Komentarz poranny

Publikacja: 17.08.2007 08:44

Strach, panika. To niemal najczęściej powtarzane wyrazy w tekstach

dotyczących giełdy po wczorajszej sesji. Co było powodem takich ocen?

Mocny spadek cen o kilka procent? Owszem przecena była znaczna i mogła

zrobić wrażenie na części inwestorów. Przyznam jednak, że uważnie

obserwując wczorajsze wahania nie odniosłem wrażenia, że rynek poddał się

panice. Nie widziałem panicznej wyprzedaży, ale spokojny zjazd cen. Trwał

on niemal od początku sesji do 14:00. W tym czasie nie było chwil

dynamicznej przeceny (może poza niskim otwarciem). Cały czas płynność była

zachowana i można było dokonać transakcji bez zbyt dużego poślizgu. I

najważniejsze - w trakcie wczorajszej sesji rosła liczba otwartych pozycji

na rynku terminowym. Wzrost zaangażowania na rynku zarówno po stronie

niedźwiedziej (co w związku z kierunkiem ruchu cen wydaje się zrozumiałe),

jak i po stronie byczej (co przy sporej przecenie zasługuje na uwagę)

wyraźnie wskazuje na to, że do paniki było wczoraj daleko. Nikt nie

wyskakiwał z rynku z myślą, żeby zrobić to jak najszybciej i dopiero

później policzyć straty. Wczoraj cały czas trwały kalkulacje. Wielu z

graczy uznało, że osiągane przez rynek ceny są dogodne do zajęcia pozycji

po długiej stornie rynku. To nie były znamiona paniki. Na panikę nie

wskazywała także baza. Zauważmy, że ta przez całą sesję była dodatnia. Nie

było nawet chwili przesilenia, gdy ceny kontraktów parte mocniejszą podażą

zeszły pod poziom indeksu.

Paniki zatem nie było, choć oczywiście wyprzedaż była spora. Ceny zeszły

na poziom, na którym nie były od kilku miesięcy. Skąd więc ten równie

spory popyt? Dlaczego uznano, że warto kupować? Część zapewne liczyła, że

duża przecena jest finałowym elementem ostatniej przeceny. Rynek dzięki

niej pozbędzie się co słabszych graczy i nabierze dzięki temu sił. Pewnie

część z inwestorów poszukiwała kolejnego wsparcia, który mógłby

potencjalnie zatrzymać przecenę. Wczoraj poważnie zostały naruszone (dla

części inwestorów po prostu przebite) poziomy wsparcia w postaci dołka z

połowy maja i w postaci dolnego ograniczenia kanału. Linie trendu mają

jednak to do siebie, że można je rysować różnie. Pewnie część graczy

przyjęła koncepcję taką jak na wykresie Indeks.gif Nie ma w tym nic złego.

Byleby się tego trzymać. Problem z takimi różnymi scenariuszami jest taki,

że w tej chwili to nie wsparć należy szukać, a oporów. Zatem powinny nas w

tej chwili interesować nie poziomy, gdzie spadek może się zatrzymać, ale

poziomy, których pokonanie, będzie sygnałem pojawienia się przynajmniej

większej korekty. Jak pisałem pod koniec wczorajszej sesji, obecnie za

taki poziom można uznać lokalny szczyt na 3565 pkt. Jeśli ceny zdołają

wyjść nad jego poziom, będzie to sygnał, że popyt odzyskuje siły. Nie

będzie wtedy miało znaczenia, czy to dolne wsparcie zadziałało, czy też

zanegowany został wstępny sygnał przebicia wyższego wsparcia - liczy się

sam fakt odzyskiwania sił przez popyt.

Na to trzeba jednak poczekać, bo w tej chwili mówienie o sile popytu, to

jak mówienie o czymś mało realnym. Wczoraj popyt, mimo że spory, to jednak

był w defensywie. Dziś nie będzie wiele łatwiej. Przynajmniej na początku

sesji. O ile cieszyć mogło wczorajszych kupujących to, że indeksom w USA w

końcówce sesji udało się wybronić przed spadkami, to dzisiejsza skala

przeceny w Azji ponownie straszy naszych inwestorów. Nikkei spada o ponad

5%, a indeks Hong Kongu o ponad 3%. Kontrakty w USA notują przeceną o ok.

1%. Można zatem przypuszczać, że i dzisiejszy poranek nie będzie zbyt

przyjemny dla posiadaczy długich pozycji. Reszta sesji? Na sygnał kupna

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów