Sprintem po nagrody

Kilkanaście tysięcy euro mogą wygrać najlepsi lekkoatleci podczas sezonu halowego, a jeden z siedmiu najważniejszych mityngów zimy odbędzie się na początku lutego w Toruniu.

Publikacja: 04.02.2024 15:12

Usain Bolt mógł liczyć każdorazowo nawet na 350–400 tys. dolarów za występ. Milion, choć akurat licz

Usain Bolt mógł liczyć każdorazowo nawet na 350–400 tys. dolarów za występ. Milion, choć akurat liczony w złotych, Jamajczyk dostał kilka lat temu za udział w Memoriale Kamili Skolimowskiej na PGE Narodowym w Warszawie.

Foto: Fot. pap/ EPA/IAN LANGSDON

Początek roku to czas, kiedy przedstawiciele najważniejszej z olimpijskich dyscyplin głównie szlifują formę przed rywalizacją na stadionie, co nie oznacza, że ich domowy budżet opiera się wówczas jedynie na stypendiach oraz kontraktach sponsorskich. Cykl międzynarodowych imprez IAAF Indoor Permit Meetings powstał już w 1997 roku, a dziewięć lat temu zastąpił go IAAF World Indoor Tour, który dziś – po rebrandingu światowej federacji, mającym na celu radykalne zerwanie z korupcyjną przeszłością – zwie się World Athletics Indoor Tour i obejmuje blisko 60 imprez.

Czytaj więcej

Manchester United znów ma być wielki

Mityngi rozgrywane od 29 grudnia do 24 lutego mają wspólną nazwę, ale funkcjonują na czterech poziomach: Gold (7), Silver (16), Bronze (14) oraz Challenger (17). Najważniejszy jest ten pierwszy, bo przynależność do cyklu nakłada na organizatorów wymogi dotyczące minimalnej puli nagród, a uczestnicy zbierają punkty, które są później podstawą do wypłat dla zwycięzców klasyfikacji generalnej. Właśnie dlatego wielu czołowych lekkoatletów świata 6 lutego pojawi się Toruniu na mityngu Copernicus Cup, który odbywa się po raz dziesiąty i jest w elicie od 2017 roku.

Gwiazdy w Toruniu

Kibice zobaczą m.in. dwukrotną halową mistrzynię Europy w biegu na 60 m przez płotki (2019, 21) Nadine Visser, mistrzynię świata w biegu na 100 m przez płotki (2022) Tobi Amusan, wicemistrzynię Europy w tej samej konkurencji (2022) Lukę Kozak, wicemistrzynię świata w biegu na 1500 m (2022) Diribe Welteji, wicemistrzynię świata w biegu na 3000 m z przeszkodami (2022) Beatrice Chepkoech czy halowego mistrza Europy w skoku o tyczce (2023) Sondre’a Guttormsena. To gwiazdy klasy kontynentalnej i globalnej, z którymi zmierzą się czołowi reprezentanci Polski.

Organizatorzy zapowiedzieli już, że w Arenie Toruń wystartują chociażby wracająca do sportu po problemach zdrowotnych Justyna Święty-Ersetic (400 m), Piotr Lisek (skok o tyczce), Pia Skrzyszowska (60 m przez płotki) czy Ewa Swoboda (60 m). Dwie ostatnie miały już tej zimy okazję zabłysnąć, bo kilka dni wcześniej wygrały w swoich konkurencjach rywalizację podczas mityngu w Ostrawie. Swoboda pobiła rekord mityngu i została wiceliderką światowych list (7.07), Skrzyszowska osiągnęła czwarty czas zimy (7.82), co zwiastuje, że ten sezon halowy może być dla obu Polek naprawdę udany.

Czytaj więcej

Duży Jon bierze miliony

Obie powalczą o nieco inną stawkę, bo światowa federacja co roku wyznacza listę konkurencji punktowanych w World Athletics Indoor Tour. Tym razem przywilej ten mają zmagania w biegach na 60 m, 800 m, 3000/5000 m, skoku o tyczce, trójskoku i pchnięciu kulą mężczyzn oraz biegach na 400 m, 1500 m, 60 m przez płotki, skoku wzwyż i skoku w dal kobiet. Pula nagród określona regulaminem to minimum 7 tys. euro, z czego co najmniej trzy tysiące trafią do kieszeni zwycięzcy. Nagrody za pozostałe konkurencje wyznaczają organizatorzy, więc nie muszą – choć mogą – być niższe.

Polacy już wygrywali

Skrzyszowska – w zakresie wynagrodzenia za wyniki – zimą teoretycznie może więc zarobić więcej niż Swoboda. Imprez w cyklu jest siedem. Odbyły się już zawody w Ostrawie i Astanie, kolejne zaplanowano zaś w Bostonie (5 lutego), Toruniu (6 lutego), Lievin (10 lutego), Nowym Jorku (11 lutego) oraz Madrycie (24 lutego). Nietrudno policzyć, że najlepsi mogą w ciągu miesiąca pojawić się na pięciu, co oznacza potencjalnie 15 tys. euro zarobku. Trzy najlepsze wyniki liczą się do klasyfikacji generalnej, której zwycięzcy w każdej z konkurencji dostaną dodatkowe 10 tys. euro.

