Posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, a właściwie bardziej konferencja prasowa po jego zakończeniu, miało szansę stać się wydarzeniem, które mogło wpłynąć na sytuację na rynkach finansowych w bardzo istotny sposób. W rzeczywistości doprowadziło jedynie do niewielkiego osłabienia euro wobec dolara, choć można przypuszczać, że to jeszcze nie załatwia sprawy.
Mario Draghi stawia na swoim
Mario Draghi zakomunikował kilka istotnych kwestii. Po pierwsze, ocenił, że bilans ryzyka dla gospodarki strefy euro poprawił się i jest obecnie neutralny. To zaś oznacza, że nie ma potrzeby obniżania stóp procentowych, a z komunikatu EBC zniknęła obecna wcześniej wzmianka dotycząca takiej możliwości. Jest to więc sygnał dość wyraźny. Wyraźnie powiedziano też, że stopy procentowe pozostaną na obecnym poziomie przez dłuższy czas, wykraczający zdecydowanie poza obecny horyzont realizacji programu skupu aktywów, prowadzonego przez EBC. Program ma trwać do końca roku i nie usłyszeliśmy żadnych sugestii zmian w tym zakresie. Dość powszechne od pewnego czasu jest jednak przekonanie, że wkrótce w EBC rozpocznie się na ten temat dyskusja, jako że koniec roku, przykładając miarę typową dla polityki pieniężnej, nie jest już tak odległy, jak się wydaje tym, którzy być może szykują się na wakacje. Obecnie trudno oczekiwać, że skup obligacji rzeczywiście zakończy się w planowanym terminie. W sprzyjających okolicznościach najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz jego kontynuacji, choć być może w połączeniu z ograniczeniem skali skupu. Co prawda Mario Draghi zakomunikował, że jeśli będzie potrzeba, to EBC może kupować więcej aktywów, jednak z przedstawionych jednocześnie prognoz wynika, że władze monetarne strefy euro skłaniają się bardziej do jego powolnego wygaszania. Nowa prognoza zakłada wyższe o 0,1 punktu procentowego tempo wzrostu gospodarczego w tym i następnych dwóch latach niż poprzednia, czyli odpowiednio 1,9, 1,8 i 1,7 proc. Ma więc być lepiej, ale ścieżka jest wciąż schodząca. Boomu gospodarczego EBC wciąż się nie spodziewa, a skoro tak, to nie ma mowy o podwyżkach stóp procentowych, dopóki tendencja dynamiki PKB nie zmieni się na wzrostową. Jednocześnie obniżona została prognoza inflacji na obecny (do 1,5 z 1,7 proc.) i następny rok (z 1,6 do 1,3 proc.). Według EBC inflacja wzrośnie do 1,6 proc. dopiero w 2019 r. Skoro zaś cel inflacyjny wynosi „lekko poniżej 2 proc.", skup aktywów może trwać jeszcze dość długo. Warto dodatkowo podkreślić, że w lutym cel ten został osiągnięty, choć tylko na krótko, i nie spowodowało to żadnej reakcji EBC.
Ze strony EBC nie ma więc obecnie presji na umocnienie się euro, a układ sił wspólnej waluty i dolara zależeć teraz będzie od tego, co zrobi i powie Fed. Komunikat i treść konferencji Mario Draghiego nie zrobiły żadnego wrażenia na parkietach we Frankfurcie i w Paryżu. Na rynkach nie było też oznak niepokoju, związanych z wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii i we Francji, choć londyński UK100 w trakcie czterech kolejnych sesji stracił łącznie 1,3 proc. Dopiero sondaże, mówiące o utracie większości parlamentarnej przez Partię Konserwatywną Theresy May, doprowadziły w czwartek wieczorem do 2-proc. przeceny funta szterlinga. To jednak tylko pierwsza reakcja. Teoretycznie wyborcza „porażka" może oznaczać Brexit w wersji bardziej soft, co nie powinno trwale szkodzić brytyjskiej walucie.
Epoka ropy łupanej i elektromobilności
Załamywanie rąk i zamykanie długich pozycji zdają się być obecnie jedynymi racjonalnymi reakcjami inwestorów aktywnych na rynku ropy naftowej. Trzeba jednak pamiętać, że bywa tak, iż takie nagromadzenie negatywnych nastrojów skutkuje nagłym i dynamicznym ruchem w kierunku do nich przeciwnym. Na razie nie wiadomo, czy tak się stanie tym razem i co mogłoby do tego doprowadzić. W każdym razie zajęcie krótkiej pozycji także wymaga teraz sporej odwagi. Już w ostatnią środę notowania surowca WTI, po sięgającym 4,5 proc. tąpnięciu, otarły się o 45 dol. za baryłkę, a dzień później wcale nie miały chęci odbijać w górę, mimo że od majowego szczytu sprzed posiedzenia OPEC spadły o 7 dol., czyli o ponad 13 proc. Ten poziom poprzednio widziano na chwilę w maju obecnego roku i w listopadzie poprzedniego. Trzy niższe dołki, z września i listopada 2016 r., znajdują się w okolicach 43–44 dol. Pula do ugrania czegoś na krótko nie jest więc nadmiernie atrakcyjna. Z fundamentalnego punktu widzenia racja zdaje się leżeć po stronie niedźwiedzi. Łupanie ropy w Stanach Zjednoczonych idzie ławo, szybko i coraz taniej, zapasy surowca rosną, w maju wyraźnie wzrosła produkcja w gronie kartelu OPEC, głównie za sprawą nieobjętych ograniczeniami Libii i Nigerii, Energy Information Administration szacuje, że średnia cena ropy WTI w 2017 r. wyniesie niecałe 51 dol. za baryłkę, a prognozę na 2018 r. obniżyła do 53,6 dol. Międzynarodowa Agencja Energii w swym raporcie wylicza, o ile zwiększyła się na świecie liczba pojazdów o napędzie elektrycznym, i szacuje, jak szybko ten proces będzie postępował. Dostrzega też, że przodują w tym zakresie Chiny, a Indie, będące nadzieją naftowych byków, planują po 2030 r. sprzedawać tylko auta elektryczne, a wcześniej zdecydowanie zwiększać ich flotę.