Złoto na fali, miedź w korekcie
Niezwykle spokojny od kilku tygodni rynek złota ożywił się nieco w ostatnich dniach, zachowując się dość nietypowo. W minioną środę, czyli w dniu posiedzenia Fed, widać było niewielką nerwowość, ale jastrzębie sygnały nie zdeprymowały inwestorów i kruszec kończył notowania minimalnie powyżej 1300 dol. za uncję. Co ciekawe, czwartkowe dynamiczne umocnienie się dolara nie tylko nie załamało ceny złota, ale towarzyszyła mu kolejna zwyżka o 12 dol., nieznacznie tylko skorygowana pod koniec dnia. Skoro złoto nie boi się szybszego zacieśniania amerykańskiej polityki pieniężnej ani silnego dolara, to albo mamy do czynienia z przejściową anomalią, albo muszą stać za tym jakieś poważniejsze powody. Być może to obawa przed ewentualnością pogłębienia się kłopotów emerging markets, a może reakcja na odradzającą się inflację, przyspieszającą wyraźnie już nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w strefie euro.
Rozpędzony rynek miedzi w minionym tygodniu wszedł w fazę dość dynamicznej spadkowej korekty. Wydawało się, że poniedziałkowa sięgająca 1,3 proc. zniżka wyczerpała nieco siłę niedźwiedzi, ale impulsu w postaci dynamicznej czwartkowej aprecjacji dolara nie mogły one nie wykorzystać. W efekcie bilans czterech pierwszych sesji to przecena o prawie 3 proc. Dalsze ruchy będą wypadkową tendencji na rynku walutowym i rozwoju sytuacji w chilijskiej kopalni Escondida, w której może dojść do strajku.
Po niedawnej przecenie ponownie w górę ruszyły notowania ropy naftowej, ale dynamika tego ruchu nie jest na razie zbyt duża. To efekt ścierania się kilku czynników. Z jednej strony mamy sygnały, że na zbliżającym się posiedzeniu OPEC dojdzie do poluzowania limitów wydobycia, ku czemu skłaniają się podobno Rosja i Arabia Saudyjska. Na rynku postanowił „zagrać" także Donald Trump, oświadczając w swoim stylu, że ropa jest za droga, a winę za to ponosi OPEC. Z drugiej strony mamy podtrzymanie przez Międzynarodową Agencję Energii prognoz popytu na surowiec w tym roku, podwyższenie przewidywanych cen ropy przez agencję Fitch, a także wstrzymanie wysyłki surowca w Libii z powodu zbrojnych starć w tym kraju. W czwartek za baryłkę WTI płacono 67 dol., a Brent wyceniano na prawie 76 dol.
Na emerging markets znów groźnie
Nerwowa już wcześniej sytuacja na rynkach wschodzących w ostatnich dniach uległa dalszemu pogorszeniu. MSCI Emerging Markets wyraźnie zmierza w kierunku dołka z końca maja, wyznaczającego istotny poziom technicznego wsparcia. Jego ewentualne przełamanie byłoby złym sygnałem i mogłoby otworzyć drogę do pogłębienia przeceny. Jest to tym bardziej prawdopodobne, gdyż za takim scenariuszem przemawiają nie tylko względy techniczne, ale także fundamentalne. Kłopoty Argentyny, Turcji i Brazylii są powszechnie znane. Co gorsza, do mocno tracących na wartości indeksów giełdowych tych krajów, dołączyły ostatnio także wskaźniki większości parkietów azjatyckich. Największe obawy związane są z zachowaniem giełdy w Chinach. Shanghai Composite zniżkuje czwarty tydzień z rzędu i choć impet tej tendencji wyraźnie się zmniejsza, to indeks w miniony czwartek znalazł się na poziomie dołków z maja ubiegłego roku.