Polski rynek akcji nie ma tak długiej historii jak Wall Street, ale obecna sytuacja na wykresach rodzimych indeksów zdaje się wskazywać, że zła sława maja znajdzie potwierdzenie. Indeksy WIG, WIG20 i mWIG40 nie tylko od dwóch miesięcy pozostają w trendzie bocznym, ale też na ich wykresach można odnaleźć coraz więcej argumentów przemawiających za tym, iż wybicie z konsolidacji będzie mieć miejsce dołem.
Fatalnie też wypada sWIG80, który był typowany na lidera wzrostu w tym roku, a który na chwilę obecną jest o 5 proc. poniżej poziomów z końca grudnia, pozostając od czterech miesięcy w trendzie spadkowym i zmierzając ku dołkowi z listopada.
To wszystko ma miejsce w sytuacji, gdy główne światowe indeksy odrabiają straty z początku roku. Co więcej, wyniki finansowe rodzimych spółek, pomimo szybko pędzącej do przodu gospodarki, bardziej rozczarowują, niż zachwycają. Na domiar złego dolar drożeje, a rentowność długu USA jest najwyższa od lat, co grozi wydrenowaniem kapitałów z rynków wschodzących. Dlatego trudno być optymistą. Raczej trzeba się liczyć ze spadkami niż wzrostami w kolejnych tygodniach.
Odwracając i parafrazując znane polskie przysłowie, w tej beczce dziegciu jest łyżka miodu. Jest nią hossa na spółkach gamingowych. Owszem, jak każde takie epizody w historii, również w tym jest ona w wielu przypadkach irracjonalna. Wyceny producentów gier nie tylko znacząco przekraczają wyceny fundamentalne, ale i te zdroworozsądkowe. Tylko cóż z tego?