Polacy na liście wygranych są: tylko w 2020 roku pierwsze miejsca w swoich konkurencjach zajmowali kulomiot Konrad Bukowiecki oraz Święty-Ersetic. Biegaczka wygrała cykl także dwa lata wcześniej. Swoboda z kolei zwyciężyła w klasyfikacji generalnej sprintu pięć lat temu, kiedy najlepszy dostawał 20 tys. euro. Taka sama stawka dla triumfatorów obowiązywała także we wcześniejszych sezonach, gdy pierwsze miejsca w swoich konkurencjach zajmowali Adam Kszczot (2016 i 2018, 800 m), Piotr Lisek (2018, skok o tyczce) oraz Joanna Jóźwik (2017, 800 m).

Czytaj więcej

Jak Leo Messi podbija Amerykę

Halowy cykl jest młodszym bratem Diamentowej Ligi, czyli lekkoatletycznej Ligi Mistrzów. Stadion to najważniejsza arena rywalizacji w królowej sportu, więc zyski są znacznie większe. Pula nagród w każdej konkurencji podczas regularnego mityngu to 25 tys. euro (10 tys. euro dostaje zwycięstwa), lecz podczas imprezy finałowej – podstawą kwalifikacji są punkty zdobywane na poprzednich imprezach – sięga już 60 tys. euro i najlepszy może liczyć na połowę. Kalendarz na ten rok liczy piętnaście mityngów (także 25 sierpnia na Stadionie Śląskim), w tym finałowy w Brukseli.

Milion za Usaina Bolta

Okazji do zarobku znajdzie się więcej. Tegoroczne mistrzostwa Europy w Rzymie (7–12 czerwca) będą pierwszą kontynentalną imprezą, podczas której najlepszych federacja dodatkowo wynagrodzi. Będzie godnie, choć niektórzy pewnie uznają, że jednak skromnie. European Athletics w połowie stycznia pochwaliła się, że przygotowała pulę 500 tys. euro. Organizatorzy podzielą ją na dziesięć części i przyznają na podstawie tabeli World Athletics, który wycenia wyniki punktowo, co teoretycznie pozwala porównywać wymiary osiągnięć w różnych konkurencjach.

Panie oraz panowie dostaną po pięć bonusów, które zostaną przyznaje w kategoriach sprintu (dystanse płaskie od 100 do 400 m oraz płotkarskie), biegów średnich (dystanse od 800 do 10 000 m i bieg z przeszkodami), rzutów (pchnięcie kulą, dysk, młot, oszczep), skoków (tyczka, skok wzwyż, trójskok, skok w dal) oraz rywalizacji ulicznej i wielobojowej (półmaraton, chód, siedmiobój, dziesięciobój). – To historyczne wydarzenie – przekonuje prezes europejskiej federacji Dobromir Karamarinov, przypominając, że bonusów w 90-letniej historii imprezy wcześniej nigdy nie było.

Czytaj więcej

Iga Świątek gra już bez PZU

Zestawienie potencjalnych nagród to oczywiście nie wszystko. Najlepsi mają przecież wieloletnie kontrakty z prywatnymi sponsorami – zwłaszcza producentami sprzętu, choć nie tylko – a podczas mityngów nie tylko walczą o nagrody, ale mogą także dostać znaczące startowe za to, że w ogóle pojawią się na zawodach, dając twarz imprezie. Usain Bolt mógł liczyć każdorazowo nawet na 350–400 tys. dolarów za występ. Milion, choć akurat liczony w złotych, Jamajczyk dostał kilka lat temu za udział w Memoriale Kamili Skolimowskiej na PGE Narodowym w Warszawie.

Najlepsi mają dobrze

Polak, który ma dobrego menedżera i zdobywa medale największych imprez, może liczyć rocznie na kilkaset tysięcy złotych netto. To suma startowego – uzależnione jest nie tylko od rangi mityngu, ale także zapotrzebowania organizatora, bo w naszym kraju chociażby większe jest zapotrzebowanie na tyczkarzy niż wycenianych wyżej w skali globalnej sprinterów – kontraktów sponsorskich (jeszcze kilka lat temu stawki sportowców wspieranych przez Orlen zaczynały się od 50 tys. zł, a najlepsi mogli liczyć na wielokrotność tej kwoty) oraz stypendiów: ministerialnych czy samorządowych.

Czytaj więcej

Firma Davida Beckhama na wysokich obrotach. Przychody ostro w górę

Lekkoatleci w naszym kraju mogą ponadto liczyć na znaczące wsparcie w zakresie przygotowań, co w innych krajach nie zawsze jest oczywiste. – Opłacamy nie tylko obozy, lecz także trenera czy dostęp do lekarzy oraz dietetyków. Przygotowanie Adrianny Sułek do mistrzostw świata w Oregonie kosztowało nas 400 tys. zł – wyjaśniał nam prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA) Henryk Olszewski i przytaczał przykład amerykańskiego kulomiota Christiana Cantwella, który podczas kariery mógł w ciągu roku liczyć na opłacenie 30 dni obozu, podczas gdy Polacy czasem mają ich nawet 200.

Najlepsi na dworze królowej sportu żyją więc dobrze, choć są też dyscypliny, na których tle wypadają blado. Ubiegłoroczną listę najlepiej zarabiających sportowców „Forbesa” zdominowali piłkarze – wygrał Cristiano Ronaldo (136 mln dolarów), przed Lionelem Messim (130 mln) oraz Kylianem Mbappe (120 mln) – koszykarze, golfiści, bokserzy, tenisiści oraz kierowcy wyścigowi. Lekkoatlety w czołowej „50” nie było i pewnie jeszcze długo nie będzie, bo dyscyplina wciąż czeka na postać, która zostałaby jej twarzą – taką, jaką był kiedyś Bolt.

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?