Myślimy o stworzeniu joint venture z Puławami

Rozmowa z Jerzym Marciniakiem, prezesem Azotów Tarnów, rozmawia Aneta Wieczerzak-Krusińska

Aktualizacja: 19.02.2017 03:07 Publikacja: 13.07.2012 01:16

Myślimy o stworzeniu joint venture z Puławami

Foto: Archiwum

Acron po raz czwarty wydłużył termin zapisywania się na sprzedaż akcji Azotów Tarnów, a dodatkowo zapowiedział możliwość podniesienia ceny. Widać Rosjanie są chyba zdeterminowani, by przejąć kontrolę nad pana firmą.

Wzywający ma możliwość jeszcze wielokrotnego przesuwania terminu i myślę, że będzie korzystał z tego prawa. Taktyka Rosjan zaczyna jednak przypominać grę w warcaby.

Skąd to przekonanie?

Nasz główny akcjonariusz, Skarb Państwa, odkąd przedstawiliśmy mu naszą strategię, wyraźnie zapowiedział, że akcje Azotów Tarnów nie są teraz na sprzedaż. Uznał, że realizacja strategii nie będzie możliwa, jeżeli Acron przejmie firmę. Inwestorzy instytucjonalni także przychylnie odnieśli się do zaprezentowanej przez nas strategii.

Jednak taktyka kuszenia ceną może przynieść wymierne efekty i Acron powoli będzie zwiększał udział w akcjonariacie Tarnowa. Co wtedy?

Spółki giełdowe mają to do siebie, że nie mogą decydować o składzie akcjonariatu. Akcje są płynne i każdy może je sprzedać i kupić.

Skąd takie nastawienie zarządu Azotów Tarnów do Acronu?

Przyznaję, twardo bronimy naszej wizji rozwoju, ale to chyba zrozumiałe, w sytuacji gdy Acron wykonał próbę wrogiego przejęcia. Zapewniam jednak, że kierują nami wyłącznie względy biznesowe. Jesteśmy konsekwentni i wierzymy, że akcjonariusze dadzą nam czas na realizację strategii, która zakłada podwojenie przychodów do 2020 r. Są przecież z nami od dobrych czterech lat. Uaktualniona, po przejęciu Polic, i ogłoszona niedawno strategia pokazuje sposoby wysokiego podwyższenia wartości spółki zarówno na drodze wzrostu organicznego, jak i poprzez akwizycje. Włączenie do grupy Kędzierzyna i Polic przyniosło akcjonariuszom wymierne zyski.

Kontynuowanie kolejnych kroków akwizycyjnych i rozwój wewnętrzny zdecydowanie zwiększa potencjał do dalszego wzrostu. Gdyby Acron przejął kontrolę nad spółką, musielibyśmy tę strategię zweryfikować. Co więcej, jako prezes i jeden z akcjonariuszy mniejszościowych, mogę jeszcze raz powiedzieć, że taką samą decyzję podjąłbym, gdyby na miejscu Rosjan był jakikolwiek inny inwestor. Mamy po prostu wizję. Dobrą wizję, gwarantującą, że Azoty Tarnów samodzielnie wejdą w orbitę dużych, czołowych europejskich spółek. Istotą, o której nie mogą zapomnieć nasi akcjonariusze, jest obecny moment rozwoju spółki i fakt, że nas na to stać w każdym wymiarze biznesowym.

Ale obawy wobec Rosjan są dużo większe, o czym świadczą wypowiedzi związkowców Tarnowa.

Oczywiście istnieją obawy, że nowy właściciel mógłby zacząć od zwolnień, co dzieje się zawsze w podobnych sytuacjach. Dlatego rozumiem także niepokoje w zakładach w Puławach, na które wezwanie ogłosił Synthos. Mieszkańcy Tarnowa, ale też Polic i Kędzierzyna, niepokoją się ponadto, że inwestor mógłby przenieść adresy spółek, a więc podatki mogłyby być odprowadzane w zupełnie innym mieście, a nawet kraju. A na tym te miasta ogromnie by straciły. To realne obawy zgłoszone przez związkowców.

Jak ważny dla Skarbu Państwa jest w tym wszystkim interes waszych kontrahentów, m.in. PGNiG?

Gospodarka to przecież łańcuch naczyń połączonych i chemia jest w tym łańcuchu.

Projekt zwiększenia kapitału nawet o 75 proc. jest swojego rodzaju obroną przed wrogim przejęciem ze strony Acronu?

To jest element realizacji strategii, pozwalający zwiększyć kapitalizację spółki. Oczywiście, o ile akcjonariusze zaakceptują ten projekt.

Podczas walnego Acron zagłosuje przeciwko projektowi. Namawia też pozostałych udziałowców do przyjęcia takiej samej postawy, argumentując, że emisja źle wpłynie na spółkę. Jak chcecie przekonać współwłaścicieli, by przyjęli uchwałę?

Każdy projekt musi się opłacać biznesowo. Nasz również. Musimy pokazać twarde argumenty i liczby, wskazać ewentualną projekcję na przyszłość, jak zamierzamy je realizować. Czyli przedstawić rzeczowe argumenty pokazujące korzyści wynikające z realizacji naszej strategii. Pieniądze na nowe projekty chcemy pozyskać z rynku i sięgając po dług. Robiliśmy już to i rynek nam ufa. Nasze emisje kończyły się powodzeniem, a pieniądze, które otrzymywaliśmy, przyniosły naprawdę dobre efekty akcjonariuszom.

