Atom nie będzie priorytetem rządu

Prąd z polskiej siłowni jądrowej popłynie około 2030 r. Jeśli w ogóle. Na razie władze nie kwapią się ani z zamknięciem projektu, ani z jasną deklaracją o kontynuacji. Podobnie jak przez ostatnie lata.

Publikacja: 14.11.2015 11:30

Atom nie będzie priorytetem rządu

Foto: 123rf.com

Ze słów mianowanego na ministra energetyki Krzysztofa Tchórzewskiego (na razie bez teki) wynika, że energetyka jądrowa nie będzie dla rządu utworzonego przez PiS energetycznym tematem numer jeden. Pierwsze tygodnie – oprócz budowania nowego resortu – zostaną poświęcone pracom nad nowym programem dla górnictwa. – Nie wykluczam potrzeby zbudowania w Polsce przynajmniej jednego takiego bloku z uwagi na to, że zapotrzebowanie na prąd będzie rosło. Ale nie traktuję tego jako priorytet – powiedział „Parkietowi" Tchórzewski.

Jak tłumaczył, ta technologia – podobnie jak odnawialne źródła – nie rozwiąże problemów energetycznych naszego kraju, bo ma stanowić niewielką część miksu. Zwrócił też uwagę na duże koszty wiążące się z taką inwestycją (szacunkowo to na 40–60 mld zł – red.) oraz długi cykl realizacji projektów, które w całej Europie są mocno spóźnione.

Eksperci są zgodni, że taki brak politycznej deklaracji nie wróży dobrze. Bo w konsekwencji może prowadzić do dalszego niepotrzebnego mnożenia kosztów (gdyby ostatecznie zamknięto projekt) lub niepodjęcia na czas prac nad systemem państwowego wsparcia i gwarancji dla tej inwestycji (w przypadku decyzji o jej kontynuacji). A bez tego nikt nawet nie pomyśli o budowie elektrowni atomowej.

Konieczna decyzja

Atomowa spółka PGE deklaruje, że jej dotychczasowe działanie (od momentu utworzenia w 2009 r. do końca 2014 r.) kosztowało łącznie 182,5 mln zł bez uwzględnienia amortyzacji. Jednak z szacunków prof. Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej wynika, że do tej pory atomowa spółka PGE wydała już około 0,5 mld zł, a jej zobowiązania sięgają 1,2 mld zł. – Ten wypływ gotówki trzeba jak najszybciej przerwać – postuluje Mielczarski. – To jest typowa niegospodarność, bo podpisano kontrakt z inżynierem budowy, w momencie gdy nie wiadomo, czy ona będzie miała miejsce – argumentuje Mielczarski. Według niego rząd powinien podjąć decyzję o wstrzymaniu inwestycji, która z roku na rok będzie generowała coraz wyższe koszty.

Przypomnijmy, że firma PGE EJ1 wyda łącznie około 1 mld zł na samo przygotowanie projektu do budowy. Lider projektu, czyli PGE, wyłoży 700 mln zł, a krajowi partnerzy: Tauron, Enea i KGHM – po 107 mln zł.

Zdaniem Krzysztofa Księżopolskiego, szefa programu „Bezpieczeństwo energetyczne i polityka klimatyczna" Ośrodka Analiz Politologicznych UW, nowy rząd, w tym minister energetyki, powinien dać odpowiedź na pytanie, czy kontynuować program atomowy jeszcze przed ostatecznym sformułowaniem polityki energetycznej do 2050 r., czyli na wiosnę przyszłego roku. Ta decyzja – jak zaznacza – powinna uwzględniać wolę obywateli wyrażoną w referendum. – Na tym etapie rozwoju technologii atomowych, stanu krajowego budżetu oraz wewnętrznych zasobów projekt ten nie jest obecnie uzasadniony – uważa Księżopolski.

Ale Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych, nie ma złudzeń. Uważa, że przez najbliższe lata w polityce w kwestii atomu nic się nie wydarzy. – Taka decyzja wymaga konsensusu politycznego i społecznego zarówno co do tego, jak powinna wyglądać polityka gospodarcza, jak też wynikająca z niej polityka energetyczna – twierdzi szef ISE. Jego zdaniem najpierw powinniśmy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy mieć przemysł ciężki i w związku z tym stawiać na wielkie systemowe elektrownie, w tym jądrową, czy dążymy do rozwijania sektora usług i samodzielnie odpowiadamy za prąd w gniazdku.

