Wczorajsza sesja zakończyła się remisem. Obie strony mogą być z wyniku zadowolone, a to oznacza, że jeszcze nic nie jest przesądzone. To nie była sesja, która może być wskazówką co do dalszego przebiegu notowań na rynku akcji.
Notowania rozpoczęły się umiarkowanie optymistycznie, ale dość szybko po uruchomieniu sesji na rynku akcji podaż uzyskała przewagę. Okres dominacji sprzedających nie trwał może długo, ale ta dominacja była na tyle skuteczna, że doszło do obniżenia cen kontraktów pod poziom minimum wyznaczonego w poniedziałek.
Tym samym cały ruch trwający od szczytu na 1640 pkt został powiększony. Nie było to zaskakujące, jeśli przypomnimy sobie skalę wzrostu, jaki miał miejsce we wtorek. Wtorkowa korekta była na tyle mała, że nie sugerowała zmiany tendencji, a więc ze spadkiem cen należało się liczyć. Po początkowej słabości popyt wziął się w garść i od 10.00 rozpoczął się powolny marsz w górę.
Straty posiadaczy długich pozycji były powoli odrabiane. Faza ta była wystarczająco pomyślna dla byków. Ceny nie tylko?wyszły ponownie na plusy, ale?doszło nawet do wyznaczenia?nowych?maksimów sesji, czyli?poranny spadek został w pełni?zanegowany.?Dzięki temu?strona popytowa odzyskała twarz, choć nie przewagę na rynku.?Wystarczy spojrzeć na wykres, by się przekonać, że na razie nadal mamy do czynienia ze spadkiem cen. Mała luka bessy z początku poniedziałkowych notowań nie została zamknięta. Choćby już ten fakt powinien dawać do myślenia, a przecież nie jest to żaden poważny opór. Mimo to popyt nie był?wczoraj w stanie podnieść cen.
Można powiedzieć, że warunki nie były ku temu sprzyjające. Fakt, pod koniec notowań dolar się umacniał, a złoty słabł, ale tu nie skocznia, by zwalać winę na warunki. Poza tym w ciągu dnia złoty wykonał poważny ruch umacniający, który szczególnie bykom nie pomógł. Zatem spadek wartości rodzimej waluty nie musiał także przeszkadzać.