Od kilku lat, gdy pyta się analityków o prognozy dla rozmaitych instrumentów finansowych, powtarza się swoisty rytuał. Najpierw eksperci udzielają wyczerpującej odpowiedzi, po czym zastrzegają, że od wybuchu kryzysu rynki pozostają bardziej rozchwiane niż zwykle, a w związku z tym mniej przewidywalne. To efekt m.in. niejasnych perspektyw gospodarek oraz niepewności dotyczącej polityki rządów, banków centralnych i nadzoru finansowego. Krótko mówiąc, nie ma nic pewnego oprócz tego, że jesteśmy skazani na niepewność. Z jednym wyjątkiem. Bezpiecznie można obstawiać aprecjację juana. Rzeczywiście, wyraźniejszą tendencję na rynkach finansowych trudno było w ostatnich latach znaleźć. Od połowy czerwca 2010 r., gdy Pekin zrezygnował z wprowadzonego na czas kryzysu finansowego sztywnego powiązania juana z dolarem, wystąpiło tylko jedno kwartalne osłabienie chińskiej waluty. W pozostałych konsekwentnie się ona umacniała. Mało tego, nawet w horyzoncie miesięcznym zwyżka juana była w tym czasie niemal pewna. Przykładowo, w pierwszej połowie tego roku, gdy umacniał się dolar, juan był jedną z zaledwie trzech walut państw dojrzałych i wschodzących, które wobec waluty amerykańskiej zyskiwały. Od momentu, gdy Pekin dopuścił aprecjację renminbi – jak oficjalnie nazywa się chińska waluta – umocniło się ono wobec dolara o blisko 12 proc., a wobec euro o ponad 15 proc. Wiele wskazuje jednak na to, że tak przewidywalne notowania juana wkrótce będą już tylko wspomnieniem.
Niedowiarki z Waszyngtonu
Chiński rząd początkowo dopuścił stopniową aprecjację juana w 2005 r., a potem – po niespełna dwuletniej przerwie – ponownie w połowie 2010 r. W obu przypadkach powody były te same. Po pierwsze, Pekin był pod presją Zachodu, który skarżył się, że chińska waluta jest niedowartościowana. Po drugie, zapewne ważniejsze, zaczął się niepokoić skutkami luźnej polityki pieniężnej, którą musiał prowadzić, aby utrzymać sztywny kurs swojej waluty wobec amerykańskiej. Szczególnie niebezpieczny wydawał się gwałtowny wzrost podaży kredytów i cen nieruchomości. Niezależnie od tego, chiński rząd od dawna ma świadomość, że oparty na eksporcie model wzrostu gospodarczego – którego elementem jest polityka kursowa Ludowego Banku Chin (PBOC) – jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał w większym stopniu oprzeć rozwój gospodarczy na popycie wewnętrznym, a silniejszy juan z pewnością by w tym pomógł, podwyższając siłę nabywczą. Długotrwałe spowolnienie gospodarcze na Zachodzie uświadomiło jednak Pekinowi, że ta transformacja jest pilniejsza niż się wcześniej wydawało.
Do dziś argumenty, które przekonały chińskich decydentów, aby pozwolili na aprecjację juana, w dużej mierze straciły na aktualności, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Na Zachodzie, szczególnie w USA, wciąż nie brakuje polityków przekonanych, że kurs renminbi jest przez PBOC zaniżany, co daje Chinom nieuczciwą przewagę w handlu. – Jednym krokiem, którym moglibyśmy dziś zwiększyć zatrudnienie w amerykańskim przemyśle, jest rozwiązanie problemu chińskich manipulacji walutą – powiedział w czerwcu demokratyczny senator Charles Schumer, przedstawiając wraz z grupą polityków projekt ustawy, która dałaby Waszyngtonowi nowe narzędzia obrony rodzimych producentów przed importem z krajów, które manipulują swoimi walutami.
Projekt zapewne przepadnie, tak jak podobne z ostatnich lat. Amerykański Departament Handlu już teraz, w publikowanym dwa razy do roku raporcie, może uznać partnerów handlowych za „manipulatorów walutowych" i podjąć działania odwetowe. Nie korzystał jednak z tej możliwości od 20 lat, i to nie tylko ze względów dyplomatycznych. Po prostu, szczególnie ostatnio, teza o niedowartościowaniu juana wydaje się wątpliwa.
Przeciwko niej świadczy to, że nadwyżka handlowa Chin – pomimo aprecjacji juana – nie wykazuje żadnej wyraźnej tendencji. W 2004 r., ostatnim zanim kurs juana ruszył w górę, wynosiła 2 proc. PKB, aby rok później sięgnąć 5 proc., a w 2007 r. aż 7 proc. Potem zaczęła maleć, wracając do 2 proc. PKB w 2011 r., ale raczej z powodu spowolnienia w światowej gospodarce niż fluktuacji kursu juana, który przez dwa lata w okresie 2008–2010 r. stał przecież w miejscu. W ub.r., choć juan znów się umacniał, chińska nadwyżka handlowa wzrosła do 2,8 proc. PKB, a w tym roku będzie zapewne jeszcze wyższa. Jednocześnie, akurat w wymianie handlowej z USA nadwyżka Chin (w ujęciu nominalnym) konsekwentnie rośnie już od dwóch dekad, choć od 2005 r. juan wobec dolara umocnił się bardziej niż np. wobec euro.