Nie wróży pan bitcoinowi przyszłości, w której wyprze waluty fiducjarne?
Jestem słabym predyktorem, jak się okazuje, więc trudno mi cokolwiek przewidywać. Uważam po prostu, że od strony technologicznej ma on trochę słabych punktów. To, że atak może nastąpić nie znaczy, że nastąpi. Co gorsza, wszystkie kryptowaluty mają te same technologiczne problemy. Są pewne różnice technologiczne, np. cardano nie jest oparte na proof of work, tylko na proof of stake, ale to nie uodparnia go na ataki, o których mówiłem.
Entuzjaści kryptowalut ripostowaliby, że w scentralizowanych rozwiązaniach też jest sporo technologicznych wad. I trudno się nie zgodzić...
Zgadza się. Ale wybór rozwiązania jest już kwestią indywidualną i trzeba liczyć się z ryzykami, które się z tymi wyborami wiążą.
Muszę przyznać, że trochę zmalał mój bitcoinowy entuzjazm. Czy dostrzega pan w tej kryptowalucie jakieś pozytywy?
Najważniejszy jest ten, o którym już było wspomniane – bitcoin wyważył technologiom rozproszonym wiele drzwi, które wcześniej były zamknięte. Teraz na gwałt wszystkie firmy chcą mieć blockchain. Tymczasem 10 lat temu w ogóle nie chcieli o tym słyszeć. Technologia zaczęła się dzięki temu bardzo rozwijać. Mnie na przykład najbardziej w tym momencie interesują tzw. blockchainy konsorcyjne. Nie ma tam żadnych dowodów pracy, tylko jest po prostu n stron, które wspólnie uzgadniają jaki jest blockchain. Do tego używa się protokołów istniejących już od dwóch dekad, które czuwają nad tym, by w systemie nie było chaosu. W przypadku np. giełdy byłoby to tak, że pewna liczba uczestników parkietu utrzymuje taki blockchain, a za zachowania nieuczciwe są kary. Przykładem takiego projektu jest HyperLedger Fabric. Więc takich blockchainów konsorcyjnych mogą używać firmy po to, by istniało jedno miejsce, na którym można przechowywać dane i na różne rzeczy się umawiać. Jest to rozproszone rozwiązanie, więc znika zagrożenie, że jeden podmiot będzie dokonywał jakichś manipulacji.
Dlaczego jest na to taki popyt teraz?
Myślę, że firmy obawiają się uzależnienia od takich gigantów jak Google, czy Amazon, które stają się monopolistami na rynku takich usług. Tymczasem lepiej pozostać niezależnym i mieć otwarty i bezpieczny system.
Co dla biznesu jest takie atrakcyjne w blockchainie konsorcyjnym?
Tu dochodzimy do tematu smart kontraktów. To są umowy prawne, ale pisane językiem programowania. Można żartobliwie powiedzieć, że jest to taki sen informatyków i matematyków. Oni bowiem zawsze zastanawiali się po co nam prawo, które jest zawsze dwuznaczne, skoro możemy wszystko klarownie zapisać w postaci formuł logiczno-matematycznych. Dla prawników to oczywiście mrzonka i z wielu powodów prawo często jest pisane takim miękkim językiem, pozostawiając trochę miejsca na interpretację. Nie wszystko bowiem można w życiu całkowicie sformalizować i zredukować do prostych reguł. Dlatego zgadzam się z prawnikami, ale mimo to uważam, że smart kontrakty mogą się do wielu rzeczy przydać. Przykładowo w internecie rzeczy. Jeżeli czyjaś pralka będzie się komunikowała z ogniwem fotowoltaicznym sąsiada w sprawie ceny prądu na najbliższą noc, to można takie umowy zapisać przy pomocy smart kontraktów. A więc dochodzimy do momentu, w którym maszyny mogą zawierać ze sobą umowy, bez udziału człowieka. Umowy te są bowiem jednoznaczne i zostały zaprogramowane przez człowieka. I blockchain jest takim miejscem, gdzie takie umowy będzie się zapisywać. I takie rozwiązania już działają. Umożliwia to m. in. blockchain ethereum. I to daje szerokie pole manewry, dla wielu branż, nie tylko energetycznej i internetu rzeczy.
Pan pracuje nad takimi rozwiązaniami?
Ja zajmuje się wykorzystaniem smart kontraktów do technologii offchain. To jest pójście poziom wyżej. Zobrazuje to przykładem. Mamy blockchain bitcoina, na którym zawarcie transakcji trwa powiedzmy 10 min, a więc dość długo i do tego jest kosztowne. Gdybym więc na przykład chciał zawierać jakieś transakcje na bieżąco, np. płacić za każdą sekundę transmisji na YouTubie zamiast oglądania reklam, to na blockchainach bitcoina czy ethereum to będzie niemożliwe – zbyt długotrwałe i kosztowne. W związku z tym robimy to tak, że transakcje są poza blockchainem, a uczciwości pilnuje smart kontrakt, który jest na blockchainie. Czyli trochę jak w życiu – smart kontrakt jest odpowiednikiem sędziego, który gwarantuje nam uczciwy osąd w razie problemu, ale nie muszę za każdym razem do tego sędziego chodzić. Czyli smart kontrakt wystarczy, że tam jest, a jak problem się pojawi, to możemy się do niego w każdej chwili zwrócić w celu rozsądzenia sporu. Przykładem może być np. podpis elektroniczny. Umieszczam go na blockchainie i już się pan nie wyprze, że się pan pod czymś podpisał.