Jakie to będą argumenty?

Przedstawimy je dopiero podczas walnego, które zwołane jest na 14 lipca. Przekażemy to tak, by każdy akcjonariusz miał równy dostęp do informacji.

A jakie firmy są na celowniku?

Patrzymy na wszystkie spółki związane z naszym podstawowym biznesem zarówno w kraju, jak i za granicą.

Jesteście też w procesie przetargowym na Siarkopol. Ostatnio Skarb Państwa zdecydował o wydłużeniu przetargu i poprosił o dodatkowe dokumenty. Jak ważne dla was byłoby to przejęcie?

Od Siarkopolu bierzemy surowiec, więc skoro Skarb Państwa wystawił go na sprzedaż, to zdecydowaliśmy się przystąpić do tego procesu. Prywatyzacja tej firmy trwa. Najwyraźniej przedstawiciele resortu uznali oferty za interesujące i zdecydowali się poprosić oferentów o dodatkowe informacje.

Wspomniał pan też o możliwości połączenia się z innym dużym graczem. Czy to podmioty polskie czy zagraniczne?

Zainteresowanie polską chemią jest teraz olbrzymie nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Świadczą o tym choćby fakty, że na nasze walne zgromadzenie rejestrują się fundusze nawet ze Stanów Zjednoczonych czy przedstawiciele inwestorów branżowych notowanych na londyńskiej giełdzie. Ale wracając do pytania, nie wykluczamy fuzji czy joint venture w zakresie produkcji polioksymetylenu czy kaprolaktamu. O polioksymetylenie rozmawialiśmy już trzy lub cztery lata temu. Chcieliśmy zrobić joint venture z koncernem Mitsubishi, także z inwestorem katarskim, ale projekty zostały odłożone w czasie. Nadal jesteśmy właścicielem technologii wytwarzania POM. Jesteśmy też współwłaścicielem razem z Puławami technologii produkcji kaprolaktamu. Planujemy wspólne inwestycje w Chinach, Japonii lub Indiach z lokalnym partnerem. Wraz z Zakładami Azotowymi Puławy aktywnie działamy w zakresie współpracy na rynku azjatyckim. Wspólny zespół odbywa kolejne spotkania z potencjalnymi firmami z Dalekiego Wschodu i prowadzi analizy techniczno-biznesowe. Nie wykluczamy też rozbudowy instalacji w Tarnowie.

Czy w przypadku Puław chodzi też o joint venture?

Tak, myślimy o stworzeniu spółki joint venture, do której zostanie wniesiona ta część biznesu. Na razie pracujemy i badamy opłacalność projektu. Pod koniec roku siądziemy z partnerami z Puław i podejmiemy decyzję o ostatecznym kształcie prawnym tej współpracy.

A co z potencjalną fuzją Puław i Tarnowa? W kontekście na przykład wspólnej obrony przed wrogimi przejęciami jest brana pod uwagę?

Życie zaskakuje nas każdego dnia.

Mamy dziś wezwania na dwie polskie spółki chemiczne. Wspominał pan o tym, że na Tarnów patrzą nie tylko Rosjanie, ale i inne międzynarodowe koncerny. Jaki jest powód zainteresowania tym sektorem?

Zrobiliśmy spory krok w konsolidacji tego rynku. Pokazaliśmy rewelacyjne wyniki za ubiegły rok. To one sprawiają, że branża chemiczna jest świetnym polem do inwestowania. I że polska chemia może być tak łakomym kąskiem, bo przecież ze względu na sytuację na rynkach finansowych akcje są naprawdę tanie. Według mnie Rosjanie mają problem z wejściem ze swoimi nawozami na europejskie rynki. Najprostszym sposobem jest wiec przejęcie grupy, która już na tych rynkach działa. Azoty Tarnów, po przejęciu Polic i zbudowaniu nowoczesnego systemu sprzedaży produktów trzech spółek, stały się dla nich w tym kontekście jeszcze bardziej atrakcyjne.

Czy w tym kontekście możliwe jest kontrwezwanie na Tarnów?

Do spółki nie dotarły żadne sformalizowane sygnały o konkretnym zainteresowanym. Dlatego nie odnoszę się do takiego scenariusza. Kiedyś naszą grupą poważnie interesował się inwestor z Pakistanu, który konkretnie przymierzał się do zakupu Polic. Nie złożył wtedy jednak żadnej oferty. Nie sądzę też, by kontrofertę złożyła grupa PCC, która kilka lat temu wykładała za Azoty Tarnów dużo mniejsze pieniądze niż teraz Rosjanie. To były kwoty rzędu 200–300 mln zł. Ostatecznie do transakcji nie doszło. W istocie chodziło zapewne o ryzyko inwestycyjne, bo wtedy nie generowaliśmy jeszcze zysków, co nie było bez znaczenia w kontekście trwającego wówczas kryzysu gospodarczego.

Surowce i paliwa
Orlen chce Nowej Chemii zamiast Olefin III
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
MOL stawia na dalszy rozwój sieci stacji paliw
Surowce i paliwa
Orlen bez sukcesów w Chinach
Surowce i paliwa
Mniej gazu po fuzji Orlenu z Lotosem i PGNiG
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Surowce i paliwa
Obecny i były zarząd Orlenu oskarżają się nawzajem
Surowce i paliwa
JSW szuka optymalizacji kosztów. Bogdanka może pomóc