Został pan nowym dyrektorem zarządzającym Ghelamco w Polsce, poprzednik, Jeroen van der Toolen, zrezygnował po 21 latach za sterami. Zawsze przy okazji takich zmian pojawia się pytanie – co dalej? Pan z Ghelamco związany jest nie tak wiele krócej, bo lat 16. Rynek powinien spodziewać się zatem bardziej kontynuacji strategii niż rewolucji?
Na pewno nie będzie rewolucji, mamy określoną strategię uzgodnioną z właścicielem, którą realizujemy od lat, ona jest modyfikowana na bieżąco w zależności od sytuacji rynkowej. Jeśli mówimy o zmianach, to może będzie delikatna zmiana charakteru przywództwa, natomiast cele pozostają te same.
Bardzo pozytywne jest to, że założyciel Ghelamco Paul Gheysens dołączył do zarządu Ghelamco Poland jako prezes. To pokazuje, że ten rynek jest dla niego bardzo ważny.
Ghelamco to gigant na rynku biurowym w Polsce, w czwartym roku po pandemii wciąż wypada zapytać o perspektywy tego rynku z punktu widzenia firmy, która buduje, komercjalizuje, a potem sprzedaje duże biurowce.
Wydaje mi się, że na temat tego, czy biura nam będą potrzebne, zostało już powiedziane wszystko. Jesteśmy w takim procesie transformacji rynku, on nie jest zdefiniowany ostatecznie i pewnie nigdy nie będzie. Dla nas istotne są trendy, a te są takie, że coraz więcej osób wraca jednak do biur. Menedżerowie dużych organizacji doszli do wniosku, że bardzo trudno zarządza się organizacjami, gdy ludzie są rozproszeni po swoich mieszkaniach, do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa. Myślę, że z czasem to się utrze, będziemy mieć model pracy hybrydowej w większym lub mniejszym stopniu, niemniej dzisiaj nikt już nie kwestionuje, że biura są potrzebne. Każda duża organizacja potrzebuje mieć biuro – zmienia się tylko jego przeznaczenie, sposób użytkowania. Widzimy to, ponieważ wykonujemy dla naszych najemców bardzo często prace aranżacyjne, wykończeniowe.