A te smart kontrakty chyba też nie są pozbawione błędów?
Prawo, jak wspominałem, jest miękkie i zna pojęcie oczywistej pomyłki i można odwołać się do doświadczenia sędziego, który stwierdzi ostatecznie czy to błąd czy nie błąd. W smart kontrakcie takiego mechanizmu nie ma. Błąd w postaci braku średnika w kodzie może być przyczyną wielomilionowych strat i takie sytuacje były (np. DAO). Więc dużym tematem i wydaje mi się prespektywicznym jest sprawdzanie poprawności smart kontraktów. Czyli taki audyt.
A więc znów dochodzimy do tego, że bitcoin dał początek wielu zmianom. Pojawiają sie nowe profesje – audytorzy smart kontraktów.
Zgadza się. Podejrzewam, że jest nawet jakieś generalne zjawisko w rozwoju technologii, że na początku nikt nic nie rozumie, nagle poziom wiedzy rośnie, co prowadzi do jakiegoś skokowego wzrostu zainteresowania, wręcz euforii, po czym następuje załamanie i stabilizacja na poziomie, na którym zostają te projekty, których stosowanie faktycznie ma sens. A nie tak, że firma chce mieć blockchain, bo teraz jest na to moda.
Tak, jak kiedyś, wszyscy chcieli mieć w nazwie ".com".
I przetrwała tylko część tych projektów. Tak samo jest z ICO. Ludzie powinni sobie zdawać sprawę, z jakim ryzykiem wiążą się takie zbiórki pieniędzy.
Pan pracuje nad własnymi rozwiązaniami z tej dziedziny, więc ICO byłoby jak znalazł. Nie myślał pan o tym?
Mamy projekt, który nazywa sie Perun. Jest strona: perun.network, a na niej kilka prac. Jest to właśnie system wspomnianego offchaina. Trochę nawiązuje do Lightning, czyli systemu offchainowego na bitcoinie. Perun to bowiem słowiański bóg piorunów. Robimy to wspólnie z kolegami z politechniki w Darmstadt. Dostaliśmy na to kilka grantów, m. in. z Ethereum Foundation. Nie robimy żadnego ICO, choć w kilku miejscach wpisano nas na tego typu listy, informujące, że niby zbiórka pieniędzy ma ruszyć. Jest bowiem takie domniemanie, że jak cokolwiek w tej branży robisz, to będziesz przeprowadzał ICO.
Chyba profesorom łatwiej zaufać, niż anonimowym twórcom.
W tym środowisku akurat tytuł profesora raczej na nikim wielkiego wrażenia nie robi.
No ale w projektach ICO jest tam mnóstwo przekrętów i fraudów.
Poza tym też istnieją niejasności prawne, głównie w świetle prawa amerykańskiego. Pytanie bowiem czy tokeny nie są akcjami, a emitowane są z pominięciem reguł, które akcje obowiązują. Także ja jednak wolę standardowe źródła finansowania.
Na koniec dwie kwestie jeszcze w temacie bitcoina, takie dość kontrowersyjne. Co pana zdaniem stanowi o jego wartości? Jak rozmawiam z analitykami finansowymi, to oni mają problem z identyfikacją fundamentów bitcoina, czyli czymś namacalnym, co dałoby się realnie wycenić.
Jedyną namacalną, finansową wartością, która stoi za bitcoinem są koparki. Są serwisy, które podają, jaka jest aktualna wartość wszystkich tych urządzeń, które tworzą sieć. Był taki moment, że ich wartość wynosiła w pewnym momencie 2 proc. kapitalizacji bitcoina. Teraz ta relacja wynosi jakieś 8 do 115 mld dol.
Gdyby pan był przestępcą, to użyłby pan bitcoina do prania pieniędzy lub zakupów w dark necie?
Hipotetycznie tak, ale żeby to robić umiejętnie to trzeba dobrze rozumieć te technologię. Bitcoin wcale bowiem anonimowy nie jest, jest pseudoanonimowy . Nikt się wprawdzie nie przedstawia, ale transakcje można prześledzić. Są jednak techniki matematyczne, dzięki którym można z dość dużym prawdopodobieństwem określić, kto jest kim w tej sieci. Poza tym są serwery, które oferują miksowanie walut, no i są kryptowaluty, jak monero czy zcash, które oferują pełną anonimowość. A więc czytelnikom, którzy są przestępcami, radziłbym używać tych dwóch ostatnich (śmiech).