Duży Jon bierze miliony

Najlepiej zarabiającym sportowcem świata będzie Jon Rahm, czyli golfista, który za przejście do LIV Golf może dostać nawet 600 mln dol. To rekord i miara tego, jak Arabia Saudyjska szacuje siłę swych pieniędzy.

Publikacja: 16.12.2023 16:12

Jon Rahm mówił jeszcze kilka miesięcy temu, że nawet za 400 milionów dolarów nie zmieni swojego styl

Jon Rahm mówił jeszcze kilka miesięcy temu, że nawet za 400 milionów dolarów nie zmieni swojego stylu życia ( w domyśle nie porzuci PGA Tour). Zmienił go jednak i porzucił, twierdząc, że astronomiczna kwota była tylko jednym z powodów przejścia do LIV Golf. Fot. Alberto PIZZOLI/afp

Foto: ALBERTO PIZZOLI

Saudyjski Fundusz Inwestycji Publicznych (PIF) już kilkanaście miesięcy temu pokazał, że nie boi się rozdawać ogromnych kwot w świecie sportowym, aby zwabić gwiazdy. W golfie, czyli sporcie w wielu miejscach globu wielce popularnym oraz prestiżowym, robi to szczególnie chętnie.

Do utworzonej dwa lata temu ligi LIV Golf już ściągnął gromadę mistrzów, a wśród nich Phila Mickelsona (sześć wygranych turniejów wielkoszlemowych, w tym trzy Masters), Brooksa Koepkę (dwa sukcesy w US Open, trzy w PGA Championship), Dustina Johnsona (US Open, Masters), a także Sergio Garcię, Camerona Smitha, Patricka Reeda, Bubbę Watsona, Brysona DeChambeau, Martina Kaymera i to nie wszyscy.

Czytaj więcej

Nowe oblicze golfa

Poprzeczka idzie w górę

Rahm, a więc wciąż trzeci golfista światowego rankingu, nie jest wyjątkiem. Wyjątkowa jest wysokość poprzeczki finansowej podniesionej dla niego przez Saudyjczyków. Dokładna kwota transferu nie jest oficjalnie znana, ale szacunki, za ile Rahm opuścił PGA Tour, mówią o 450–600 milionów dolarów. Brytyjski „The Telegraph” twierdzi, że podpisany kilka dni temu w Nowym Jorku kontrakt opiewa na 566 mln, przy czym 302 mln zostały wypłacone z góry, a reszta będzie przekazywana w trakcie czteroletniej umowy jako bonusy oraz część zysków franczyzy drużyny, której Hiszpan będzie właścicielem.

Oznacza to, że Rahm, czyli mistrz US Open (2021) i Masters (2023), 11-krotny zwycięzca w PGA Tour i już od dawna golfowy milioner (tylko w 2023 roku zarobił ponad 50 mln dol.), znajdzie się w gronie sportowców, którym kariera przyniesie ponad pół miliarda dolarów zysku. Tym, co wyróżnia jego osiągnięcie, jest fakt, że będzie w tym szczególnym towarzystwie bogaczy najmłodszy – ma zaledwie 29 lat. Jeśli szacunki dotyczące premii za podpisanie kontraktu się potwierdzą, to Rahm w oczywisty sposób awansuje na pierwsze miejsce listy najlepiej opłacanych sportowców na świecie, tworzonej corocznie przez magazyn „Forbes”.

Obecnie na jej szczycie są niemal wyłącznie piłkarze. Portugalczyk Cristiano Ronaldo w 2023 roku zarobił na boisku i poza nim 136 mln dol., Argentyńczyk Lionel Messi – 130 mln, Francuz Kylian Mbappé – 120 mln. Silną reprezentację mają także przedstawicie wielkich amerykańskich lig sportu zawodowego (koszykarzy NBA jest w „pięćdziesiątce” aż 15), pięściarze, tenisiści oraz kierowcy Formuły 1. Golfiści także są. Poza Hiszpanem najlepiej zarabiającymi golfistami świata w tym roku była amerykańska dwójka z LIV Golf: Dustin Johnson zarobił 107 milionów dolarów, a Phil Mickelson – 106 milionów.

Czytaj więcej

Biznes i sport: Dołki niezgody

Rahm mówił jeszcze kilka miesięcy temu, że nawet za 400 milionów dolarów nie zmieni swojego stylu życia (w domyśle – nie porzuci PGA Tour). Zmienił go jednak i porzucił, twierdząc, że astronomiczna kwota była tylko jednym z powodów przejścia do LIV Golf. – Podjąłem taką decyzję, ponieważ uważam, że to najlepsze dla mnie. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, mnie wspierali. Są mi znane też negatywne opinie. To z pewnością nie zdefiniuje jednak, kim i jaki jestem. Nie jestem chciwy – twierdzi nowy gwiazdor ligi saudyjskiej, dodając, że powodują nim także obowiązki wobec rodziny i chęć rozwoju golfa.

Zawieszenie broni

Gra w LIV Golf może spowodować, że Hiszpan nie wystąpi już w w meczach o Puchar Rydera (był bohaterem ostatniej, zwycięskiej edycji w Rzymie) i nie będzie też – na razie – otrzymywać punktów rankingowych w powszechnie uznawanym światowym rankingu OWGR.

Decyzję Rahma wsparła zmiana postaw we władzach PGA Tour, które nagle – bez informowania lojalnych graczy – wycofały się z potyczek medialnych oraz sądowych wojen z LIV Golf i postanowiły prowadzić interesy z Saudyjczykami. Do 31 grudnia komisarz PGA Tour Jay Monahan oraz główna postać w tej grze, zarządzający PIF Yasir Al-Rumayyan, mają podpisać porozumienie wyznaczające szczegóły przyszłej współpracy. Oznacza to w praktyce przyzwolenie, by indywidualne rozmowy podjęli także sami golfiści.

Czytaj więcej

Petrodolary schowane w dołkach

Rahm przetrwał chaos związany z początkowymi dezercjami z PGA Tour. Obserwując, jak jego koledzy zarabiają w LIV Golf dziesiątki milionów, względnie niewiele otrzymał w zamian za lojalność wobec ligi. Podjął więc wiadomą decyzję w chwili, gdy marka Rahm wciąż znaczy wiele i da się sprzedać za tony dolarów. Być może, w wyniku nadchodzącego porozumienia lig, nie straci też szansy gry w ważnych turniejach starych lig w USA i Europie.

Jest bardzo prawdopodobne, że jego obecność w nowej lidze oraz oszałamiająca kwota transferu przyciągną kolejne sławy golfa. Są wieści o rozmowach Saudyjczyków z Amerykaninem Tonym Finau i Anglikiem Tyrrellem Hattonem, czyli jeszcze jedną gwiazdą Europy w Ryder Cup. Saudyjski radar może wkrótce zostać skierowany chociażby na zdolnego Australijczyka Min Woo Lee albo świetnego Norwega Viktora Hovlanda. Właściwie na każdego, chyba tylko poza Rorym McILroyem oraz Tigerem Woodsem, który miał odmówić przejścia za kwotę jeszcze większą, niż oferowano Rahmowi.

Korzystają nieliczni

Saudyjczycy zrobili swoje, bo – pozyskując hiszpańskiego golfistę – zyskali znacznie lepszą pozycję przetargową z PGA Tour. Ich wydatki, choć olbrzymie, w jakiś sposób się zwrócą, tym bardziej że już niemal wszyscy zapomnieli, jak ci, którzy przyjmują miliony (lub miliardy) od PIF, robią w istocie interesy z krajem nadal intensywnie piorącym mocno ubrudzony wizerunek.

Czytaj więcej

Fuzja ponad podziałami

Niebotyczne pieniądze Arabii Saudyjskiej sypane na graczy zniekształcają rzeczywistą wartość dzisiejszych mistrzów starej szkockiej gry. Niezależnie od tego, jak bogaci są Rahm, Mickelson, Smith czy Johnson, kibice golfa nie mają z tego korzyści, a wręcz przeciwnie. Podziały szkodzą rynkowi, zainteresowanie oglądaniem rozgrywek wcale nie rośnie. Jeśli ktoś korzysta, to może organizatorzy Wielkiego Szlema, bo jedynie cztery turnieje (PGA Championship, Masters, US Open i The Open) mają gwarancję występu niemal wszystkich gwiazd i popularności nie stracą.

Szacuje się, że PIF wydał już przynajmniej miliard dolarów na kupowanie golfowych mistrzów oraz ponad 3 miliardy na zorganizowanie rozgrywek LIV Golf i znaczącą zmianę obrazu tej dyscypliny, choć wciąż nie dodał jej splendoru i to nadal liga, którą niewielu traktuje jako poważne wydarzenie sportowe.

Ciąg dalszy nastąpi, bo panowie Monahan oraz Al-Rumayyan spotkają się niebawem i porozmawiają o przyszłości. PGA Tour może ma za sobą kilku miliarderów zajmujących się kapitałem wysokiego ryzyka, ale jego rozmówca ma w arsenale 600 mld dol. od PIF, no i trzech z ostatnich pięciu mistrzów Wielkiego Szlema w golfie. Sam Rahm upiera się tymczasem, że nie chodzi mu o pieniądze. To zrozumiałe, że tak mówi. Ale w takich sprawach na końcu zawsze one się liczą.

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?