Ale w odróżnieniu do oponentów atomu szefa ISE nie odstraszają nakłady konieczne do poniesienia na tę elektrownię. Zastanawia się jedynie, czy z powodu braku decyzyjności polski projekt atomowy nie skończy się spektakularnym blamażem, jak ten dotyczący poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego. Bo podobnie jak wcześniej firmy wydobywcze, tak teraz te związane z energetyką jądrową zaczynają ponosić w Polsce pierwsze wydatki.

Poślizgi w całej Europie

Tomasz Krukowski z DM DB przyznaje, że inwestorzy postrzegają polski projekt atomowy raczej w kategorii ryzyka niż potencjalnej wartości dodanej, jaką może przynieść. To dlatego, że bloki realizowane dziś w Finlandii i Francji ze względu na rosnące wymogi związane z bezpieczeństwem są przykładem na to, że nie jest to najbardziej ekonomiczny sposób wydawania pieniędzy w nowe moce. W obu przypadkach – jak zauważa analityk – znacząco przekroczono budżety, jak i czas trwania inwestycji. Z kolei projekt brytyjski do startu potrzebował wcześniejszego uzyskania wsparcia państwa w postaci 35-letniego kontraktu gwarantującego cenę na poziomie 92,5 funtów/MWh.

Rzeczywiście z analizy firmy doradczej PwC wynika, że siłownia na 1650 MW realizowana we francuskim Flamanville złapie sześcioletnie opóźnienie i otworzy się dopiero pod koniec 2018 r. Będzie też kosztować 10,5 mld euro zamiast pierwotnych 3,3 mld euro. Prawie trzy razy więcej, niż wstępnie planowano, pójdzie też na budowę siłowni o mocy 1600 MW w fińskim Olkiluoto, a sama elektrownia, która miała zostać oddana w 2009 r., zacznie pracę dziewięć lat później. Nie lepiej jest w przypadku brytyjskiego Hinkley Point C, gdzie jeszcze przed rozpoczęciem budowy siłowni o mocy 3200 MW inwestor ogłosił, że pierwotny termin jej oddania w 2023 r. nie zostanie dotrzymany, a koszty zrewidowano o 8 mld funtów w górę do 24 mld funtów.

Polski projekt też od dawna wpada w poślizg. Wystarczy wspomnieć, że po pierwszym terminie uruchomienia elektrowni o mocy 3000 MW w 2019 r. pozostało tylko mgliste wspomnienie. Niedługo do lamusa przejdzie też data wpisana do Polskiego Programu Energetyki Jądrowej. Bo już zarówno PGE EJ1, jak i resorty gospodarki oraz skarbu sugerowały okres 2027–2029. To oznacza cztery lata opóźnienia wobec planów oficjalnych. Aktualizowany harmonogram poznamy na początku przyszłego roku. Już teraz widać jednak, że termin realizacji poszczególnych etapów budowy elektrowni atomowej w niektórych przypadkach (m.in. wybór lokalizacji, termin wyłonienia inwestora strategicznego w ramach postępowania zintegrowanego) w sposób istotny odbiega od założeń przedstawionych w PPEJ.

Jednak mimo sceptycznego nastawienia część obserwatorów jest przekonana, że prace nad projektem powinny być i będą kontynuowane. – Chociażby dlatego, żeby sobie w przyszłości nie zamykać tej opcji – podkreśla Krukowski.

Są alternatywy

Analityk DM DB wskazuje jednak na bardziej opłacalne alternatywy. Bo już dziś całkowity koszt pozyskania megawatogodziny z elektrowni jądrowej staje się dziś wyższy niż prądu wytwarzanego przez farmy wiatrowe, które już dziś są w stanie konkurować w energią z węgla. – W przyszłości alternatywą dla atomu stanie się też słońce, bo ceny technologii fotowoltaicznych szybko spadają – dodaje Krukowski.

