Na tej podstawie szacowano, że Skarb Państwa, sprzedając z premią 51 proc. akcji grupy energetycznej, uzyska około 5,5 mld zł. Po ostatniej fali spadków Enea jest warta około 7 mld zł. Czy to oznacza, że skarb, uruchamiając prywatyzację od nowa pod koniec tego roku, nie ma szans na takie wpływy jak poprzednio?
– Podczas ostatniej próby sprzedaży kontrolnego pakietu akcji Enei problemem była kwestia budowy nowego bloku węglowego w Elektrowni Kozienice. Inwestorzy uznali ten projekt za niekorzystny. Teraz Skarb Państwa zamierza doprowadzić inwestycję do takiego etapu, by przyszły inwestor nie mógł jej anulować, więc już na tej podstawie można zakładać, że wpływy ze sprzedaży Enei muszą być niższe, niż wcześniej szacowano. Na niekorzyść Ministerstwa Skarbu przemawia też fakt, że wyceny wszystkich spółek z branży spadły, więc wartość Enei w ujęciu porównawczym wypada gorzej – mówi Franciszek Wojtal, analityk Millennium DM.
Ale nie jest do końca tak, że nad sprzedającymi w energetyce wiszą same czarne chmury. Tauron kupił niedawno od Vattenfalla akcje GZE (Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny) po cenie wyznaczającej wskaźnik EV/EBITDA (relacja wartości spółki do jej wyniku operacyjnego powiększonego o amortyzację) na poziomie 9x, czyli dużo powyżej wskaźników, które opisują obecną sytuację samego Tauronu.
– To może sugerować, że w takich transakcjach ceny odbiegają od wycen giełdowych – podsumowuje Wojtal.
Chociaż nowe podejście do prywatyzacji nastąpi dopiero po październikowych wyborach, czyli najwcześniej na przełomie listopada i grudnia, to analitycy już się spodziewają zwyżek kursu spółki w kolejnych miesiącach. Podobnie było przy wcześniejszych próbach wyjścia Skarbu Państwa z Enei, ponieważ inwestorzy giełdowi liczyli na wezwanie na 100 proc. jej akcji, i to po korzystnej cenie.