Mamy m.in. nowe szczyty DAX, powrót Nasdaq na najwyższe poziomy od sierpnia ub.r. czy też długo wyczekiwane wybicie poziomu 1950 pkt, a zaraz potem 2000 pkt przez WIG20. Zgodnie z tym, co pisaliśmy w poprzednich komentarzach, na razie rysuje się dość typowy obraz zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych, wspomagany dobrymi wynikami spółek w USA, na świecie, a może szczególnie w Polsce, gdzie rekordowe wyniki raportują nie tylko banki, lecz także wiele małych i średnich przedsiębiorstw.
W komunikacji największych instytucji finansowych dochodzimy do punktu przegięcia. Przed rosnącym rynkiem właśnie skapitulowali analitycy Morgana Stanleya, najbardziej prominentna być może grupa „niedźwiedzi”, prognozując wzrost S&P 500 do 4300 pkt do końca roku. Nastrój jest bardzo dobry, a jego scementowaniem będzie zapewne rozwiązanie kwestii amerykańskiego limitu długu oraz wstrzymanie się od podwyżki stóp procentowych przez FOMC 14 czerwca. Na przeszkodzie do realizacji tego ostatniego elementu mogą w naszej opinii stanąć już tylko naprawdę bardzo złe dane inflacyjne dzień wcześniej. Pomimo że ostatnie dane makro są pozytywne, a wskaźnik Atlanta Fed sugeruje wzrost o 2,9 proc. kw./kw. SAAR, trudno zakładać, by mniej chwiejni niż rynek członkowie komitetu zapomnieli już o problemach banków czy fakcie, że pełne efekty ich działań będą widoczne w II połowie roku.
Trwająca od października pierwsza fala nowej hossy weszła naszym zdaniem w późny etap, a chociaż może przeciągnąć się na okres wakacyjny, przed końcem III kwartału możemy zobaczyć wyraźną korektę. Uważamy, że rynki akcji przestały dyskontować scenariusz recesji w II półroczu, wciąż natomiast wydaje się on obecny w wycenach wielu surowców, przede wszystkim ropy. Trudno nam uwierzyć, że możliwa jest kontynuacja ruchu w górę bez ponownego wzrostu obaw o presję inflacyjną i możliwość „odwieszenia” cyklu podwyżek w USA i/lub wydłużenia go w Europie.
Alternatywnie może się okazać, że nastąpi pogorszenie danych makroekonomicznych, a rynek z różnych przyczyn przestanie wyceniać gwałtowne odbicie wzrostu w 2024 r. Wyceny na rynkach rozwiniętych nie są już przesadnie atrakcyjne bez założenia optymistycznego scenariusza na lata 2024–2025, rynki wschodzące mają problem ze słabszym od oczekiwań wzrostem w Chinach.
Cieszmy się ze świetnego dla rynku okresu, który może jeszcze potrwać, ale nie wpadajmy w euforię i nie liczmy na powtórkę ostatnich miesięcy w II półroczu – wymagałoby to olbrzymiej kumulacji pozytywnych wydarzeń.