Dla Niemców jest bohaterem. Jeśli wierzyć sondażom, aprobatę dla jego działań wyraża 70 proc. mieszkańców RFN. Trudno znaleźć europejskiego polityka cieszącego się takim poparciem. Niemcy doceniają to, że ich minister finansów stworzył pierwszy od 1969 r. budżet, który nie wymaga zaciągania nowych długów. Ale przede wszystkim lubią go za twardą postawę wobec Grecji, gdyż żyją w przekonaniu, że ich „żelazny" minister nie chce dawać pieniędzy „greckim nierobom". Przekonanie to skutecznie wtłoczyły im do głów niemieckie media, skwapliwie przemilczające to, że dwa dotychczasowe pakiety finansowe były głównie zakamuflowanym wsparciem dla niemieckich i francuskich banków, które zbyt mocno zaangażowały się w grecki dług.
Dla mieszkańców większości państw strefy euro Schäuble jest „niemieckim żandarmem" stawiającym dyscyplinę fiskalną ponad wszystko. Dla Greków jest zaś złoczyńcą żywcem wyjętym z filmów o Jamesie Bondzie. Jego zachowanie zresztą ostatnio przypomina zachowanie bondowskiego Stavro Blofelda. W ostatni weekend podczas negocjacji w sprawie Grecji chciał wymusić na ateńskim rządzie przekazanie państwowych greckich aktywów wartych 50 mld euro luksemburskiej Instytucji na Rzecz Wzrostu, która jest spółką córką niemieckiego państwowego banku KfW. Przewodniczącym rady dyrektorów tego banku jest Schäuble. Jego propozycja była tak bezczelna, że musiała upaść. Z pewnością jednak niemiecki minister finansów wielokrotnie da o sobie znać w kwestii „ratowania" Grecji. To właśnie Schäuble w największym stopniu może się przyczynić do rozpadu strefy euro. Nie kryje on zresztą, że rozpad unii walutowej – w postaci wykluczenia z niej słabszych członków, dla zdyscyplinowania reszty – jest jego celem. Mówił o tym otwarcie w ostatnich miesiącach choćby byłemu greckiemu ministrowi finansów Janisowi Warufakisowi.
Człowiek z innej epoki
Schäuble to najstarszy członek rządu Angeli Merkel i najdłużej zasiadający w Bundestagu deputowany. Karierę polityczną zaczynał w 1961 r., gdy w Niemczech Zachodnich kanclerzem był Konrad Adenauer, władze NRD dopiero planowały budowę muru berlińskiego a świat zachwycał się młodym amerykańskim prezydentem Johnem F. Kennedym. Pracował jako urzędnik skarbówki i prawnik, by od 1972 r. zajmować się profesjonalnie polityką jako parlamentarzysta. W latach 1984–1989 był ministrem bez teki i zarazem szefem kancelarii oraz najbliższym doradcą kanclerza Helmuta Kohla.
W latach 1989–1991 kierował niemieckim MSW, a jego podpis znalazł się na traktacie zjednoczeniowym RFN i NRD. Typowano go jako następcę Kohla, aż do momentu, gdy w 1999 r. jego karierą polityczną zachwiała afera z czarną kasą rządzącej partii CDU. Schäuble był wówczas przewodniczącym partii i przyznał się do tego, że w 1994 r. przyjął 100 tys. marek od handlarza bronią Karlheinza Schreibera. Mówił, że przekazał te pieniądze skarbniczce CDU i nie interesował się, co się później z nimi stało (co jest niezwykłe jak na człowieka tak skrupulatnie podchodzącego do rozliczeń finansowych). Rzeczniczka CDU kwestionowała wersję podaną przez Schäublego, ale przewodniczącemu partii nic się z tego powodu nie stało, poza tym, że stracił władzę nad ugrupowaniem na rzecz niedocenianej działaczki z dawnej NRD Angeli Merkel.
Ostro atakowała ona wówczas Kohla i Schäublego, czyli ludzi, którym się przez wiele lat podlizywała, ale kiedy sprawa przycichła, pozwoliła byłemu przewodniczącemu CDU wrócić do politycznej pierwszej ligi. W latach 2005–2009 Schäuble ponownie był szefem MSW, a od 2009 r. jest ministrem finansów Niemiec. To polityk o ogromnym doświadczeniu, silnym charakterze i mocnych poglądach, który jednak potrafi zrażać ludzi swoją arogancją i złośliwością. – Możemy się zamienić z USA: Portoryko za Grecję – w ten sposób odpowiedział na sugestie amerykańskiego rządu, by zredukować dług Grecji.