O godzinie 13:49 kurs USD/PLN testował poziom 2,8585 zł, natomiast kurs EUR/PLN 3,8337 zł. We wtorek wieczorem, przed wczorajszym świętem w Polsce, za dolara trzeba było zapłacić 2,7981 zł, natomiast za euro 3,7987 zł.
Mając na uwadze obserwowany właśnie ponad 6 proc. spadek głównego warszawskiego indeksu WIG, 10 proc. przeceny indeksów grupujących małe i średnie spółki, jak również związane z zamykaniem pozycji carry trade (polegają one na pożyczaniu środków w walutach nisko oprocentowanych i inwestowaniu w instrumenty, które mogą dać większą stopę zwrotu) paniczne umocnienie japońskiego jena, osłabienie złotego jest dość stonowane. Dla porównania w czasie ostatniej takiej fali wyprzedaży na światowych giełdach, która miała miejsce w maju 2006 roku, złoty stracił po około 30 groszy do dolara i euro.
Obecnie, licząc nawet od lipcowego dołka, straty USD/PLN i EUR/PLN są o połowę mniejsze. Trudno natomiast sobie wyobrazić aż tak silne pogorszenie sytuacji na giełdach, żeby tę różnicę do maja 2006 roku złoty nadrobił. Trudno bowiem sobie wyobrazić krach na giełdach.
Z punktu widzenia analizy technicznej dzisiejszy wzrost otwiera drogę do testu poziomu 2,90 zł przez USD/PLN i 3,86 zł przez EUR/PLN, gdzie znajdują się najbliższe bariery podażowe. Mając na uwadze tę opisaną wyżej relatywną siłę złotego, wspomniane poziomy są potencjalnymi punktami zwrotnymi.
W praktyce, to na jakim poziomie zakończy się przecena polskiej waluty, będzie zależało od tego czy dolara będzie dalej zyskiwał wobec europejskich walut, a giełdy dalej spadały. To bowiem te dwa czynniki w głównej mierze determinują obecne zachowanie złotego.