Cztery spośród jedenastu polskich banków ustanowiło w październiku historyczne maksima na giełdzie. Jeśli uwzględnimy dywidendy, na szczycie znajdą się jeszcze dwa inne. Jak tłumaczyć tak dobre zachowanie?
Przede wszystkim drugim kwartałem, który był dużą niespodzianką i mocno podniósł oczekiwania co do przyszłych wyników, jakie zanotują banki. Wcześniej zarówno analitycy, jak i inwestorzy myśleli, że tendencje w bankach będą zupełnie inne. Tymczasem banki zaraportowały całkiem dobre wyniki odsetkowe, a część z nich sprzedała obligacje, co znacznie poprawiło wynik handlowy tych spółek. Rynek też nie szacował, że banki mogą tak mocno i szybko ciąć oprocentowanie depozytów, tym bardziej że jeszcze w ubiegłym roku 6–7 proc. na lokacie było niemal normą. Co ciekawe, dużo łatwiej poradziły sobie z tym mniejsze banki.
... czyli Getin Noble, ING Bank Śląski i Alior – wszystkie one są wyżej niż w szczycie hossy z 2007 r. Dlaczego akurat dla tych banków październik był miesiącem historycznym?
W przypadku pierwszego z nich wyniki za III i IV kwartał powinny przynieść to, na co czekaliśmy dość długo, czyli stabilizację, a następnie poprawę wyniku odsetkowego. Podejrzewam, że powinien się również utrzymać już trwały trend zmniejszających się kosztów ryzyka. A dodatkowo wcześnie Getin Noble był wśród tych banków, gdzie koszty rezerw dramatycznie odbiegały od konkurencji. Sytuacja znacząco się poprawiła również w ING i Aliorze. Ten ostatni na warszawskiej giełdzie zadebiutował jednak dopiero w 2012 r., który dla banków był znacznie słabszy. Nie dziwi więc fakt, że znalazł się na historycznym maksimum właśnie w tym roku.
Pozostaje jeszcze BZ WBK, największy z tej grupy.