.
– Wsparcie tych sektorów odgrywa kluczową rolę nie tylko w zwiększeniu konkurencyjności, ale i w zapewnieniu bezpieczeństwa kraju. 600 mln zł to znaczna kwota, jednak o skuteczności inicjatywy zdecyduje sposób alokacji i wykorzystania tych środków, szczególnie biorąc pod uwagę kapitałochłonność branż objętych programem – wskazuje.