Według Księżopolskiego Polska powinna zamiast na atom postawić na poprawę efektywności energetycznej, rozwój odnawialnych źródeł oraz na określenie zasobów i opłacalności wydobycia gazu z łupków, bo to one wykreują nowe miejsca pracy i mogą stać się elementem polityki gospodarczej. Nie chce jednak przesądzać o mniejszej czy większej opłacalności poszczególnych technologii wytwarzania za 15 lat ze względu na dużą zmienność cen na rynkach surowców energetycznych. – Z tego powodu podstawą polityki powinno być maksymalne dywersyfikowanie miksu energetycznego, tak aby ograniczyć wpływ cen – radzi Księżopolski. Przy czym zauważa, że oparcie transformacji polskiego sektora na importowanym gazie z Rosji jest nie do przyjęcia ze względu na agresywną politykę tego państwa zarówno w stosunku do Ukrainy, jak również propozycje budowy Nord Stream 2.

[email protected]

Brak decyzji rodzi szereg konsekwencji

Dorota Dębińska-Pokorska, dyrektor grupy energetycznej w PwC

Dyskutując o energetyce jądrowej w Polsce, należy stwierdzić, że to co z pewnością ma najwyższy priorytet, to decyzja o kontynuacji lub zaniechaniu tego projektu. Jej brak oznacza szereg konsekwencji. Po pierwsze, inwestorom trudno jest myśleć o budowie nowych bloków węglowych, kiedy nie wiedzą, dla ilu z nich znajdzie się miejsce w systemie. Z informacją o mocy i czasie uruchomienia elektrowni jądrowej lub jej braku – taka decyzja jest znacznie łatwiejsza. Po drugie, planowane uruchomienie elektrowni atomowej wymaga uprzedniego podjęcia określonych inwestycji w innych segmentach elektroenergetyki. Przykładowo to operator sieci przesyłowej będzie musiał zadbać o możliwości wyprowadzenia mocy z jednostki. Ostatnią kwestią jest reputacja Polski na arenie międzynarodowej – szybka decyzja w sprawie atomu i konsekwencja w tej kwestii buduje wiarygodność Polski jako partnera w biznesie – międzynarodowi dostawcy technologii muszą wydać dziesiątki milionów złotych na przygotowanie się do realizacji tego projektu. Dziś, decydując o budowie elektrowni atomowej, mówimy z dużą dozą prawdopodobieństwa o jej uruchomieniu nie wcześniej niż w 2030 r. Cieszy to, że Polska wyciągnęła lekcję z doświadczeń międzynarodowych, bo budżet i harmonogram projektu wydają się realne.

Naruszenie interesów jednych to spokój innych

Tomasz Chmal, prawnik z kancelarii White & Case specjalizujący się w sektorze energetycznym

Przedstawienia zrębów polityki energetycznej dla sektora spodziewałbym się najwcześniej za kilka tygodni do dwóch miesięcy. Każdy nowy rząd potrzebuje trochę czasu, żeby wyrobić sobie zdanie na pewne kwestie. Zwłaszcza że ten dotychczasowy nie ułatwił zadania, prezentując projekt polityki energetycznej, w której każdy mógł znaleźć coś dobrego dla siebie. Co więcej, mamy do czynienia z silnym lobbingiem różnych państw prezentujących sprzeczne interesy. Z jednej strony Francuzi chcieliby rozwoju energetyki nuklearnej, z drugiej zaś Niemcy – rozproszonych, odnawialnych źródeł.

Od nowego rządu oczekuję, że nie tylko powie, jakie kierunki energetyki będą wspierane, ale także które zostaną porzucone. Oczywiście niektóre decyzje mogą jednych zirytować, bo naruszą czyjeś interesy. Z drugiej jednak strony zapewnią spokój inwestycyjny innym.

Konieczne jest przy tym wyważenie naszych interesów w kontekście miejsca węgla w energetyce, polityki klimatycznej UE i gospodarki niskoemisyjnej. Ale z drugiej strony trzeba sobie zdawać sprawę, że projekty atomowe się opóźniają i generują coraz większe koszty. Projekt brytyjski, którego budowa jeszcze nie ruszyła, już pochłonął 2 mld euro. Przy takiej kwocie nasze dotychczasowe wydatki na atom są niewielkie.

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"