Z założenia masochiście ból sprawia przyjemność. Czy więc podażowa strona rynku lubuje się w odczuwaniu bólu? Przeświadczenie niedźwiedzi o spadku cen jest przynajmniej zastanawiające. O ile zrozumieć jeszcze można graczy, którzy zajmują krótkie pozycje ze względu na bliskość oporu w postaci linii trendu na wykresie dziennym w nadziei, że wykres się od tej linii odbije i pojawi się choćby krótka przecena, to trudno mi zakładać, że taką argumentacją kierują się wszyscy walczący z trendem. To jest walka z trendem. Trwa ona nie od wczoraj, ale widać ją już od tygodni. Niska baza to nie tylko właściwość wczorajszych notowań (fixingu nie liczę), ale jest ona już niemal stałym elementem rynku.
Wczoraj przy wyznaczaniu przez indeks nowych maksimów trendu rynek terminowy pozostawał bierny. Gdy w ostatniej godzinie obserwowaliśmy wzrost cen w USA, to nawet graczom z rynku kontraktów zabrakło argumentów i zobaczyliśmy rekordy tegorocznych notowań. Czy wywołały one jakieś zaniepokojenie u niedźwiedzi? Nic z tego. Zamiast ucieczki "misiów" w związku z dalszą zwyżką, mieliśmy do czynienia ze wzrostem LOP, co jest wyraźnym przejawem hardości podaży.
Co przemawia za tym, że fakt notowania strat na rynku nie skłania do zamknięcia pozycji, ale wręcz ich powiększenia? Oczywiście mamy szereg czynników makro, które wskazują na zagalopowanie się rynku akcji. Pytanie, czy to ma być podstawą do zawierania pozycji? Czynniki makro, owszem są ważne, ale nie jako podstawa do działania, ale jako działania tego potwierdzenie. Podstawą działania powinna być analiza techniczna (oczywiście mówię tu o sytuacji, gdy ktoś się tą AT przejmuje).
AT w tej chwili daje nikłą szansę na zatrzymanie zwyżki w okolicy wczorajszego zamknięcia lub niewiele wyżej. Nikłą, ale jak ktoś chce, to może świadomie takie ryzyko podjąć i pod tę szansę zagrać. No, ale przecież nie wszyscy mają takie nastawienie. Oczekiwanie na korektę ma wszystko tłumaczyć? Kiedyś z pewnością się ona pojawi, ale by coś na niej ugrać, trzeba być cierpliwym.