Serwis HighYield.com podaje, że średni bid (oferta kupna) śmieciowych obligacji wynosił 10 grudnia 90,96 proc. nominału i był o 1,5 pkt proc. niższy niż tydzień wcześniej. Zaledwie na początku listopada wartość ta wynosiła 94,91 proc. – bez wątpienia mamy do czynienia z przyspieszającą tendencją.
To samo można powiedzieć o benchmarkowym indeksie BofA Merrill Lynch US High Yield Master II, który mierzy średnią rentowność obligacji bez ratingu inwestycyjnego. 14 grudnia wynosił on 7,33 proc., co oznacza najwyższy poziom od czterech lat (jesienią 2011 r. wartość ta dotarła do 9 proc.), po wzroście z 5,84 proc. na początku listopada. Dołek został ustanowiony półtora roku temu na poziomie 3,35 proc. – z taką średnią rentownością notowano śmieciowe obligacje w czerwcu 2014 r.
Co się dzieje?
Nie jest przypadkiem, że rekordowo niskie rentowności notowano tuż przed wybiciem się notowań ropy z długotrwałej stabilizacji. To właśnie przecena na rynku ropy stoi za przeceną obligacji – cierpi głównie sektor energetyczny. Inwestorzy obawiają się, że firmy, które niedawno zainwestowały w wydobycie ropy, np. z łupków, zbankrutują, sprzedając ropę poniżej kosztów jej wydobycia – tak można rzecz opisać najkrócej. Ale problem nie dotyczy tylko producentów ropy – choć ich najmocniej. Kopalnie węgla, miedzi i rud złota, sektor metalurgiczny – wszędzie tam, gdzie inwestycji w nowe złoża dokonano relatywnie niedawno (a więc na górce), rosną obawy o możliwość spłaty długów zaciągniętych na inwestycje.
Inwestorzy obawiają się, że firmy nie będą w stanie zrefinansować zapadających zobowiązań finansowych, dlatego obligacje niektórych firm można kupić nawet za 30 proc. ich wartości nominalnej – np. Chesapeake Energy, której kapitalizacja przy cenie 4 dolary za akcję nadal wynosi 2,5 mld dolarów, ale w połowie 2014 r. była ośmiokrotnie wyższa. Oprocentowany dług firmy sięga 11,6 mld dolarów. Te wartości przypominają, że obligacje określane mianem śmieciowych na rynkach rozwiniętych u nas (w kraju niemal niekorzystającym z ratingów) prawdopodobnie znajdowałyby się w portfelach każdego szanującego się inwestora instytucjonalnego.
Nie tylko ropa
Problem polega na tym, że choć kłopoty mają spółki surowcowe i metalurgiczne, rykoszetem obrywa cały rynek obligacji high yield, bowiem inwestorzy chcą wycofać pieniądze z funduszy tego typu. W tygodniu zakończonym 9 grudnia amerykańskie fundusze wysokodochodowych obligacji otrzymały żądania umorzenia jednostek wartych 3,5 mld USD. Co prawda część analityków jest zdania, że umorzenia mają związek z końcówką roku i chęcią zrealizowania straty podatkowej, ale jest to odpływ największy od sierpnia 2014 r.