Obserwując zachowania poprzedniej Rady, można odnieść wrażenie, że obecna jest wyraźnie spóźniona w walce z inflacją. W grudniu 2007 roku, przy inflacji wynoszącej 4,00 proc., ówczesna Rada zdecydowała się podnieść główną stopę procentową do poziomu 5,00 proc. Dla porządku przypomnijmy, że obecnie stopa NBP wynosi 4,00 proc., a inflacja 4,30 procent.
W związku z tym, że RPP nie odpowiada za dynamikę PKB, ale za realizację celu inflacyjnego (2,50 proc.), istotne jest również, że wzrost cen w 2007 roku napędzany był, podobnie jak obecnie, wzrostem cen żywności i paliw. Od czerwca 2007 do lutego 2008 cena cukru na światowych rynkach wzrosła o 50 proc., a cena ropy o ponad 40 proc. Czy wczorajszy wywiad szefa NBP nie jest zatem wyrazem chęci uspokojenia również samego siebie? Członkowie Rady są coraz bardziej podzieleni w swoich opiniach.
Wypowiedzi niektórych wskazują, że są gotowi głosować w maju za podwyżką o 50 punktów bazowych. Wczorajsze wyciszanie nastrojów wywołało krótkotrwały wzrost cen długu. Środowy wzrost cen dwuletnich kontraktów zamiany stopy procentowej powyżej poziomu 5,30 proc. sugeruje jednak, że obligacje o krótkich terminach zapadalności mogą znaleźć się wkrótce pod presją.