Powodem wszczęcia postępowania UOKiK przeciwko Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu są zapisy w umowach z największymi klientami tej firmy ograniczające możliwość ich rozwiązania. Okazuje się, że jeśli klient złoży oświadczenie o wypowiedzeniu umowy po 30 września danego roku, to zostanie ona rozwiązana dopiero z końcem następnego roku. „Tak długie terminy wypowiedzenia – sięgające w skrajnych przypadkach 15 miesięcy – mogą zniechęcać partnerów handlowych spółki do rezygnacji z umowy i skorzystania z usług innych podmiotów” – czytamy w komunikacie Urzędu.

Tymczasem przedstawiciele PGNiG przekonują, że zapisy dotyczące rozwiązania kontraktu uwarunkowane są ustaleniami ze spółką Gaz-System, która jest właścicielem gazociągów i odpowiada za przesył surowca. – Nie blokujemy rozwiązania umów ani rozwoju rynku, ale też musimy płacić Gaz-Systemowi za zamówioną moc przesyłową, stąd takie, a nie inne zapisy w umowach z naszymi największymi odbiorcami – tłumaczy anonimowo jeden z dyrektorów PGNiG.

Nie wiadomo, czy urząd antymonopolowy uzna argumenty gazowego potentata. Zgodnie z ustawą o ochronie konkurencji i konsumentów postępowanie ma być zakończone nie później niż w terminie pięciu miesięcy od dnia jego wszczęcia. Zatem najpóźniej na początku grudnia okaże się, czy UOKiK nałoży na PGNiG karę. Gdyby uznał, że firma faktycznie wykorzystuje dominującą pozycję na rynku, w którym ma 98 proc. udziałów, to kara może być bardzo dotkliwa i sięgnąć kwoty do 10 proc. rocznych przychodów PGNiG. Firma miałaby jednak możliwość złożenia odwołania.