Skoro rynek wyznacza nowe maksima, to nie ma powodu, by poszukiwać w takiej chwili oznak słabości. Gracze, których horyzont sprowadza się do godzin lub maksymalnie kilku dni, takiego komfortu nie mają. Tu każda oznaka osłabienia może być brzemienna w skutkach. Takie podejście z pewnością jest bardziej wymagające, ale w końcu nikt nikogo nie zmusza do tego, by walczyć z rynkiem w ten sposób.
Przebieg sesji nie był podobny do przebiegu sesji poniedziałkowej. Wprawdzie rozpiętość wahań ponownie była całkiem spora, ale byliśmy świadkami większej zmienności kierunku zmian. Nie był to już jednostajny ruch wznoszący. Pierwszy widoczny spadek pojawił się już na początku dnia. Szybko ta słabość popytu została zanegowana. Po 11.00 ponownie kupujący przysnęli. Miało to miejsce tuż pod poziomem szczytu tegorocznego wzrostu. Spadek nie był zbyt głęboki, a więc test oporu wydawał się prawdopodobny. Do ataku popytu na czerwcowy szczyt doszło w okolicy 15.00. Ceny zawędrowały do 2053 pkt i dość szybko zaczęły spadać. Poziom zamknięcia znajdujący się pod pokonanym przez chwilę szczytem może rozczarowywać.
Być może szybsi gracze są skłonni do reakcji i już wietrzą korektę. Kto wie, choć w tej chwili poszukiwanie okazji do sprzedaży jest obarczone znacznym ryzykiem straty. Słabsza końcówka jeszcze o niczym nie przesądza. Tym bardziej że nawet ta słabsza końcówka nie była zbyt głęboka. Zatem budowanie na bazie tego małego ruchu poważniejszych spadkowych scenariuszy na razie bardziej kojarzy mi się z myśleniem życzeniowym, a nie poważną analizą.
Owszem, obecnie znajdujemy się na poziomach, które za, powiedzmy, pół roku mogą wydawać się wysokie, ale to problem graczy,?których ogranicza płynność rynku. Dla znacznej większości z nas płynność jest wystarczająca, by wykonać ruch w ułamku sekundy. Zatem zbyt szybkie odpuszczanie rynku wydaje się mało sensowne, a już nie ma o czym mówić w sytuacji chęci walki ze wzrostem. Trend na razie ma się nieśle. Pierwszym sygnałem jego osłabienia może być w tej chwili zamknięcie luki w okolicy 1860 pkt.