Skala przeceny na starcie nie będzie zapewne duża. Dziś zobaczymy, w jakiej kondycji są obie strony gry rynkowej. Wczoraj popyt się nie popisał, a popisała się podaż doprowadzając do pojawienia się szybkich sygnałów sprzedaży. Część graczy mogła na nie zareagować. Pytanie, czy ignorowanie trendu faktycznie przyniesie skutek? Jeśli mielibyśmy się trzymać analogii z lat 1938 i 1939 to właśnie tego należałoby oczekiwać. Wygaśnięcia dynamiki wzrostu i kilka wahań na podobnym poziomie. Czy te analogie są zasadne? Oczywiście jest tu sporo wątpliwości z główną w postaci przygotowań i wybuchu wojny, ale dotychczasowe podobieństwo przebiegu obecnych notowań w ówczesnymi pozwala na takie założenie. Dziś może być ono zweryfikowane. Niemniej słabość popytu po dojściu w okolice oporów oraz zamknięcie luki powinna być odnotowana.

Wczoraj nieco zamieszania sprawiła wypowiedź szefa banku rezerwy federalnej w St. Louis Jamesa Bullarda. Stwierdził on, że Fed może zacząć podnosić stopy procentowe dopiero w 2012 roku. Ceny obligacji po jego wypowiedzi jednak spadły, za co odpowiada zapewne zdanie i o ty, że Fed jest obecnie pod presją, by nie powtórzyć błędu w polityce monetarnej sprzed kilku lat, czy „stopy były utrzymywane zbyt nisko, przez zbyt długi czas”. Z drugiej strony, jak pamiętamy sam Bernanke twierdził, że kryzys lat 30-tych trwał tak długo za sprawą zbyt szybkich decyzji podnoszących poziom stóp procentowych. Jedno wydaje się w tej chwili pewne, Fed nie będzie działał na stopach dopóki nie zacznie się poprawiać sytuacja na rynku pracy. Czynnikiem ryzyka jest inflacja, ale na razie nie jest to czynnik pierwszoplanowy.