"Można odnieść wrażenie, że rynek chce powrócić do wcześniejszej konsolidacji 1,4800-1,5050, a to oznaczałoby dalsze umocnienie dolara w kolejnych dniach. Scenariusz taki staje się coraz bardziej prawdopodobny i to nie za sprawą potencjalnych interwencji niektórych banków centralnych o których głośno było jeszcze rano. Wyręczą nas w tym Arabowie, a konkretnie zataczające coraz większe kręgi zamieszanie wokół Dubai World" - powiedział analityk DM BOŚ, Marek Rogalski.
Pozornie nic nie znacząca informacja, iż największy fundusz rządowy Zjednoczonych Emiratów Arabskich ma problemy finansowe i prosi o odroczenie terminu płatności obligacji, doprowadziła do dość nerwowych reakcji inwestorów. Według analityka przede wszystkim jest to dla nich spore zaskoczenie, gdyż dotychczas arabskie fundusze były uznawane za dość stabilne, a ten region świata był wskazywany jako miejsce, gdzie kryzys nie dotarł. W efekcie rosną obawy związane z zaangażowaniem się zagranicznych banków w tym regionie, a inwestorzy na świecie wyprzedają akcje firm, których udziały są w rękach arabskich inwestorów (wcale nie tych z Dubaju).
"To wszystko zachęca do redukcji spekulacyjnych pozycji opartych o strategie carry-trade. To rzutuje na też naszego złotego, który po południu zbliżył się do poziomu 4,14 zł za euro i 2,7550 zł za dolara. Wydaje się, że złoty może jednak jeszcze nieco stracić. Pozytywne informacje pojawią się dopiero w poniedziałek rano, a będą to dane o PKB za III kwartał" - podsumował Rogalski.
W czwartek, ok. godz. 16:40 za jedno euro płacono 4,1540 zł, a za dolara 2,7634 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,5020.
Rano ok. godz. 9:55 za jedno euro inwestorzy płacili 4,1470 zł, a za dolara 2,7037 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,50340.