Coraz częściej w komentarzach słyszy się, że również europejskie i japońskie spółki finansowe straciły dużo na inwestycjach w amerykańskie nieruchomości. W tak niepewnym środowisku złoty wraz z innymi walutami swojego koszyka (m.in. - forint, lira, rand) stracił na wartości. Wciąż można jednak zauważyć, że osłabienie naszej waluty w porównaniu do tych przeze mnie już wymienionych jest umiarkowane. Z punktu widzenia sfery realnej gospodarki kłopoty funduszy inwestycyjnych nie powinny wywołać załamania koniunktury, jak słusznie powiedział William Poole, szef regionalnego departamentu Fed w St. Louis. Komentarze jednego z głosujących członków FOMC (tj. tych, którzy uczestniczą w podejmowaniu decyzji o poziomach stóp procentowych) to pierwsza próba ostudzenia gorących głów inwestorów, którzy w obecnej sytuacji myślą jedynie o tym, aby bezpiecznie ulokować swoje środki, wywołując zawieruchę na rynkach giełdowych i walutowych.
Przy braku zaangażowania instytucji lokalnych, eurozłoty osiągnął poziom 3,8370, a USDPLN był już na 2,8610. Indeks siły względnej pokazuje, że rynek jest bliski przegrzania się i można oczekiwać prób wyhamowania deprecjacji złotego. Główne pytanie, na które trzeba znaleźć odpowiedź brzmi: jak długo potrwa powrót do dolara i ucieczka kapitałów z rynków wschodzących? Moim zdaniem jest to kwestia kilku tygodni. Najbliższe posiedzenia banków centralnych zapewne pomogą uspokoić atmosferę. Przecena giełdowych papierów może się przeciągnąć z racji stosunkowo nieszczęśliwego zbiegu okoliczności - akurat w tak niespokojnym dla rynków okresie w Polsce kampania wyborcza zaczyna się rozwijać. W długim okresie trend umacniający złotego pozostaje niezagrożony, a powrót do niższych poziomów powinien być równie dynamiczny, jak ostatnie wzrosty. Należy się jednak liczyć z stosunkowo wysokimi poziomami w sierpniu.
Dane makroekonomiczne schodzą na drugi plan, obecnie najważniejsze dla rynku wieści to kolejne grobowe informacje z rynku nieruchomości - potrzeba jasnych dowodów, że kłopoty w sektorze podstandardowych kredytów hipotecznych nie rozprzestrzenią się na pozostałe części sektora finansowego. Najważniejsza informacja w dzisiejszym kalendarzu to inflacja CPI w Eurolandzie (prognoza -0,2% m/m. +1,9% r/r). Zwykle byłby to centralny punkt dnia, jednak w obecnej sytuacji zarówno te dane, jak i publikacje późniejsze - przeciętne wynagrodzenie w Polsce (prognoza +9,4% r/r) - schodzą na plan dalszy. Z uwagą spojrzymy na pewno na dane z amerykańskiego rynku nieruchomości - choć obecnie najbardziej interesujące jest to, jak problemy kredytobiorców rozlewają się na instytucje finansowe na całym świecie.
Piotr Denderski
Analityk rynków finansowych