Piątkowa sesja zakończyła tydzień, w czasie którego rynek na początku oraz końcu wyznaczał nowe rekordy trwającej obecnie tendencji, a w środku zdążył obniżyć nieco poziom wycen, co można było uznać za płytką korektę. Właśnie niewielki rozmiar tej korekty sprawia, że z mieszanymi uczuciami podchodzę do zbliżających się dni. Z jednej strony niewielka skala ruchu spadkowego zdaje się wskazywać na ciągle utrzymującą się znaczną przewagę popytu, a z drugiej strony mamy świadomość, że ta przewaga trwa już wystarczająco długo i w końcu rynek osiągnie moment przegrzania.

Pojawianie się korekt w trakcie zwyżki cen nie jest niczym szczególnym. Ba, korekta ma swoje zbawienne znaczenie, gdyż pozwala ochłodzić emocje oraz utrzymać minimalny poziom sceptycyzmu co do istnienia czy też kontynuacji trendu, a ten sceptycyzm jest pożywką dla utrzymania tendencji. Zbyt szybki ruch, w tym wypadku wzrostowy, sprawia, że dość prędko ten sceptycyzm znika, a więc i zanika potencjał dalszej wspinaczki. Często dzieje się tak, że w trakcie zwyżek, już bliżej ich końca, pojawia się mocniejszy spadek cen, który strząsa z rynku najbardziej strachliwych graczy.

Później jednak ceny wychodzą na nowe szczyty, które po jakimś czasie okazują się ostatecznymi szczytami, bo po tej głębszej korekcie rynek wprawdzie jeszcze rośnie, ale już nie tak samo jak przed korektą. Trwająca od lutego zwyżka jeszcze takiej korekty nie miała. Każdy dotychczasowy spadek był raczej płytki, a więc nie miał siły, by kogokolwiek zaniepokoić.

Nasuwa się więc pytanie, kiedy taka korekta się pojawi albo czy w ogóle taka korekta się pojawi. Odpowiedź wydaje się prosta. Po takim wzroście spadek cen może pojawić się w każdej chwili. Czy będzie to korekta, czy też początek większego ruchu na niższe poziomy, to już zupełnie inna sprawa. Niezależnie jednak od tego, jaki charakter będzie miał ten ruch, nie należy wpadać w panikę, gdy się on faktycznie pojawi. Będzie czas na to, by się przygotować do zmiany nastawienia. Nawet jeśli ceny zjadą bardziej niż dotychczas, to można przypuszczać, że później zawędrują ponownie w okolice maksów. Wtedy będziemy mogli oceniać, jakie rynek ma perspektywy. Zanim jednak do tego dojdzie, musi się pojawić spadek, który na razie jest skutecznie oddalany w czasie przez siły popytu.